Prace przy odnalezionym 19 stycznia 2020 w lesie pod Bieruniem wraku amerykańskiego bombowca średniego B-25 z sowiecką załogą prowadzone są pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Tychach, archeologa Olafa Popkiewicza oraz wojskowych saperów z uwagi na odkrycie szczątków rosyjskich lotników oraz sporą ilość amerykańskiej amunicji do półcalowych kaemów samolotu.
Tymczasem udało się zrekonstruować ostatnią misję odnalezionej pod Bieruniem maszyny.
Samolot do akcji nad okupowaną przez Niemców zachodnią częścią Polski przed 75 laty – 19 stycznia 1945 wysyłał gwardyjski 15. Sewastopolski Pułk Bombowy, od maja 1944 w składzie 4. gwardyjskiej Briańskiej Dywizji Lotnictwa Dalekiego Zasięgu (przemianowanej potem na 14 dywizję gwardii) 4 korpusu lotniczego gwardii. Najprawdopodobniej mamy do czynienia z samolotem North American B-25D-30 o numerze 36509, oznaczonym numerem indywidualnym 03, który wystartował do swojego ostatniego lotu wieczorem 19 stycznia 1945 dowodzony przez lejtnanta gwardii pilota Alieksieja Boczina. Na prawym fotelu zasiadał 21-letni mładszyj liejtnant gwardii Nikołaj Fiodorowicz Korolew, z przodu w oszklonym nosie miejsce zajmował nawigator mładszyj liejtnant gwardii 21-letni Gieorgij Iwanowocz Bander, za nimi zaś radiotelegrafista-strzelec – starszyna (sierżant) gwardii – 19-letni Michaił Fiodorowicz Szackij, w ogonie natomiast siedział strzelec tylny – młodszy sierżant gwardii – 18-letni Władimir Andiejewicz Pułkow.
Z taką załogą rosyjski Mitchell wyszedł w powietrze z jednego z lotnisk korpusu lotnictwa dalekiego zasięgu nieopodal Winnicy na północny zachód od Lwowa. Uważa się, że celem misji bombowej załogi Boczina był węzeł kolejowy czeskiej Ostrawy. Ale w chmurze samolotów bombardujących mogły się także kryć Mitchelle, które wykonywały tej nocy zadania specjalne – przerzut skoczków-dywersantów na tyły wroga. Może o tym świadczyć fakt, że świadkowie zdarzeń sprzed 75 laty pamiętają, iż po zestrzeleniu B-25 Boczina Niemcy znaleźli zwłoki rosyjskiego żołnierza ze spadochronem, którego nie zdążył użyć i w kombinezonie pod którym miał eleganckie ubranie i sporą porcję niemieckich Reichsmarek… W komorze bombowej Boczin mógł zatem transportować grupę komandosów. Wówczas liczba ofiar tragedii pod Bieruniem byłaby większa niż etatowa załoga, co sugerują opowieści o licznych ekshumacjach i pochówkach w latach 1950.
Amerykański bombowiec z czerwonymi gwiazdami został przechwycony przez nocny myśliwiec Luftwaffe – Junkersa Ju-88G z I/NJG.5, operującej w styczniu 1945 z lotniska Ohlau – dziś to Oława-Stanowice. Wówczas zadaniem patrolującej 3-osobowej załogi por. Wernera Rappa była osłona Wrocławia, który także atakowały rosyjskie bombowce 15. pułku. Po przechwyceniu Mitchella Boczina, Ju-88 zestrzelił go w rejonie Oświęcimia po 20:00 czasu lokalnego. Rapp zanotwał w swoim raporcie, iż do ziemi posłał nocny bombowiec rosyjski typu Ił-4. Nie było to pierwsze zwycięstwo nocne Rappa nad Polską. Wcześniej zestrzelił m.in. także sowieckiego Li-2. Nie jest wykluczone, że B-25 spod Bierunia miał inne zadanie niż cała reszta samolotów 14. pułku i przerzucał sowiecki oddział komandosów na Śląsk, skoro był prowadzony przez niemiecki radar osłaniający podejścia do twierdzy Breslau.
Z cała pewnością gwardyjski 14. pułk bombowy wykonywał w latach 1944-1945 zadania specjalne, a więc transportował i zrzucał skoczków. W kronice jednostki znajdujemy, iż w 1944 miała ona na swoim koncie 1191 operacji lotniczych, z czego 84 specjalne. W tym 148 lotów nad Węgrami i 150 nad Rumunią. Ogólny nalot bojowy – 5561 h. Od lutego 1945 sowiecki pułk Mitchelli działał z lotniska w Mielcu atakując Wrocław, Gdańsk, Hel, Świnoujście i Szczecin, a potem także Berlin (B-25 odnaleziony pod Bieruniem, 2020-01-20).