Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Wojciech Łuczak

Tuż przed świtem 28 sierpnia 2003, o 5:20 czasu bliskowschodniego, potężny wybuch zakończył zdawałoby się rutynowy patrol amerykańskiego czołgu M1A1 Abrams z 2 kompanii 70 batalionu pancernego 1 dywizji pancernej. Wóz posuwał się po jednej z lokalnych dróg dojazdowych do Bagdadu i właśnie przystanął przy opustoszałych straganach małego bazaru, kiedy nastąpiło coś, czego Amerykanie nie mogą wytłumaczyć do końca do tej pory.

Abrams bagdadzki, trafiony został w prawy, czwarty licząc od przodu, człon fartucha chroniącego układ jezdny i podstawowy pancerz kadłuba. W otwór wlotowy nie można podobno włożyć nawet małego palca, został on jednak przesłonięty taśmą, ponoć aby nie ujawniać szczegółów konstrukcyjnych wielowarstwowej osłonyAbrams bagdadzki, trafiony został w prawy, czwarty licząc od przodu, człon fartucha chroniącego układ jezdny i podstawowy pancerz kadłuba. W otwór wlotowy nie można podobno włożyć nawet małego palca, został on jednak przesłonięty taśmą, ponoć aby nie ujawniać szczegółów konstrukcyjnych wielowarstwowej osłony

Eksplozja, którą wyraźnie zaobserwowała załoga drugiego Abramsa, była - jak się później okazało - efektem trafienia pocisku przeciwpancernego, wystrzelonego z zamaskowanego stanowiska odległego o mniej więcej 100 m. Uderzył on w prawy bok pojazdu, w czwarty fartuch pancerny, osłaniający układ jezdny, przebił go, przedarł się do głównego pancerza, także go pokonał i dotarł do przedziału załogowego wieży, uważanego do tej pory za całkowicie niewrażliwy na ogień ręcznej broni przeciwpancernej. I przewiercił na wylot...

Zaszokowany dowódca sąsiedniego Abramsa odpowiedział chaotycznymi seriami z półcalowego kaemu zainstalowanego na wieży. Nie miał jednak ani gogli noktowizyjnych, ani jakichkolwiek innych urządzeń umożliwiających przeniknięcie ciemności. Mógł więc jedynie strzelać na oślep i wyobrazić sobie co działo się we wnętrzu trafionego wozu...

Od czasów drugiej wojny światowej, od momentu uruchomienia produkcji czołgów Sherman, architektura stanowisk obsady wież amerykańskich czołgów podstawowych pozostała w zasadzie bez zmian. Prawą stronę zajmuje dwóch żołnierzy: z przodu w dole - celowniczy działa, a tuż za nim i nad jego siedziskiem - dowódca. Lewa strona wieży należy do ładowniczego, podającego pociski z izolowanej, oddzielonej śluzą niszy amunicyjnej do zamka działa. Działo z zamkiem w naturalny sposób przegradza środek przedziału załogowego wieży. Walczących ludzi chroni przed zgnieceniem i urazami podczas strzelania z armaty specjalna osłona otaczająca na kształt litery U poruszające się nieustannie - zamek i lufę. Teoretycznie więc ludzie zajmujący prawą część wieży w przypadku trafienia i przebicia wszelkich osłon prawej strony kadłuba mają nikłe szanse przeżycia. Los był jednak niezwykłe łaskawy dla czołgistów spenetrowanego nieomal na wylot Abramsa o numerze seryjnym L13170 (taktyczne oznaczenie B 24).

Pocisk przeszedł niemal po nerkach

Z oficjalnego amerykańskiego raportu o wydarzeniach wynika, że tajemniczy pocisk przeciwpancerny odpalony z ręcznej wyrzutni poradził sobie bez problemów z bocznym fartuchem, którego konstrukcja (liczba warstw i zastosowany materiał) nadal otoczona jest ścisłą tajemnicą. Pozostawił bardzo wąski otwór, wedle świadków miał on średnicę ołówka. Przeleciał nad gąsienicą i przeniknął do wnętrza czołgu równie mikrym otworem w dwucalowym stalowym pancerzu podstawowym.

Po odchyleniu fartucha  kolejny otwór wlotowy do przedziału bojowego jest niemal niedostrzegalny (w  czerwonym okręgu)...

...dopiero zbliżenie ujawnia szczegóły

Celowniczy zeznał, że poczuł jakby uderzenie młotkiem w swoje siedzisko, a ogromna siła rzuciła go na konsolkę GPS. Pocisk przeorał jedynie oparcie jego fotela i rozdarł przeciwodłamkową kamizelkę w okolicach lewej nerki, nie czyniąc wielkich ran. Miał on jeszcze taką energię, że przeszedł pod zamkiem działa i trafił w jego osłonę, na koniec przebijając przeciwległą ścianę bocznego pancerza wozu...

Ostatecznie, szczęśliwie dla załogi skończyło się na obrażeniach od odłamków roztopionego i odskakującego pancerza, które odnieśli dowódca i celowniczy. Ten ostatni jedynie na ramionach, ten pierwszy także na nogach. Życie uratował im sprawnie działający, samoczynny układ gaśnic halonowych.

Celowniczy miał  nieprawdopodobne szczęście - pocisk uszkodził oparcie jego fotela  i...

Pokonawszy dwucalowy  pancerz boczny kadłuba coś... powiększyło średnicę otworu

Po drodze uszkodził także panel sterowania układem obrony przed bronią masowego  razenia...

Po ewakuacji rannych i zabezpieczeniu miejsca ataku, rankiem 29 września amerykańscy oficerowie wojsk pancernych dokładnie przeszukali teren, ... niczego nie znajdując. Pokonanie dwukrotne nieprzebijalnego, w opinii US Army, pancerza Abramsa było takim wstrząsem dla amerykańskich czołgistów, że starano się znaleźć cokolwiek, co mogłoby rzucić światło na nocne wydarzenia i pozwolić odpowiedzieć na pytanie - czym tak skutecznie trafiono czołg. Na próżno, z tajnych dokumentów US Army wynika, że ktoś starannie posprzątał pole potyczki. Znikły nawet łuski po półcalowych nabojach, wystrzelonych przed dowódcę drugiego czołgu.

Pancerniacy domagają się wyjaśnień

Amerykańscy pancerniacy domagali się wyjaśnień. Powołania komisji ekspertów i wyjaśnienia tego, czy mają prawo czuć się zagrożonymi.

Początkowo wydawało się, że czołg padł ofiarą nowej miny przeciwpancernej, atakującej boki pojazdów opancerzonych formowanym metodą wybuchową penetratorem z miedzi lub mosiądzu. W wieży Abramsa odkryto bowiem zastygłe kropelki kolorowego metalu. Eksperci, którzy zapoznali się bliżej z trafionym pojazdem uważają jednak, że został on wyeliminowany z akcji nową, niezwykle skuteczną głowicą rosyjskiego granatnika przeciwpancernego - RPG-7WR, produkowaną przez zjednoczenie Bazalt. Broń ta została specjalnie zaprojektowana do walki z czołgami osłoniętymi pancerzami wielowarstwowymi, a także chronionymi warstwą reaktywną. Amerykańscy specjaliści przyznają, aczkolwiek niechętnie, że jest to pierwszy ręczny oręż piechoty, który potrafi sobie poradzić nawet z Abramsami.

A tak prezentuje się otwór wylotowy z lewej strony kadłuba czołgu

RPG-7WR powstał jeszcze w czasach ZSRR, w latach osiemdziesiątych. I od czasu do czasu... pojawia się w różnych miejscach świata. Istnieją potwierdzone informacje o bojowym zastosowaniu tej broni z tandemowymi głowicami kumulacyjnymi (może dwiema, a może, jak niektórzy sugerują, w najnowszej odmianie - nawet trzema). Teraz jednak, jak utrzymują niektórzy specjaliści amerykańscy, zdobyto dowód na to, że broń ta może poradzić sobie z nowoczesnym wozem bojowym z wielowarstwowym pancerzem.

Czy jednak wyjaśnienie bagdadzkiej zagadki jest takie proste? Wiele przemawia za tym, że Abramsa przebił na wylot jakiś niezwykły pocisk, a nie strumień kumulacyjny. Jak naprawdę wygląda pierwszy wlotowy otwór w bocznym fartuchu - to pytanie może być kluczowe dla sprawy.

Z amerykańskich doniesień wynika, że trafiony M1A1 L13170 częściowo mógł zostać naprawiony siłami swojej jednostki. Wymiana wielu elementów wewnętrznych wieży wymagała jednak remontu specjalistycznego. Tak, czy inaczej, wóz wycofano na dobre z linii i prawdopodobnie przez długie miesiące stanie się on przedmiotem wnikliwych badań.

Wieża  Abramsa wysadzonego w powietrze na drodze do Balad wylądowała kilka metrów od  wraku kadłuba

Czy to, co zdarzyło się w sierpniu pod Bagdadem było jedynie próbą broni, za pomocą której w klasycznej wojnie asymetrycznej można pokusić o zwalczanie nawet najlepiej opancerzonych i najskuteczniejszych czołgów podstawowych? Czas pokaże.

Metodą Palestyńczyków

Inną metodę obezwładniania broni pancernej w działaniach partyzanckich, z tragicznym dla Amerykanów skutkiem zastosowano w Iraku 28 października 2003 na drodze, 40 km na północny wschód od miejscowości Balad. Tym razem rzecz miała miejsce tuż po zmierzchu, około 19. M1 Abrams 4 dywizji piechoty US Army podążał piaszczystym traktem, kiedy nagle potworna siła wyniosła dosłownie prawie 70-tonowy pojazd w powietrze. Wieża oddzielona podrzutem spadła kilka metrów za wrakiem kadłuba. Na miejscu zginęło 2 czołgistów, jeden odniósł ciężkie obrażenia. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy ofiary stanowiły obsadę wieży, ponieważ US Army utajniła szczegóły tragedii. Odpowiedzialny za sprawę płk Chris Carnes wymógł wycofanie z obiegu elektronicznego zdjęć wraku. Było jednak za późno, fotografie stały się własnością publiczną...

Tyle  zostało z kadłuba. Po prawej widoczny fragment jednego z oderwanych wahaczy.  Świadczy to, że wóz najechał na minę lewą gąsienicą...

Czy do Iraku dotarli instruktorzy palestyńscy i od tej pory oni będą uczyli Irakijczyków o środkach i metodach prowadzenia działań asymetrycznych przeciwko nowoczesnej broni pancernej? Abrams 4 dywizji padł przecież ofiarą pułapki minowej, do złudzenia przypominającej te, które stosują Palestyńczycy w walce z izraelskimi czołgami Merkava w Strefie Gazy (patrz RAPORT-wto 04/03).

Według dwóch amerykańskich dokumentów, pechowy wóz najechał na zespół trzech, ułożonych jedna nad drugą, dennych min przeciwpancernych. Według innych doniesień, Abramsa wysadzono za pomocą fugasa sporządzonego z napełnionej materiałem wybuchowym beczki po benzynie, którego detonatorem była naciskowa mina przeciwpancerna. Bez względu na to kto podyktował Irakijczykom tę metodę walki, okazała się ona skuteczna. A tragedia wpłynie niewątpliwie ma morale amerykańskich załóg Abramsów i śmiałość ich poczynań patrolowych.

Wojciech Łuczak


RAPORT-wto - 12/2003
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.