Program budowy nowego systemu obrony powietrznej budzi coraz większe emocje, choć wielkość związanych z nim zakupów pozostaje niewiadomą. Brakuje też sensownego kandydata na integratora przemysłowego.
MON powinno być integratorem, zarządzającym i głównym liderem technologiczno- przemysłowym projektu budowy nowoczesnego polskiego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, którego podstawy finansowe tworzy ustawa podpisana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego 12 kwietnia 2013. Samo zaś przedsięwzięcie powinno mieć status jednego z najważniejszych programów państwa, a nie projektu wyłącznie resortowego – twierdziła większość dyskutantów debaty o zestawach przeciwrakietowych proponowanych Polsce, zorganizowanej staraniem Biura Bezpieczeństwa Narodowego i Fundacji Kazimierza Puławskiego.
Szef BBN – Stanisław Koziej wyjaśnił, że według dokumentu sygnowanego w piątek przez prezydenta – nawet jeśli wzrost PKB państwa będzie na poziomie zerowym, to na realizację Tarczy Polski wydane zostanie corocznie nie mniej niż 20% środków przeznaczonych obecnie na modernizację techniczną sił zbrojnych, czyli około 1,2 mld zł. BBN prognozuje, że w okresie 2014-2023 program może być finansowany kwotą 8-12 mld zł.
Z kolei ze słów wiceministra obrony narodowej odpowiedzialnego za programy zbrojeniowe – Waldemara Skrzypczaka wynika, że nie przewiduje się przeprowadzenia klasycznego przetargu w dotychczasowym znaczeniu tego terminu. MON obecnie prowadzi tzw. dialog techniczno-ofertowy ze wszystkimi zagranicznymi spółkami, które chcą dostarczać swoje zestawy rakietowe dla Tarczy Polski. 2013 ma być okresem przygotowania do – jak się wydaje – ostatecznych decyzji politycznych w 2014. A program ma ruszyć właśnie w 2014. Oznacza to, że do końca bieżącego roku należy podjąć najważniejsza decyzję – kto i jak ma zarządzać perspektywicznie największym, po zakupie samolotów wielozadaniowych, programem zbrojeniowym współczesnej Polski. Na razie nie ma jasnych rozstrzygnięć w tej materii, a trzeba w tym wszystkim uwzględnić rolę polskiego przemysłu zbrojeniowego, co jasno głosi ustawa podpisana właśnie przez prezydenta. Wiadomo jedynie, że do tej pory nikt w Polsce nie zmierzył się z tak skomplikowanym projektem, w który zaangażowane może zostać kilkadziesiąt przedsiębiorstw krajowych i zagranicznych.
W dyskusji zwracano uwagę na to, że czasu jest coraz mniej, skoro oczekuje się, że pierwsze zestawy przeciwlotnicze pojawić się mają w linii już 2017. Deficyt czasu kusić będzie zaś decydentów (dzisiejszych i przyszłych) do sięgnięcia po gotowe rozwiązania importowane, bez oglądania się na polski przemysł (ten obecnie szacuje ostrożnie swój udział w projekcie na 50-60%). Zagraniczni dyskutanci podnosili też inne problemy, których na razie się nie dostrzega – analizę kosztów szkolenia, treningu, a także integracji wybranych zestawów rakietowych z już istniejącymi systemami polskiej OPL oraz z już zorganizowanym centrum zarządzania obroną przeciwrakietową państw europejskich NATO w Ramstein.
Jedno jest pewne – prezydencka Tarcza Polski jest ostatnią szansą na odrodzenie techniczne polskiego przemysłu zbrojeniowego. Jeśli MON wystąpi w roli zarządzającego i integratora programu, to właśnie resortowi obrony przypadnie zadanie przebudowy polskiego przemysłowego potencjału zbrojeniowego. Na razie w tym względzie panuje coraz większy bałagan, a program strategii polskiego przemysłu zbrojeniowego na najbliższe lata przygotowuje przede wszystkim Ministerstwo Gospodarki (Amerykański lobbysta, Hubert Królikowski nadal dyrektorem Departamentu Programów Offsetowych MG). Powstać ma on już za kilka tygodni. Tymczasem trwa oczekiwanie na rozstrzygnięcia Rady Ministrów w kwestii konsolidacji przedsiębiorstw państwowych (Koniec Bumaru?: Mikropęknięcia, silniki, wieże). Spory personalne i brak jednego decydenta nie wróżą dobrze możliwym rozstrzygnięciom.
Michael Makee – jeden z szefów wydziału obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej dowództwa sił zbrojnych USA w Europie podkreślił, że podczas rozmieszczania systemów NATO w Turcji szybko rozwiązano problemy integracji technicznej systemów dowodzenia, jednak najwięcej czasu pochłonęły kwestie... polityczne. A tego na razie nikt nie bierze pod uwagę. Poradził naszym planistom, że najpierw należy sobie zadać takie pytania jak: jakie jest faktyczne zagrożenie, jakiego obszaru chcemy bronić i przed czym, jeśli tylko miast – to wszystkich, czy wybranych, jeśli centrów dowodzenia i zarządzania – to jakich... W obronie bowiem muszą istnieć priorytety, nie można jej tworzyć bazując na ogólnikach.