W Boliwii rozbiła się prezydencka Super Puma, z 4 lotnikami i oficerem na pokładzie. Wszyscy zginęli. Śmigłowiec był jednym z 2 tego typu, pożyczonych przez Wenezuelę dla obsługi prezydenta Evo Moralesa.
Do zdarzenia doszło ok. 15.30 w niedzielę czasu miejscowego, w rejonie wsi Colomi, w górskim terenie, ok. 250 km na wschód od La Paz. O katastrofie, z dużym opóźnieniem, poinformował miejscowy rolnik. Wrak znaleziono dzięki niemu dopiero w poniedziałek (w nocy na wtorek czasu polskiego). Na razie nie są znane przyczyny, ani przebieg wypadku. Wiadomo jedynie, że zginęła 4-osobowa załoga - wenezuelscy żołnierze - i boliwijski oficer.
Super Puma wystartowała do ostatniego lotu z Cochabamy, gdzie obsługa zatankowała paliwo. W sobotę śmigłowiec przewiózł bowiem prezydenta w rejon Cobija, gdzie rozpoczęła się wizyta odległych, amazońskich regionów kraju. Załoga miała wykonać lot powrotny do stolicy w poniedziałek.
Wenezuela posiadała do niedzieli 8 Eurocopterów AS 332 Super Puma. Dwa z nich zostały wypożyczone dla prezydenta Boliwii, jako maszyny dyspozycyjne. Wojska lotnicze Boliwii nie dysponują bowiem śmigłowcami, które mogą spełniać takie funkcje. Są wyposażone m.in. w amerykańskie Bell UH-1H Iroquois (12 egz.) i 10 małych MD500 Defender (10 egz.).
Nie był to pierwszy wypadek wenezuelskiego śmigłowca w Boliwii. Do pierwszego doszło w ubiegłym roku, w rejonie Cochabamy. Zginęło 3 boliwijskich żołnierzy i wenezuelski pilot.