Dwoje Francuzów, 59-letni pilot i 63-letnia pasażerka, przeżyli wczorajszy wypadek śmigłowcowy w rejonie Rodan-Alpy. Doszło do niego z powodu bardzo silnej mgły.
Wbrew informacjom, podanym przez część polskich mediów, dwójka Francuzów nie uratowała się, skacząc z awionetki, ani - jak brzmiały pierwsze, sprostowane później doniesienia miejscowych mediów - ze śmigłowca. Był to zwyczajny wypadek.
Pilot wystartował z Megève i miał zamiar wylądować w Valence. Kilkadziesiąt kilometrów od celu, już w górach, pilot wleciał jednak w obszar bardzo gęstej mgły. Z tego powodu leciał wolno i stosunkowo nisko. Ok. godziny 15.30, u podnóża góry Serre de Montue, w rejonie Rodan-Alpy, śmigłowiec prawdopodobnie zahaczył o drzewa i spadł.
Upadek zamortyzowała gruba na metr warstwa śniegu. Pilot poszedł po pomoc, po godzinie docierając do terenów zamieszkałych i precyzyjnie określając miejsce upadku ratownikom. Znaleźli oni pasażerkę, która była już wyziębiona (temperatura wynosiła ok. -10ºC), skarżyła się również na bóle klatki piersiowej i kręgosłupa, jednak nie odniosła poważnych obrażeń. Oboje zostali przewiezieni na obserwację do pobliskiego szpitala.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi równolegle miejscowa policja i komisja badania wypadków lotniczych. W stosunku do pilota, który znalazł się w krytycznych warunkach pogodowych, nie wysunięto jednak dotychczas żadnych zarzutów.