Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Tomasz Hypki

O tym, że Polskie Linie Lotnicze LOT od lat znajdują się na równi pochyłej wiedzieli wszyscy, którzy zechcieli włożyć choć minimum wysiłku, by tę wiedzę zdobyć. Wystarczyło poczytać co uczciwsze gazety piszące o gospodarce. Nic o fatalnej sytuacji finansowej tzw. narodowego przewoźnika nie słyszeli jedynie członkowie jego zarządu, rady nadzorczej z Wojciechem Balczunem na czele i urzędnicy Ministerstwa Skarbu Państwa z ministrem Mikołajem Budzanowskim i wiceministrem Rafałem Baniakiem. Prezes Marcin Piróg jeszcze w listopadzie twierdził, że spółka zakończy 2012 sporym zyskiem, wynoszącym ponad 50 mln zł. I że stanie się tak po raz pierwszy od lat (w 2010 strata spółki wyniosła 163, a w 2011 ponad 145 mln zł).

PLL LOT urządziły wówczas propagandowe widowisko związane z przylotem do Polski pierwszego zakupionego Boeinga 787, zwanego Dreamlinerem. Największe stacje telewizyjne kazały się cieszyć widzom z lądowania na Okęciu samolotu, którego nikt nam przecież nie podarował (cena jednego 787 to ponad 600 mln zł). Mało brakowało, a kosztownemu nabytkowi towarzyszyłyby w locie myśliwce F-16. Na szczęście przeszkodziła im mgła (okazało się, że myśliwce kupione za ponad 4 mld USD do latania potrzebują dobrej pogody). Polska przez kilkanaście godzin przypominała bantustan, którego mieszkańcy cieszą się z perkalu i paciorków przywożonego przez kolonizatorów. Widowisko było naprawdę żenujące. Nikt nie pytał przy tym o odszkodowanie za ponad 4-letnie opóźnienie dostawy samolotu, ani dlaczego będzie on serwisowany za granicą, co pozbawi nas wielu miejsc pracy. A przecież jako pierwszy nabywca Dreamlinerów w Europie, polskie linie mogły zagwarantować sobie nie tylko lokalną obsługę własnych maszyn, ale i samolotów kupowanych przez kolejnych klientów.

Minęło zaledwie kilka tygodni, gdy te same media, które zachwycały się samolotem Boeinga, musiały z przykrością (bo nie będzie reklam, a może i za poprzednie wysiłki nie zapłacą...) donieść, że PLL LOT, by nie zbankrutować potrzebują od państwa co najmniej miliarda złotych. MSP prawie natychmiast przelało na ich konto 400 mln zł, wyciągniętych wcześniej z kieszeni podatników. Marcina Piroga co prawda odwołano, ale nikt poza nim nie poniósł konsekwencji szkodliwych działań (i zaniechań), które nie dość, że pozbawiły dobrze niegdyś prosperującą spółkę wszelkiego majątku, w tym nawet biurowca stanowiącego jej siedzibę, ale doprowadziły do ogromnych strat. Nieoficjalnie można było się dowiedzieć, że zamiast zapowiadanego zysku, na koniec 2012 pojawi się strata większa niż w poprzednich latach. 200, a może nawet 300 mln zł.

Budzanowski (historyk), Baniak (z zawodu urzędnik państwowy), Balczun (politolog i gitarzysta) i Piróg doprowadzili do tego, że z PLL LOT pozostało tylko logo. I to niewiele warte, bo spółka nie ma już pieniędzy na promocję i kupowanie przychylności komentatorów, więc mówi się o niej niewiele dobrego. Mało brakuje do tego, żeby kolejna przedwojenna polska marka zniknęła z rynku. I nikt za to nie odpowie. Piróg, który kierował już produkcją słodyczy, browarem i dystrybucją prasy, zostanie skierowany na inny ważny odcinek, a pozostali panowie, którym ani kompetencje, ani troska o dobro państwa, nie przeszkadzają w podejmowaniu decyzji, zajmą się dokończeniem restrukturyzacji, czyli likwidacji narodowego przewoźnika, szukając jednocześnie kolejnej ofiary. Wiele co prawda nie zostało, ale na parę lat starczy. Jak to mówiono w czasach PRL? – Rząd się sam wyżywi.


Skrzydlata Polska - 01/2013
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.