Jemeńskie media donoszą, że według wstępnych ustaleń komisji, badającej przyczyny czerwcowej katastrofy Airbusa A310-324 u wybrzeży Komorów, samolot został pomyłkowo zestrzelony przez francuski okręt wojenny. Francja do tej pory kwestionowała stan techniczny maszyn Yemenii.
Przypomnijmy, że Airbus, lot IY 749, wystartował 29 czerwca o 21:30 ze stolicy Jemenu - Sany, kierując się do stolicy Komorów - Moroni. Część pasażerów na jego pokładzie przesiadła się z samolotu A330-200, który przyleciał z Paryża. Do katastrofy doszło w czasie podejścia do lądowania, już 30 czerwca, kilkanaście minut przed planowanym zakończeniem lotu. Samolot wpadł do oceanu. Na pokładzie było 142 pasażerów - głównie obywateli Francji i Komorów, oraz 11 członków załogi (zobacz: Rozbił się jemeński A310). Przeżyła tylko jedna osoba, francuska nastolatka.
W rejonie trasy lotu panowały fatalne warunki atmosferyczne. Wiał bardzo silny wiatr, ponad 60 km/h. Pierwsze, oficjalne wypowiedzi przedstawicieli Yemenii sugerowały, że właśnie te czynniki mogły być przyczyną tragedii.
Władze w Paryżu z kolei kwestionowały stan techniczny samolotu, powołując się na fakt, że maszyna w 2007 została poddana inspekcji władz lotniczych, w czasie postoju na lotnisku francuskim, wykrywając liczne uchybienia. W związku z tym, że Airbus został potem skierowany na inne trasy, inspekcji nie powtórzono. Zbierane po wypadku dane świadczą jednak o tym, że także inne kraje europejskich kwestionowały stan techniczny samolotów Yemenii.
Linie lotnicze twierdzą, że samolot był badany, zgodnie z międzynarodowymi standardami i został dopuszczony do lotu. Był użytkowany od 19 lat.
W ostatnich dniach sierpnia wydobyto z głębokości 1200 m rejestratory lotu maszyny. Powinno to ostatecznie wyjaśnić sprawę wypadku przez mieszaną komisję, składającą się ze specjalistów z Francji, Komorów i Jemenu oraz przedstawicieli Airbusa.
Jednak w piątek i w sobotę w jemeńskich i części arabskojęzycznych mediów pojawiły się artykuły, w których o katastrofę oskarżano francuskie okręty wojenne, odbywające w rejonie Komorów niezaplanowane manewry. Dziennikarze powoływali się przy tym na jednego z członków komisji, który miał twierdzić, jakoby badanie zapisów rejestratorów lotu miało bez wątpliwości wskazywać na pocisk przeciwlotniczy, jako bezpośrednią przyczynę katastrofy.
Informacje o pobycie na północ od Komorów okrętów wojennych potwierdziła francuska ambasada w Sanie, jednak z zastrzeżeniem, że ćwiczenia zakończyły się poprzedniej nocy.
Faktem jest jednak, że żadne inne, niezależne źródła nie potwierdziły tych rewelacji. Także władze Jemenu oficjalnie nie sformułowały jakichkolwiek zarzutów wobec Francji.