Tom Enders, prezes Airbusa, poinformował, że przedsiębiorstwo prowadzi studia nad wprowadzeniem bezpośredniego przesyłu danych o parametrach lotu do naziemnych centrów kontroli.
Po ostatniej katastrofie A330 nad Atlantykiem, ciągle nie można znaleźć rejestratorów lotu, zatopionych na dnie oceanu (zobacz: A330 - awaria wszystkich systemów). Ich brak był podstawową przyczyną, dla której francuskie biuro badania wypadków lotniczych BEA, nie było w stanie określić przyczyny tragedii, w oficjalnym oświadczeniu z 2 lipca. To z kolei uniemożliwia sformułowanie zaleceń dla załóg i konstruktorów samolotów pasażerskich.
Sytuacja ta spowodowała, że władze Airbusa rozpoczęły prace nad budową systemu, który byłby zdolny przekazywać wszystkie dane, gromadzone w czarnych skrzynkach, na bieżąco, do naziemnych centrów kontroli lotów. Już obecnie część danych przekazywana jest automatycznie, w przypadku wystąpienia uszkodzeń systemów samolotów. Pozwala to na przygotowanie się do ewentualnych napraw ekipom mechaników, a przez to, do skrócenia czasu pozostawania samolotów poza normalną eksploatacją (zobacz: Ostatnie minuty A330). Dane te są jednak niewystarczające do określenia przyczyn ewentualnych wypadków.
Prezes Airbusa ujawnił, że za prace koncepcyjne odpowiedzialni są Patrick Gavin, szef inżynierów europejskiego koncernu i Charles Champion, szef służb serwisowych. Maja oni zaprosić do współpracy zakłady przemysłowe, ośrodki badawcze i władze lotnicze.
Rozwiązanie problemu wymaga zastosowania zupełnie nowych systemów przesyłu danych. Obecnie wykorzystywane mają za małą przepustowość, dla przekazywania na bieżąco danych, gromadzonych w rejestratorach lotów.