Srebrne Castellon
Tegoroczne XVIII Mistrzostwa Świata w Lataniu Rajdowym już po raz kolejny zgromadziły najlepszych pilotów z całego globu, by wyłonić mistrzów tej sztuki latania. Były to mistrzostwa wyjątkowe pod względem rywalizacji sportowej, jak i miejsca, w którym je rozegrano. Hiszpania urzeka pięknem krajobrazu, a miejscowość Castellon wraz z lotniskiem znajdującym się bezpośrednio przy plaży, będzie nostalgicznym wspomnieniem zawodników.

Pierwszym elementem uczestnictwa w tych mistrzostwach było dotarcie na miejsce. Przebazowanie samolotów trwało dwa dni. Trasa tego lotu na długo pozostanie w pamięci za sprawą widoków i emocji z nim związanych. Zawodnicy wylecieli na XVIII Mistrzostwa Świata w Lataniu Rajdowym z lotniska w Lesznie. Tuż po wschodzie słońca cztery Cessny 152 wzbiły się w powietrze. Zaplanowane mieliśmy na pierwszy dzień trzy odcinki, każdy trwający około 3 godzin. Pierwszy przystanek zrobiliśmy w Niemczech w Bayreuth (EDQD). Po szybkim tankowaniu ruszyliśmy dalej w trasę, aż do francuskiego Colmar/Houssen (LFGA). Ze względu na lekkie opóźnienie musieliśmy zrezygnować z ciepłego posiłku i pognaliśmy dalej na południe Francji do Montelimar (LFLQ). Lądowaliśmy 15 minut przed zachodem słońca. Lokalni lotnicy pomogli nam znaleźć nocleg i dopiero potem mogliśmy napełnić nasze opustoszałe żołądki.
Następnego dnia, czyli w środę, wystartowaliśmy dopiero o 11:00 ze względu na późno złożony plan lotu. Po dwóch godzinach przekroczyliśmy granicę i zrobiliśmy przystanek w hiszpańskiej Ampuriabravie (LEAP). Tam nas przywitała typowa, gorąca śródziemnomorska pogoda. Było nam tak dobrze, że się trochę zasiedzieliśmy i wystartowaliśmy na ostatni 3-godzinny odcinek dopiero o 15:30. Lecieliśmy wzdłuż pięknego hiszpańskiego wybrzeża. W Castellon zastaliśmy już trenujące lądowania ekipy z Francji i RPA.
Zakołowaliśmy na swoje stojanki i przywitała nas pierwsza polska załoga w komplecie – Marek Kachaniak z Łukaszem Pawlakiem. Łączny czas przelotu wyszedł 14 godzin 20 minut. Warunki atmosferyczne na całej trasie były bardzo dobre. Szkoda tylko, że przez niemal cały czas mieliśmy lekki czołowy wiatr. Serdeczne podziękowania należą się naszemu liderowi przelotu – Krzysztofowi Wieczorkowi, który zaplanował całą trasę i przeprowadził bezpiecznie przez pół kontynentu.