Jedną z pierwszych ważnych decyzji nowego ministra obrony, Tomasza Siemoniaka, jest rezygnacja z remontu fregat typu Oliver H. Perry. Szef resortu uznał przedsięwzięcie za nieopłacalne.
W lakonicznym komunikacie MON poinformowano, że nowy szef resortu podjął decyzję w ramach przeglądu programu modernizacji technicznej Marynarki Wojennej RP. Powodem jest fakt, że ze względu na wiek i stan techniczny tych okrętów, pochodzących z lat 80-tych ubiegłego wieku, poniesione na remont nakłady finansowe nie zapewniłyby osiągnięcia pożądanych zdolności operacyjnych fregat.
W istocie, prace wycenione na równowartość 450 mln zł netto, mogłyby jedynie przywrócić zdolności operacyjne obu jednostkom, przy minimalnym zakresie modernizacji. Przedsięwzięcie, planowane na 3 lata, miałoby być realizowane w amerykańskich stoczniach (zobacz: Modernizacja fregat za 200 mln USD?).
Utrzymywanie pary wysłużonych okrętów - w istocie przeznaczonych przez US Navy na złomowanie - było krytykowane przez liczne środowiska już od wykrystalizowania się zamiaru ich nabycia, mimo uzasadnionych potrzeb utrzymania wyszkolonych załóg dużych okrętów wojennnych. Stało się jeszcze trudniejsze do obrony, po wydłużeniu okresu ich użytkowania, co wymagało coraz większych nakładów na remonty i serwisowanie. Zabierały one środki na przyspieszenie prac przy korwetach projektu 621 Gawron. Korwety te mają być następcami fregat OHP (zobacz: ORP Pułaski - pływający złom).
Przeznaczanie dużych kwot na OHP, przy jednoczesnym wstrzymywaniu prac przy pierwszym z Gawronów, było też jednym z podstawowych zarzutów, stawianych byłemu ministrowi obrony, Bogdanowi Klichowi (zobacz: Dymisja B. Klicha?)