WSJ donosi, że na początku 2014 ćwiczebny przeciwpancerny pocisk kierowany Hellfire, użyty wcześniej w czasie ćwiczeń NATO w Europie, omyłkowo trafił na Kubę. Ćwiczenia odbywały się w Hiszpanii (baza Rota). Po ich zakończeniu przez Niemcy (Frankfurt) i Francję trafił do Paryża, na lotnisko Charlesa de Gaulle’a. Stamtąd miał być wysłany do Orlando na Florydzie, skąd go pierwotnie wyekspediowano, ale został załadowany do samolotu Air France lecącego do Hawany.
Producent pocisku, Lockheed Martin, i władze USA zwrócili się do rządu kubańskiego o zwrot pocisku. To jednak dotąd nie nastąpiło, nawet mimo przywrócenia w lipcu 2015 stosunków dyplomatycznych pomiędzy Waszyngtonem a Hawaną. Amerykanie obawiają się, że Kubańczycy mogli przekazać przypadkową zdobycz Rosjanom, Chińczykom lub Północnym Koreańczykom. Hellfire w wersji ćwiczebnej jest co prawda pozbawiony głowicy bojowej, ale zawiera wszystkie czujniki i systemy sterowania oraz naprowadzania. Może więc posłużyć m.in. do analiz możliwości zakłócenia ich funkcjonowania.
Władze USA prowadzą śledztwo, które ma wyjaśnić okoliczności w jakich doszło do omyłki. Nie wykluczają działań obcych służb specjalnych lub przestępców. Jednak za najbardziej prawdopodobny uznają splot wielu feralnych przypadków.
AGM-148 Hellfire to naprowadzany laserowo przeciwpancerny pocisk kierowany klasy powietrze-powierzchnia. Jego masa przekracza 45 kg. Może stanowić uzbrojenie m.in. śmigłowców i samolotów bojowych lub bezzałogowych statków latających oraz – w odpowiednich wersjach – platform naziemnych i nawodnych.