Wydając zgodę na powrót do lotów Boeingów 787 FAA może ograniczyć ich loty nad dużymi akwenami. To uniemożliwi normalną eksploatację Dreamlinerów m.in. PLL LOT.
Boeing pracuje nad modyfikacją systemu zasilania elektrycznego, by uniknąć przypadków przegrzewania i zapłonów akumulatorów litowo-jonowych w samolotach Dreamliner (Dreamlinery ANA uziemione do maja, 2013-02-25). Zmiana konstrukcji baterii ma pozwolić na normalną eksploatację Boeingów 787. Okazuje się jednak, że nawet jeśli FAA (Federal Aviation Administration) zgodzi się na powrót Dreamlinerów do lotów, to zezwolenie może nie obejmować przelotów na dotychczasowych zasadach nad dużymi akwenami, regulowanych przepisami ETOPS (extended operations), obejmujących w szczególności pasażerskie samoloty dwusilnikowe.
Zakaz albo ograniczenie czasu lotów nad oceanami byłby poważnym ciosem dla linii lotniczych używających Boeingów 787 i samego producenta. Do czasu uziemienia Dreamlinerów dozwolona odległość od najbliższego lotniska nie mogła przekraczać 180 minut, co wystarczało do przelotów nad Atlantykiem czy Pacyfikiem. Koncern wnioskował nawet o jej zwiększenie do 330 minut, co miało umożliwić loty nawet nad np. Biegunem Północnym. Teraz nieoficjalnie mówi się o ograniczeniu odległości od najbliższego lotniska do 120 minut. Na podstawie doniesień z Japonii pisze o tym Reuters. Takie ograniczenie zmusiłoby linie lotnicze do zmiany tras na mniej korzystne ekonomicznie.
Straty, które dotąd poniósł Boeing z powodu zawieszenia lotów Dreamlinerów, są szacowane przez analityków na 450 mln USD. Obejmują one m.in. potencjalne odszkodowania dla przewoźników. Jeszcze większe straty ponosi koncern z Chicago z powodu wstrzymania dostaw nowych samolotów tego typu.