Nie USA, ale Chiny są największym inwestorem w Afganistanie - ujawnił przebywający w Polsce były minister spraw zagranicznych tego kraju - dr Abdullah Abdullah. Pekin lokuje corocznie kwoty szacowane na kilka miliardów USD, przede wszystkim w rozwój kompletnie zrujnowanej infrastruktury afgańskiej.
Dla porównania, przed kryzysem Chiny inwestowały w amerykańskiej przestrzeni gospodarczej dziennie kilka milardów dolarów. Drugim poważnym inwestorem w Afganistanie są Indie. Przekazują one corocznie na odbudowę kraju równowartość 1,5 mld USD.
Innym wielkim dostawcą kapitału inwestycyjnego był Iran. Teheran budował drogi i stacje benzynowe za dziesiątki milionów dolarów i skłonny był zaoferować znacznie więcej. Republika Islamska proponowała nawet rządowi prezydenta Hamida Karzaja zawarcie porozumienia o współpracy i respektowaniu wzajemnych interesów, co otworzyłoby drogę do jej dalszego zaangażowania finansowego - poinformował Abdullah. Wszystko zostało jednak ostatecznie storpedowane przez potężną presję ekipy George W. Busha na prezydenta Karzaja. Pod wpływem Amerykanów dobrze rozwijająca się współpraca młodego rządu afgańskiego z Iranem została zerwana. Obecnie - sądzi były afgański minister - po zmianie władzy w Waszyngtonie i deklaracjach ekipy Obamy o rychłym uruchomienia dialogu z Teheranem, jest duża szansa na powrót inwestycji irańskich w Afganistanie.
Dr Abdullah (obecnie w opozycji) podczas spotkania w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych w Warszawie ocenił realne siły ANA, czyli nowej armii afgańskiej na ponad 50 tys. żołnierzy i oficerów, do tego doliczyć trzeba ponad 70 tys. policjantów. Niestety w przeważającej części obie formacje tworzą analfabeci. Jego zdaniem, to co media biorą za obecne nieformalne spotkania władz afgańskich z talibami w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej, jest jedynie dialogiem z tymi wodzami opozycji, którzy już wycofali się z realnej walki z ekipą prezydenta Karzaja. Metodą małych kroków, przeciąganiem na swoją stronę tych, którzy mają już dosyć walki, można osiągnąć względną stabilizację - przekonuje Abdullah.
Aby zrozumieć to, co dzieje się w Afganistanie trzeba sobie uświadomić ogromny wpływ Pakistanu i jego służb specjalnych na wiele ugrupowań afgańskiej zbrojnej opozycji - wyjaśniał były minister. Na pytanie - czy siłom międzynarodowym potrzeba więcej wojsk i sprzętu - Abdullah odpowiada zdecydowanie twierdząco. Ocenia on, że niezwykle istotna dla sukcesu misji ISAF/NATO w Afganistanie jest ścisła współpraca sojuszników z lokalnymi jednostkami armii afgańskiej i policji. Jeśli jej nie ma i przeważa arogancka izolacja - prowadzi to do pomyłek i tragedii, w których, od bomb samolotów Sojuszu Atlantyckiego giną tysiące niewinnych Afgańczyków.
Tragedią są także dla dr. Abdullaha, który ustąpił z rządu prezydenta Karzaja, związki lokalnych władz z organizacjami narkotykowymi. Ale czasami tylko w ten sposób można sobie zapewnić wpływ na to, co dzieje się na głębokiej afgańskiej prowincji.