Przedstawiciele NATO zaprzeczyli możliwości włączenia Kolumbii w skład organizacji. Deklaracja ta stanowi odpowiedź na niedawne słowa prezydenta tego państwa, mówiące o realnych planach członkostwa Bogoty w Sojuszu.
Deklaracja ta padła przy okazji kończącego się dzisiaj w Brukseli 2-dniowego spotkania ministrów obrony NATO. Stanowi ona dementi niedawnych słów prezydenta Kolumbii, Juana Manuela Santosa. Przed kilkoma dniami miał on zapowiedzieć zawarcie porozumienia o współpracy pomiędzy Kolumbią a Sojuszem, mającego w dłuższej perspektywie czasowej przerodzić się w stałe członkostwo Bogoty w strukturach tej organizacji.
Stanowisko Santosa wzbudziło sporo kontrowersji wśród części państw południowoamerykańskich. Zwłaszcza tych, które nie zgadzają się na poszerzoną ingerencję polityczną USA na kontynencie. W ocenie władz Boliwii, czy Wenezueli, zapowiedź bliskiej współpracy Bogoty z NATO, które postrzegane jest w tej części świata przede wszystkim przez pryzmat Waszyngtonu, miałoby stanowić przyczynek do zwiększenia amerykańskiej aktywności politycznej w Ameryce Południowej.
Wiele wskazuje jednak na to, że właśnie o taki efekt Santosowi chodziło. Ma on świadomość braku formalnej możliwości włączenia rządzonego przez niego państwa do NATO, czy też realnych planów intensyfikacji współpracy wojskowej z Sojuszem, dlatego też jego niedawna wypowiedź medialna miała służyć czysto regionalnym rozgrywkom politycznym. Należy pamiętać, że sojusz Bogoty z USA wzbudza w regionie wiele kontrowersji i krytyki. Jego głównym założeniem jest pomoc kolumbijskim władzom w zwalczaniu działających w kraju karteli narkotykowych oraz lewicowej partyzantki FARC (Bogota zadaje cios FARC, 2013-03-18). O ciche wspieranie tej drugiej oskarżane są rządy w Sucre i Caracas.