Moja pierwsza fascynacja sztucerem lever action narodziła się w roku 2000, podczas polowania w jednym z kół łowieckich w Wielkopolsce. Na łowy zaprosił mnie serdeczny kolega, z którym dzieliłem zarówno pasję łowiecką jak i szacunek do broni. Tego dnia Święty Hubert obdarzył go sowicie - już podczas pierwszego pędzenia wyszły na niego dwa mocne dziki. Oba zostały odstrzelone z nostalgicznego Winchestera Model 94, kalibru .30-30, którym właściciel posługiwał się z dużą wprawą. Dystans wynosił nie więcej niż 40 metrów.
[podpis]Przeładowanie sztucera Puma /Zdjęcie: Marek Czerwiński[/zdjęcie]
Strzały padły szybko, niemal jak z broni samopowtarzalnej. Dla pierwszego dzika śmiertelnym okazał się pocisk soft point Winchestera, który lekko zaczepił serce. Odyniec padł po 10 metrach. Drugi, nieco mniejszy, dostał dwie kule na spóźnioną komorę i zrulował w śniegu kilkanaście metrów od myśliwego. Tak w praktyce sprawdził się legendarny sztucer systemu lewarowego ( lever action ) - broń, która podbiła Dziki Zachód i po dziś dzień cieszy się wielkim szacunkiem w obu Amerykach. Egzemplarz, który tak dobrze spisał się na polowaniu był dość nietypowy. Wykonany w wersji Sioux Carbine , posiadał bogaty grawerunek na mosiężnej komorze zamkowej, a na angielskiej kolbie znajdował się medalion poprzedniego właściciela.
(ciąg dalszy w numerze)