Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło

Nino Burdżanadze o wojnie w Gruzji

Strategia i polityka, 04 grudnia 2008

Droga do jedności kraju, czyli odzyskania przez Gruzję kontroli nad uznawanymi nadal przez społeczność międzynarodową za jej części, a utraconymi w wyniku sierpniowej wojny - Południową Osetią i Abchazją wiedzie tylko poprzez demokratyzację państwa, czyli odejście prezydenta Micheila Saakaszwilego i jego stylu władzy.

Tak uważa przebywająca w Polsce opozycyjna gruzińska działaczka polityczna - Nino Burdżanadze. Była liderka rewolucji róż z 2003, była przewodnicząca parlamentu gruzińskiego, założycielka nowej partii opozycyjnej - Demokratycznego Ruchu Zjednoczonej Gruzji - typowana jest po nieuchronnym upadku prezydenta Saakaszwilego na nowego szefa państwa.

Burdżanadze bardzo surowo oceniła decyzję Saakaszwilego o uruchomieniu sierpniowej wyprawy wojennej na zbuntowaną Południową Osetię podczas warszawskiej konferencji: Konsekwencje kryzysu gruzińskiego dla polityki wschodniej UE i NATO. Nie ma wątpliwości - stwierdziła - że Saakaszwili był systematycznie prowokowany przez Rosjan. Jednak jego wojenna ekspedycja była wynikiem tragicznie błędnej kalkulacji i tragicznie złego pojmowania sytuacji. W efekcie operacja, którą podjął była już na starcie skazana na tragiczny finał.

Burdżanadze powiedziała, że jest patriotką i los oderwanych od ojczyzny jej części leży jej głęboko na sercu, ale uważa, że droga do ich odzyskania wiedzie wpierw poprzez systematyczną demokratyzację Gruzji. Co należy rozumieć, że tylko Gruzja bez Saakaszwilego i jego metod sprawowania władzy może myśleć o przywróceniu władzy nad Południową Osetią i Abchazją. Po pierwsze demokratyzacja - twierdzi Burdżanadze, potem dopiero pokojowe kroki za poparciem i pomocą społeczności międzynarodowej, zgodnie z duchem i literą prawa na globalnych forach. Boleję nad tym, że w 5 lat po rewolucji róż nadal domagamy się w pełni demokratycznych metod sprawowania władzy, demokratycznych instytucji państwa, wolności politycznej i wolnych mediów - podsumowuje Burdżanadze. Tylko w pełni demokratyczna Gruzja ma szansę przekonać Osetyjczyków i Abchazów, że można budować wspólny dom na gruncie dobrosąsiedzkich stosunków - dowodziła.

Gruzinka uznała, że Rosja zareagowała przesadnie mocno na wyprawę wojenną Saakaszwilego, a poparcie dla separatyzmu osetyjskiego i abchaskiego nazwała otwarciem przez Moskwę własnej puszki Pandory, z uwagi na wielonarodowy i wielokulturowy charakter federacji rosyjskiej. Celem zaś strategicznym Rosji jest niedopuszczenie do członkostwa Gruzji w NATO.

Efekty ostatniego grudniowego brukselskiego szczytu ministrów spraw zagranicznych NATO, gdzie padła zapowiedź ewentualnego przyszłego członkostwa Tbilisi w Sojuszu przyjęła z ogromną radością, aczkolwiek jako realistka uznaje, że sukcesem będzie w najbliższym czasie jedynie zbliżenie się możliwie najściślej do partnerstwa z Atlantydami i Unią Europejską.

Burdżanadze podała, że przed rozlaniem się konfliktu w Abchazji mieszkało tylko 17% rdzennych Abchazów, aż 47% Gruzinów, a pozostali to Rosjanie i członkowie innych narodowości. Obecnie, wedle ocen Gruzinów, na terenach osetyjskich i abchaskich stacjonuje 10 razy więcej wojsk rosyjskich niż dawniej. Gruzini muszą zapewnić dach nad głową i utrzymanie ponad 100 tys. uchodźców z samej tylko Południowej Osetii.


Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.