Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło

Na prośbę redakcji magazynu Broń i Amunicja Policja poinformowała o liczbie pozwoleń na broń, jak i liczbie samej broni w 2012. Przedstawiciele tej służby dostarczyli również informacji o broni utraconej, jak też o liczbie przestępstw związanych z wyrobem lub posiadaniem broni palnej bez zezwolenia.

Nowelizacja ustawy o broni i amunicji z 2011 spowodowała pewien wzrost liczby pozwoleń na broń sportową i kolekcjonerską, choć ta ostatnia dziwnym
trafem nie została uwzględniona w policyjnych statystykach / Zdjęcie: Remigiusz Wilk

Nie udało się jednak uzyskać ze strony Policji żadnych informacji dotyczących liczby przestępstw popełnianych przy użyciu legalnej broni. Najwyraźniej jest to statystyka, która jest zupełnie nieinteresująca dla tej służby. Chyba, że ujawnienie danych podważyłoby całą logikę działań, podejmowanych w imię szeroko pojmowanego zapewnienia bezpieczeństwa społeczeństwa Polski.

Artykuł 263

Zacznijmy może od końca, kategorii przypadków zaliczanych do wyrobu lub posiadania broni palnej bez zezwolenia, jak też nieumyślnej utraty broni lub amunicji, bo to wszystko piętnowane jest przez artykuł 263 Kodeksu Karnego.

Od 5 lat maleje liczba przestępstw z art. 263 kk, czyli przypadków zaliczanych do wyrobu lub posiadania broni palnej bez zezwolenia lub też nieumyślnej utraty broni i amunicji

Pomijając niewielką grupę ludzi, którzy faktycznie posiadali nielegalną broń, albo też utracili broń lub amunicję, to większość karanych z tego artykułu to różnej maści, mniej lub bardziej poważni kolekcjonerzy. Do oskarżonych zalicza się do niej głównie posiadaczy złomu stalowego, wykopanego z pól czy lasów przez snujących się z wykrywaczami metali amatorów historii. Z zardzewiałych strzępów broni wydobytych po latach z leśnych ostępów w większości przypadków strzelać się nie da (pomijając teorię imadła i młotka, która twierdzi, że strzelać da się ze wszystkiego, w tym każdej stalowej rurki, a zatem należy ich zakazać; taki pomysł urzędnicy w mundurach chcieli zapisać przy okazji nowelizacji ustawy w 2011), ale w statystykach zaliczane są one do broni i to posiadanej nielegalnie. Dura lex, sed lex, co niektórzy żartobliwie tłumaczą: durne prawo, ale prawo.

Co gorsza, nie da się też takich fragmentów historii w żaden sposób zalegalizować, bo nawet, gdy znalazca zgłosi to do odpowiednich służb, to one mu jego wykopek zabiorą i w najlepszym razie oddadzą do muzeum, w najgorszym zniszczą komisyjnie. Do tej pory nikt z tym niczego nie zrobił, a przecież prosta rejestracja załatwiałaby sprawę. Skoro już koniecznie służby chcą społeczeństwo aż tak kontrolować. Bez legalizacji automatycznie skazujemy się na funkcjonowanie kolekcjonerów sprzętu pozbieranego z pól bitewnych w pozaprawnym obiegu. Jeżeli komuś się zaś wydaje, że zakaz automatycznie zmieni rzeczywistość na lepszą, skoro już się go wprowadziło, to należy w wolnej chwili zastanowić się, jak to jest z zakazanym prawnie posiadaniem narkotyków. Działa?

Drugą grupą, która również jest ze szczególną zaciekłością zwalczana przez prawo i jego organy (w tym trójliterowe służby, przeglądające archiwalne aukcje na internetowych portalach) to kolekcjonerzy amunicji strzeleckiej (artyleryjska czy granaty to odrębna kategoria). Są oni szczególnie pokrzywdzeni przez los i w zasadzie w ogóle nie mogą legalnie uprawiać swojego hobby.

W Polsce w ogóle od strony prawnej nie można w ogóle kolekcjonować amunicji, bo pozwolenie jest wydawane jedynie na broń. Nie można zakupić samej amunicji, bo ta jest sprzedawana tylko do konkretnej broni, zapisanej w czerwonej książeczce. Tradycyjnie ustawodawca nie pomyślał lub chciał i takie działania chciał ograniczyć. W imię bezpieczeństwa, rzecz jasna. A to wszystko prowadzi, jak to zazwyczaj bywa, do podziemia. Trudno też nie zgodzić się z argumentacją kolekcjonerów, że przewiercony historyczny nabój z końca XIX czy początku XX wieku ze zbitą spłonką i dziurawą łuską nie dość, że jest bezpowrotnie zniszczony, to jeszcze traci swoją historyczną wartość. Jak bardzo groźna dla prawa i porządku publicznego jest legalna i kontrolowalna kolekcja pojedynczych sztuk amunicji lub nawet zapakowanych w kilka oryginalnych pudełek, zamkniętych w szafie pancernej, trudno powiedzieć. Najwyraźniej jednak ustawodawca nie chce się pogodzić z istnieniem praworządnych kolekcjonerów. A co za tym idzie, będzie miał nielegalnych, czego dowodzą liczne przypadki aresztowań.

I trudno tutaj nie czuć się trochę głupio w towarzystwie obywateli Republiki Czeskiej, w której regularnie co kilka lat ogłasza się legalizację posiadanej bez pozwolenia broni. Po odstawieniu jej do odpowiednich organów i sprawdzeniu, czy aby nie była użyta do przestępstwa, użytkownik dostaje ją z powrotem. Oczywiście, wymaga to od niego wysiłku wyrobienia sobie pozwolenia, jeżeli wcześniej go nie miał, jak też zarejestrowania swojej konstrukcji, ale bycie legalnym jest tego warte. Dodajmy, że w swoim kraju normalny, zwykły Czech może też mieć broń samoczynno-samopowtarzalną i nikt za to od bandytów i gangsterów dysponujących szczególnie niebezpiecznymi narzędziami wyzywał nie będzie. W Czechach można też kolekcjonować amunicję, o ile tylko kolekcjoner ma jej niewielką liczbę. Jakoś od tego ziemia nie spływa krwią u naszych południowych sąsiadów. Nie słyszy się też o zbrodniach dokonywanych przez rodzimych podziemnych kolekcjonerów.

Wracając jednak do statystyk w 2008 było 2336 przypadków przestępstw z artykułu 263, w 2009 ta liczba zmniejszyła się do 2289, w 2010 do 2160, w 2011 do 1966, a w 2012 do 1770. Obserwowana jest tutaj tendencja spadkowa. Acz póki w lasach będzie można znajdować skorodowane resztki broni, a ludzie będą chcieli kolekcjonować amunicję, to zawsze się znajdą osoby naruszające to prawo. Dziwi jednak, że zamiast umożliwić im realizację swojego hobby i mieć to jednak pod kontrolą, za wszelką cenę Policja chce dodatkowych zakazów. Może urzędnikom w mundurach wydaje się, że zabranianie czegoś w automatyczny sposób rozwiąże problem?

Coraz więcej broni…

Policja przez osiem miesięcy 2013 na swoich stronach internetowych nie dokonała aktualizacji danych dotyczących liczby broni palnej w rękach obywateli w roku wcześniejszym. Dopiero prośba ze strony redakcji magazynu strzeleckiego Broń i Amunicja spowodowała umieszczenie tam nowych informacji.

Niestety, w opublikowanych danych nadal nie uwzględniono liczby pozwoleń na broń kolekcjonerską oraz liczby konstrukcji strzeleckich zakupionych przez kolekcjonerów. Warto zauważyć, że takie pozwolenie pojawiło się wraz z nowelizacją ustawy o broni i amunicji w 2011. Tym samym nie wiadomo, czy Policja po ośmiu miesiącach takich danych nie ma, czy też może z jakichś bliżej nieokreślonych powodów podać ich nie chce.

Dane na 31 grudnia 2012 dowodzą, że niemal nie zmieniła się liczba pozwoleń i broni wydawanych do ochrony osobistej (określanej na stronach mianem broni bojowej). W 2012 było ich 24 872 sztuk, a zatem o 263 więcej, niż w 2011 i 20 738 pozwoleń, czyli o 637 więcej, niż w 2011.

Prawdopodobnie ze względu na zakupy broni krótkiej zwiększyła się liczba pozwoleń i broni myśliwskiej. W 2012 myśliwi mieli 145 726 pozwoleń (o 5 561 więcej, niż w 2011) i zarejestrowanych 286 181 konstrukcji strzeleckich (o 8 038 więcej, niż w 2011).

Skok liczby pozwoleń i broni nastąpił też w przypadku strzelców sportowych. W 2012 było 17 113 pozwoleń na broń do celów sportowych (o 1478 więcej, niż w 2011) i 32 637 sztuk w rękach strzelców (o 2 133 więcej, niż w 2011).

Wraz z bronią sygnałową i alarmową, gazową, przedmiotami do obezwładniania za pomocą energii elektrycznej, kuszami (których w Polsce niezmienne jest 152 na 163 przyznanych pozwoleń) i bronią białą ogólna liczba broni wynosi 495 650 (o 10 447 więcej, niż w 2011). Zwiększyła się też o 7 794 ogólna liczba pozwoleń z 326 315 w 2011 do 334 109 w 2012.

…i coraz mniej strat

Kolejne zapytanie skierowane do przedstawicieli Policji dotyczyło liczby broni skradzionej i utraconej w latach 2008-2012. Nie da się ukryć, że pytanie było ściśle związane z próbą wprowadzenia ograniczenia liczby posiadanej broni, jak też wymuszeniem sposobu jej przechowywania w określonym typie szaf pancernych S1, co zostało szczegółowo opisane na łamach magazynu strzeleckiego Broń i Amunicja 01/2013.

Broń utracona w Polsce w latach 2008-2012, kolorem niebieskim zaznaczono sportową, czerwonym bojową i wojskową, zielonym - myśliwską, a pomarańczowym - gazową. Jak można zauważyć, tendencja jest spadkowa i w każdym przypadku są to pojedyncze promile całkowitej liczby broni w rękach obywateli

Okazuje się, że w ubiegłej 5-latce utracono (policja nie rozróżnia czy to kradzież, czy strata spowodowana w inny sposób) łącznie 487 sztuk broni sportowej, myśliwskiej, wojskowej, gazowej, pneumatycznej i elektrycznej. Przy czym tendencja jest malejąca, w 2008 takich konstrukcji zginęło 144 (z czego myśliwskiej i sportowej 45), w 2009 – 156 (69), ale w 2010 już jedynie 98 (35), w 2011 tylko 53 (20), a w 2012 jedynie 36 (22). Co za tym idzie, z danych dostarczonych przez Policję okazało się, że nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby takie obostrzenia w ogóle wprowadzać.

Próba pokazania na wykresie ogólnej liczby broni sportowej do utraconej broni sportowej. Ze względu na różnice skali te ostatnie wartości są całkowicie niezauważalne / Grafiki: Remigiusz Wilk

W latach 2008-2012 strzelcy sportowi utracili 15 pistoletów, jednego boka śrutowego i trzy rewolwery, czyli łącznie 27 sztuk broni na ponad 32 tysiące wykorzystywanych do sportu. Gdyby ktoś lubił statystyki, to 0,82 promila.

Całkowita liczba broni myśliwskiej do liczby broni utraconej

Nieco gorzej wypada to w przypadku myśliwych. W ciągu ostatnich 5 lat utracili oni 164 sztuki broni, z czego 62 boki, 54 sztucery, 28 dubeltówek, 10 kniejówek, 5 drylingów, 2 pojedynki, jedną strzelbę samopowtarzalną po jednej lufie śrutowej i kulowej. To wszystko na ponad 286 tysięcy sztuk broni, co daje 0,57 promila.

Najwięcej, bowiem aż 211 utracono w latach 2008-2012 broni gazowej – 130 pistoletów i 81 rewolwerów. To wszystko na 151 033 sztuki, czyli zaginęło 1,39 promila posiadanych gazówek.

W ostatnich 5 latach zaginęło 21 egzemplarzy broni pneumatycznej. W przypadku dziewięciu ostatnich Policja nie ma pojęcia, co to tak naprawdę było – karabinek, a może pistolet, a może jeszcze coś innego. Być może nie jest też pewne, czy w ogóle była to broń pneumatyczna, czyli konstrukcja wyrzucająca śruciny z energią wylotową większą, niż 17 J.

Biorąc pod uwagę, że w ciągu tych 5 lat zaginęły aż 4 paralizatory elektryczne na 253 w ogóle zarejestrowane, czyli 1,58 procenta (a nie promila), to faktycznie trzeba uznać, że ten rodzaj broni jest szczególnie podatny na kradzieże i utracenia w inny sposób. Może tylko dla nich jest sens wprowadzać dodatkowe obostrzenia?

Co ciekawe, w dostarczonych przez Policję danych nie występuje broń bojowa, służąca do ochrony osobistej, ale broń nazwana wojskową. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co to jest. Prawdopodobnie do jednego worka wrzucono zarówno broń bojową (do ochrony osobistej), jak też utraconą przez ochroniarzy i wszelkie służby państwowe, w tym również… Policję. Tak, aby zakamuflować straty. A te są dosyć duże, bo wynoszą w latach 2008-2012 łącznie 60 egzemplarzy, w tym 49 pistoletów, 9 rewolwerów i po jednym karabinku automatycznym i pistolecie sygnałowym.

Po co nam S1?

Wszystko to wskazuje, że policyjne zabiegi, aby przekonać społeczeństwo, że broń należy zamknąć w cięższych sejfach klasy S1, droższych średnio o kilkaset złotych od obecnie używanych, i narzucić ograniczenia co do jej maksymalnej liczby w rękach obywateli, nie mają żadnego realnego uzasadnienia. Nie dość, że broń utracona stanowi promil znajdującej się w legalnym obiegu, to jeszcze stale maleje liczba takich przypadków. I nie, nie przyczyniły się do tego żadne dodatkowe obostrzenia ze strony Policji. Wręcz przeciwnie, bo jak można zauważyć, mimo wszelkich wysiłków urzędników w niebieskich mundurach broni jest jednak w rękach zdrowych psychicznie, niekaranych obywateli coraz więcej. I co? I nic, liczba przestępstw spada.

Można zatem tylko spekulować, że skoro zmiany nie mają żadnego logicznego uzasadnienia, to ani chybi musi istnieć tajemnicza zmowa między biuralistami (a raczej biuralistkami) z warszawskich komend w pocie czoła obmyślającymi coraz to dziwaczniejsze zmiany przepisów, producentami sejfów klasy S1, a może nawet instytucją wydającą certyfikaty, czy dana szafa pancerna spełnia oczekiwania, czy też może nie. Tylko oni po zmianach otrzymają gwiazdkowe prezenty, reszta społeczeństwa będzie musiała do tego dopłacać.

Remigiusz Wilk


Broń i Amunicja - 04/2013
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.