Według brytyjskiej organizacji Iraq Body Count, Nad Tygrysem i Eufratem w mijającym roku zginęło 3976 cywilów i policjantów, nieco mniej niż w 2009. Konflikt może trwać jednak jeszcze przez lata.
Aktywność irackiego podziemia jest obecnie kilkanaście razy mniejsza, niż w szczytowym okresie lat 2006-2007. Informacje o zamachach praktycznie znikły z doniesień światowych mediów, co nie oznacza, że ich nie ma. Codziennie dochodzi przynajmniej do kilku incydentów. Średnio dwa razy na dobę ładunki wybuchowe powodują śmierć cywilów, policjantów i żołnierzy. Giną również członkowie podziemia. Najbardziej niebezpiecznym rejonem kraju jest obecnie położony na północy Mosul, wraz z najbliższą okolicą.
Dzisiaj rano Iraq Body Count, brytyjska organizacja, zajmująca się zbieraniem informacji o sytuacji nad Tygrysem i Eufratem, opublikowała raport o stanie bezpieczeństwa w 2010. Z jej zestawienia wynika, że od początku roku zginęło 3976 irackich cywilów i policjantów. To o 704 osób mniej, niż w 2009.
Co więcej, liczba zamachów - a więc i strat wśród ludności - zmniejszyła się znacznie w drugiej połowie roku, po wycofaniu amerykańskich żołnierzy z formacji bojowych (zobacz: Ostatnia brygada wycofana z Iraku). Grudzień okazuje się najbardziej bezpiecznym w dotychczasowej historii.
Świadczy to o poprawie sytuacji w dziedzinie bezpieczeństwa i o przejściu konfliktu w okres niskiej intensywności. Z drugiej jednak strony autorzy raportu stwierdzili, że może on trwać jeszcze latami. Brakuje bowiem przesłanek do jego wygaśnięcia.
Zestawienia Iraq Body Count odnoszą się do zabitych wśród cywilów i policjantów. Nie zawierają w sobie liczby zmarłych Amerykanów (60 w 2010, głównie w wyniku wypadków), żołnierzy irackich i członków podziemia. Przedstawiane przez organizację liczby są z reguły nieco wyższe, o 20-30%, niż dane oficjalne.