Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Grzegorz Zając

Minęło kilka miesięcy od doniosłego zdarzenia w lotnictwie europejskim, jakim był unoszący się pył wulkaniczny z islandzkiego wulkanu Eyjafjallajokull. Bez zbędnych emocji można dokonać podsumowania i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Przez ponad tydzień paraliżował on ruch lotniczy w Europie. Straty przewoźników lotniczych z odwołanych lotów i lotnisk sięgają setek milionów euro. Czy nie było możliwości zminimalizowania skutków wybuchu pyłu z Islandii? Czy w przyszłości może również dojść do chaosu lotniczego na skalę ogólnoeuropejską?

Pył wulkaniczny wyrzucany przez islandzki wulkan Eyjafjallajokull  doprowadził do całkowitego paraliżu ruchu lotniczego nad Europą

Pytań związanych z uniknięciem negatywnego wpływu vis maior, siły wyższej, jest dużo i nie zawsze proste są na nie odpowiedzi. Wybuch pyłu unaocznił skalę tragedii zarówno dla świadczeniodawców, jakimi są np. lotniska czy przewoźnicy, jak również dla świadczeniobiorców tych usług, tj. pasażerów. Wielogodzinne lub wielodniowe oczekiwanie na wznowienie lotu było niezapomnianym przeżyciem dla każdego.

Wulkan Eyjafjallajokull w Islandii wybuchł 14 kwietnia 2010. W wyniku erupcji zaczął unosić się pył, potencjalnie groźny dla silników samolotów. Władze poszczególnych państw stwierdziły, że wykonywanie lotów w chmurze pyłu zagraża bezpośrednio bezpieczeństwu powszechnemu. Wobec tego faktu, 15 kwietnia coraz więcej państw zaczęło zamykać przestrzeń powietrzną. Aż do 21 kwietnia, czyli przez tydzień, trwał paraliż komunikacji lotniczej na kontynencie.

Zamknięcie przestrzeni powietrznej w Europie było koszmarem dla ponad 10 mln pasażerów, którzy nie mogli odlecieć na wakacje czy w sprawach biznesowych, lub utknęli, będąc w tranzycie, na jednym z europejskich lotnisk. Panujący powszechnie brak informacji dotyczący dalszych losów tych osób wywoływał chaos i zamieszanie na lotniskach. Nie tylko zwykli pasażerowie mieli problemy, również kanclerz Niemiec Angela Merkel musiała borykać się z trudnościami wywołanymi przez pył islandzkiego wulkanu. Wracając z wizyty w USA musiała zatrzymać się w Lizbonie, nocując tam z 16 na 17 kwietnia, co uniemożliwiło jej oraz innym szefom państw i rządów na uczestniczenie w sobotnim pogrzebie prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Czy chmura pyłu z islandzkiego wulkanu była naprawdę groźna dla lotnictwa w Europie? W wywiadzie dla niemieckiego tygodnika Bild Am Sonntag, szef Air Berlin J. Hunold powiedział, że zamknięcie przestrzeni powietrznej nastąpiło wyłącznie na podstawie danych symulacji komputerowej wykonanych przez VAAC w Londynie. Wykonane przez Lufthansę oraz Air Berlin, 17 kwietnia, loty próbne potwierdziły, iż unosząca się chmura pyłu nie zagraża bezpieczeństwu samolotów. Podobne loty próbne wykonały holenderski KLM i francuski Air France 18 kwietnia, bez jakichkolwiek komplikacji.

Trudno znaleźć zadowoloną osobę, lub środowisko, z faktu zamknięcia przestrzeni powietrznej w Europie. Pasażerowie domagają się od przewoźników, i słusznie, odszkodowania za powstałe utrudnienia, a przewoźnicy od władz państwowych za poniesione straty w związku podjętą decyzją. Poszczególne lotniska również liczą straty.

więcej w numerze


Skrzydlata Polska - 01/2011
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.