Kilka dni temu przedstawiciele Kanady i Unii Europejskiej podpisali porozumienie o zniesieniu barier w transatlantyckim ruchu lotniczym. To najbardziej liberalna umowa tego typu. Wejdzie w życie w pierwszej połowie 2009.
Porozumienie stanowi, że przewoźnicy europejscy będą mogli wykonywać loty do Kanady z jakiegokolwiek lotniska na Starym Kontynencie. Znikną również ograniczenia ilościowe, jak i dotyczące cen biletów. Linie lotnicze z UE będą mogły również zawierać porozumienia o wspólnej sprzedaży biletów (code-share), także z liniami kanadyjskimi. Identyczne uprawnienia, w stosunku do połączeń z 23 krajami europejskimi, uzyskały przedsiębiorstwa kanadyjskie.
Według specjalistów Komisji Europejskiej, taka regulacja powinna doprowadzić do znacznego obniżenia kosztów połączeń lotniczych, a przez to - do wzrostu liczby przewożonych pasażerów, średnio o 500 tys. osób rocznie. Tylko w ciągu pierwszych 12 miesięcy obowiązywania nowych przepisów, spodziewane są w związku z tym korzyści gospodarcze w wysokości 72 mln Euro. Do obsługi zwiększonego ruchu lotniczego potrzeba będzie prawdopodobnie nawet tysiąca nowych pracowników.
Porozumienie ma także inny wymiar. Jest argumentem w negocjacjach z Waszyngtonem, na temat dalszego zliberalizowania przepisów umowy o Otwartym Niebie. Planowano bowiem, że już w 2010 przewoźnicy z UE i USA będą mogli realizować połączenia na terytorium partnera. Po drugie, Europejczycy mieli od tego terminu zdobyć prawo do wykupu udziałów w przedsiębiorstwach amerykańskich (zobacz: Otwarte Niebo ruszyło). Na razie jednak Waszyngton sprzeciwia się tej drugiej opcji, obawiając się - zasadnie - że borykające się z licznymi problemami rodzime linie, nie będą w stanie sprostać europejskiej konkurencji (zobacz: Stare, bo amerykańskie?).