Amerykańska The Wall Street Journal weszła w posiadanie map, opisujących stopień zagrożenia dla misji humanitarnych w Afganistanie. Wnioski ONZ są odmienne od oficjalnych zapewnień Białego Domu.
Niejawne mapy, które porównują sytuację między marcem a październikiem 2010, a które trafiły w ręce amerykańskich dziennikarzy, nie świadczą jeszcze o pogorszeniu się sytuacji militarnej w Afganistanie. Zima i początek wiosny to tradycyjnie okres zmniejszenia aktywności partyzantów. Październik zaś to jeszcze jeden z ostatnich miesięcy intensywnych działań, choć już nie o takim rozmachu, jak w sierpniu czy wrześniu.
Bardziej istotne są informacje, które gazeta uzyskała od pracowników ONZ. Stwierdzili oni, że według ich opinii tegoroczna sytuacja była o wiele gorsza, od tej z 2009. Kieran Dwyer, dyrektor łączności organizacji Narodów Zjednoczonych w Afganistanie, powiedział, że powiększył się obszar niestabilności wojskowej. Przejawia się to w coraz częstszych atakach na instytucje ONZ, traktowanych przez talibów, jako działające na rzecz Waszyngtonu, jak również na powiększaniu terenów, do których dostarczanie pomocy humanitarnej jest niemożliwe. Wynika to również z mapy, na której zaznaczono bardziej gorącymi kolorami tereny w północnej części kraju, dotąd uznawanej ze względnie spokojne.
Jest to zgodne z ostatnim raportem Pentagonu dla amerykańskiego kongresu, w którym stwierdzono, że liczba ataków podziemia w mijającym roku wzrosła o 70%, w porównaniu do 2009 i aż trzykrotnie, w porównaniu do 2007.
Dzięki przybyciu do południowych prowincji dodatkowych wojsk, głównie 30 tys. żołnierzy amerykańskich (zobacz również: Ilu jest Amerykanów w Afganistanie?), udało się przywrócić kontrolę rządu nad kilkoma względnie dużymi miejscowościami. Zainstalowanie tam posterunków afgańskiej policji i wojska, daje pewne nadzieje na stałe zmniejszenie możliwości działań talibów w prowincjach Helmand, Kandahar i w rejonie Kabulu. Wyparci stamtąd bojownicy przenieśli się jednak częściowo na północ.
Według jednego z zachowujących anonimowość oficerów, z którymi rozmawiali dziennikarze The Wall Street Journal wojskom koalicyjnym udało się osiągnąć pewne sukcesy, ale osiągnięty postęp jest kruchy i odwracalny.
Fakty te stoją w sprzeczności z optymistycznym wydźwiękiem wypowiedzi prezydenta Baracka Obamy w czasie jego grudniowej wizyty w Afganistanie. Stwierdził on wówczas zdecydowany postęp w działaniach koalicji i władz w Kabulu, powołując się głównie na zmniejszenie terenów kontrolowanych bezpośrednio przez talibów.