Ludzi takich jak Ernest Hemingway czarni wojownicy określali mianem Dume. Słowo to oznacza po prostu prawdziwego mężczyznę, bowiem w ich rozumieniu honor, umiejętność skutecznego władania bronią i polowania są najcenniejszymi męskimi zaletami. Dla tego wielkiego pisarza ciągłe mierzenie się z naturą i trudami łowów było nie tylko realizowaniem życiowej pasji, ale i pokonywaniem własnych słabości, w nich szukał literackiego natchnienia, pisząc swoje ponadczasowe powieści.
Miał Hemingway ulubione egzemplarze broni i swoje sprawdzone kalibry. Jak wiadomo, cenił repetiery .30-06, a pocisk tego kalibru, w jego mniemaniu leczył nie tylko wszelkie dolegliwości, ale i ułomności ludzkiej natury. Niewielu myśliwych wie jednak, iż preferowaną strzelbą Ernesta Hemingwaya była horyzontalna dwunastka Winchestera, Model 21.
Broń powstała na początku lat 1930. Za ojców śrutówki uważa się wielką trójcę konstruktorów: George Lewisa, Thomasa Grossly Johnsona oraz Wiliama Roehmera. Otrzymali oni od firmy Winchester bardzo trudne zadanie: opracować broń nie ustępującą pod względem parametrów pokrycia, zbalansowania i trwałości doskonałym strzelbom angielskim. Rzecz to niebłaha, bowiem modele z Anglii nie bez przyczyny uważa się za twór prawie niedościgniony. Nikt ponoć nie ograniczał wydatków małego zespołu. Winchester Model 21 został ostatecznie dopracowany w początkach 1931.
Jack O Connor, znany ekspert z dziedziny broni śrutowej tak scharakteryzował nową strzelbę: wiem, iż przeczytawszy tę opinię, Anglicy zażądają mojej głowy, ja jednak zawsze wybrałbym Winchestera Model 21 z orzechowym łożem zamiast dowolnej, nawet najpiękniejszej dubeltówki, kiedykolwiek wyprodukowanej w Anglii. Uważam, że Winchester 21 to najmocniejsza pod względem mechanicznym i najbardziej niezawodna śrutówka ze wszystkich strzelb dwulufowych świata. Broń nie ma poprzecznego rygla Greenera ani żadnych dodatkowych, zbędnych rygli, pomimo to nigdy nie spotkałem żadnego egzemplarza tej broni z luzami, podczas gdy inne strzelby, zaopatrzone w większą liczbę zamknięć niż drzwi więzienia w Missisipi grzechoczą i telepią się jak stare wozy na drewno. (ciąg dalszy w numerze)
Marek Czerwiński