Amerykańska straż graniczna poinformowała o wzroście przemytu narkotyków, przy pomocy ultralekkich statków latających. W ostatnią sobotę jeden z nich uległ wypadkowi. Pilot zbiegł.
Przedstawicie Border Patrol nie ujawnili rodzaju statku powietrznego. Miejscowa prasa sugeruje jednak, że mogła być to motolotnia.
Funkcjonariusze służb granicznych potwierdzili, że wcześniej udało im się zlokalizować inny ultralekki statek powietrzny, przy czym jego pilot zginął. Nie jest przy tym jasne, czy wyniku wypadku lotniczego, czy działań straży granicznej.
Przynajmniej dwa przypadki przekroczenia granicy takim sposobem, w ostatnim okresie, odnotowała także lokalna prasa z rejonu Tucson.
Funkcjonariusze twierdzą, że jest to wyraz desperacji przemytników. Granica lądowa jest dobrze strzeżona i zabezpieczona dodatkowo zaporą z wysokiego płotu. Poprawił się również monitoring prywatnego ruchu lotniczego. Większość niezarejestrowanych samolotów jest przechwytywana przez stacjonarną sieć radarową. W związku z tym, przemytnicy zwrócili swoją uwagę na motolotnie, które dzięki niewielkim wymiarom, małej prędkości i wysokości lotu, mogą nie zostać wykryte.
Przedstawiciele Border Patrol zapewniają, że można je jednak zlokalizować, dzięki obserwacji wzrokowej oraz wykorzystaniu mobilnych, samochodowych stacji radiolokacyjnych, które strzegą już południowej granicy USA.
Trzeba jednak przypomnieć, że meksykańscy przemytnicy kopiują sprawdzone i skuteczne wzory. Motolotnie wykorzystywali komandosi Hezbollahu do penetrowania północnej granicy Izraela. Loty wykonywano w nocy, a pas najeżonych czujnikami zapór, pokonywano z wyłączonym silnikiem. Tymczasem granica z Libanem ma tylko kilkadziesiąt km, jest również nieporównywalnie lepiej chroniona, niż rozległa granica między USA a Meksykiem. Dlatego - mimo zapewnień funkcjonariuszy - większość lotów kończy się sukcesem.