Amerykańskie władze lotnicze FAA wprowadziły w środę przepis, zmuszający linie lotnicze do wypełniania centralnych zbiorników paliwa azotem, zamiast pozostawiać w nim powietrze. Ma to zapobiec wybuchowi paliwa.
17 lipca 1996, ok. 20 minut po starcie z lotniska Johna F. Kennedy`ego w Nowym Jorku Boeing 747-131 linii Trans Word Airlines (lot numer 800), który miał dotrzeć do Paryża, a potem do Rzymu, wybuchł w powietrzu i spadł do Atlantyku. Zginęło 230 osób.
Początkowo śledztwo przejęło FBI, podejrzewając zamach terrorystyczny. Możliwość tę wykluczono jednak już po kilku dniach. Śledztwo przejęła komisja badania wypadków lotniczych. Rozpoczęło się najdłuższa i najdroższa procedura tego typu w historii lotnictwa cywilnego.
Ostatecznie, w 2000, ustalono, że przyczyną rozerwania w powietrzu TWA Flight 800 był wybuch centralnego zbiornika paliwa. Powstała w nim mieszanka paliwowo-powietrzna. Do tej pory nie ustalono z pewnością, co zainicjowało jej wybuch. Najbardziej prawdopodobna hipoteza mówi o powstaniu łuku elektrycznego na obudowie zbiornika. Nie był to jedyny taki wypadek. Wybuch zbiorników centralnych odnotowano m. in. w filipińskim B737, choć nie spowodował on tak straszliwych skutków.
By uniknąć w przyszłości podobnej katastrofy, Federal Aviation Administration wydały przepis, mówiący o konieczności napełniania azotem wolnych przestrzeni zbiorników paliwa. Gaz ten nie wchodzi w reakcje z paliwem i uniemożliwia powstanie iskry, która mogłaby doprowadzić do eksplozji.
Nowe instalacje będą musiały mieć wszystkie nowe samoloty pasażerskie z centralnym zbiornikiem paliwa, produkowane od 2010. Także 2730 amerykańskich samolotów pasażerskich tego typu, które zostały już wyprodukowane, będą musiały zostać zmodernizowane w ciągu najbliższych 9 lat.
Koszt całego programu szacuje się na 1,2 mld USD.