Zakończyła się biznesowa część wystawy lotniczej ILA w Berlinie. Po dwóch dniach dla specjalistów przyszła pora na zwykłych zwiedzających.
W tegorocznej wystawie lotniczej ILA w Berlinie wzięło udział 1017 wystawców z 37 państw. Na płycie lotniska i w powietrzu można oglądać 200 statków powietrznych. Wystawcy mają do dyspozycji 250 tys. m2 powierzchni wystawienniczej pod dachem i na płycie lotniska Schoenefeld / Berlin Brandenburg International, zaadaptowanej na Berlin Expo Center Airport.
Choć w statystykach ILA 2016 wygląda interesująco, rzeczywistość nieco od tego obrazu odbiega. Już ubiegłe lata były ubogie w informacje biznesowe i prezentacje techniczne, tegoroczna edycja wypada jeszcze gorzej. Tak naprawdę cała wystawa skupia się wokół dwóch tematów dotyczących rynku niemieckiego – jednym z nich jest przetarg na system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, a drugim zbliżający się przetarg na następców ciężkich śmigłowców transportowych Sikorsky CH-53G (ILA 2016: Boeing oferuje Niemcom H-47F ER , 2016-06-03, ILA 2016: CH-53K dla Niemiec, 2016-06-02).
Na wystawie dominuje niemiecki przemysł lotniczy i obronny, w tym niemiecka część grupy Airbus oraz Bundeswehra. Organizatorzy chcąc zwiększyć atrakcyjność wystawy zaprosili liczne start-upy rozwijające nowe rozwiązania technologiczne i konstrukcyjne, w tym wiele pomysłów na wytwarzanie części lotniczych technologią drukowania 3D.
Drugiego dnia wystawę zwiedziła minister obrony RFN Ursula von der Leyen oraz federalny minister transportu i cyfryzacji Alexander Drobint. To również sygnał osłabienia berlińskiej wystawy. W latach poprzednich otwarcia dokonywała kanclerz Angela Merkel.
Tegoroczna wystawa jest również wyjątkowo krótka, trwa tylko cztery dni – najkrócej z dotychczasowych edycji. Niejako przy okazji warto przypomnieć, że pierwsza wystawa lotnicza w Berlinie 109 lat temu, trwała… pół roku.