Amerykańskie biuro bezpieczeństwa transportu (NTSB), poinformowało o kolejnym przypadku wystąpienia błędnych wskazań przyrządów pokładowych Airbusa A330. Tym razem należącego do Northwest Airlines.
25 czerwca Airbus A330-323, nr rej. N805NW, leciał z Hong Kongu do Tokio. Ok. 80 km na południowy-zachód od Kogoszimy zbliżył się do strefy i umiarkowanych turbulencji. Po kilku minutach wyłączył się autopilot i zdalne sterowanie wektorem ciągu. Wskazania prędkościomierza zmieniały się znacznie w ciągu krótkiego czasu. Zadziałał alarm, informujący o przekroczeniu maksymalnej prędkości. Zmieniały się również - choć w mniejszym stopniu - wskazania wysokościomierza.
W związku z tym włączyło się alternatywne urządzenie kontroli. Załoga przeszła jednak na sterowanie ręczne. Po minucie objawy ustały, jednak wkrótce sytuacja powtórzyła się, tym razem na dwie minuty.
W związku z tym piloci zmienili kierunek lotu, by jak najszybciej opuścić strefę burzy. Po wyjściu z obszaru turbulencji, wskazania przyrządów pokładowych wróciły do normy, jednak nadal nie działał system kontroli lotu w standardowym trybie.
Samolot bez problemów kontynuował lot i wylądował na tokijskim lotnisku Narita. Nikomu nic się nie stało. W związku z tym, że wydarzenie miało miejsce w japońskiej przestrzeni powietrznej, dochodzenie rozpoczęły miejscowe władze lotnicze. Przekazały one jednak śledztwo NTBS, zadowalając się skierowaniem do komisji swojego reprezentanta.
Wadliwe wskazania prędkościomierzy były już notowane na A330. Przedstawiciele Airbusa od pewnego czasu prowadzą wymianę wadliwych podzespołów. Nie wszystkie A330 zostały jeszcze zmodernizowane.
Wydarzenie z 25 czerwca jest o tyle istotne, że podobne problemy - a dokładnie odebranie sygnały alarmowego o zbyt małej prędkości, zanotowano w przypadku niedawnej katastrofy liniowego Airbusa tego samego typu nad Atlantykiem. Do tej pory nie udało się jednak ustalić przyczyn tragedii (zobacz: Zidentyfikowano ciało pilota A330).