Samoloty Cessna 336/337 i pochodne powinny przejść kosztowne inspekcje i naprawy. Na samolocie tego typu, który rozpadł się w powietrzu, zginęło wczoraj pięciu Polaków.
W grudniu 2009 prezes Cessna Skymasters Owners and Pilots Association, Herb Harney poinformował, że tysiące samolotów Cessna powinno przejść inspekcję struktury mocowania skrzydeł. Cessna opracowywała wówczas procedurę Supplemental Inspection Documents (SID), obejmującą sprawdzenie okuć skrzydeł samolotów 336/337 Skymaster, w poszukiwaniu zmęczeniowych pęknięć i korozji. W USA jest to dobrowolne w wypadku małych samolotów napędzanych silnikami tłokowymi, ale operatorzy mogą też zostać do tego zobowiązani. Procedura jest skomplikowana i zdaniem Harneya może kosztować nawet 60 tys. USD, czyli więcej niż są warte obecnie najstarsze Skymastery.
Problem dotyczy nie tylko Skymasterów, ale też innych górnopłatów wyprodukowanych przez Cessnę ponad 20 lat temu, w których zastosowano podobne rozwiązania konstrukcyjne. W skrajnym wypadku może to być nawet 140 tysięcy samolotów. Cessna informowała, że SID miałaby być stosowana od lipca 2010, poczynając właśnie od Skymasterów.
Na początku stycznia rzecznik Cessna Aircraft Company, Doug Oliver przyznał, że przedsiębiorstwo pracuje nad rozwiązaniem problemu. Dodał, że kłopoty z wytrzymałościową zmęczeniową mogą dotyczyć przede wszystkim zbudowanych w układzie dwubelkowym Cessna 337 Skymaster. Występują w nich bowiem większe obciążenia niż w górnopłatach zbudowanych w układzie klasycznym, jednokadłubowym.
We wczorajszej katastrofie samolotu Cessna T337G Turbo Super Skymaster w wersji Riley Rocket, która rozpadła się w powietrzu (Rozbiła się Cessna 337), zginęło 5 osób - obywateli polskich. Powodem katastrofy nie było uszkodzenie okuć mocujących skrzydła, a oderwanie nietypowych końcówek - wingletów. Także w tym przypadku w grę może jednak wchodzić zmęczenie materiału spowodowane niewłaściwymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi (obciążenia są tym większe, że winglety stanowią jednocześnie dodatkowe zbiorniki paliwa).