Mieszkaniec Kalifornii zgłosił kradzież swojego samolotu dwa lata po fakcie, nie zdając sobie wcześniej z tego sprawy. Zawłaszczone samoloty są często wykorzystywane do przemycania narkotyków.
Mieszkaniec Ballico w Kalifornii zgłosił się w ostatnią środę na miejscowy posterunek policji, informując o skradzeniu swojej Cessny 310. Kupił ją w 2007, przyleciał na lotnisko w pobliskim Turlock, postawił w hangarze i odtąd nigdy jej nie odwiedził. Uważał się za właściciela do czasu przysłania informacji amerykańskich władz lotniczych o wygaśnięciu pozwolenia na latanie, z adnotacją... o sprzedaży maszyny w 2009.
Okazało się, że samolot został skradziony i nieprawnie sprzedany w kwietniu 2009, po czym ponownie zmienił właściciela. Został wczoraj odnaleziony i będzie zwrócony mieszkańcowi Ballico. Szacuje on, że wartość starej maszyny w dniu kradzieży wynosiła jedynie ok. 25 tys. USD, a Cessna wymagała w niedalekiej przyszłości remontu.
Wydarzenie mogłoby być jedynie anegdotą, gdyby nie fakt, że zwraca uwagą na rozpowszechnione w USA i Kanadzie zjawisko kradzieży prywatnych samolotów. Według danych organizacji, zrzeszających pokrzywdzonych, co roku dotyka ono średnio kilkudziesięciu maszyn. Wiele z nich trafia potem do Ameryki Południowej i służy przemytnikom narkotyków.
Ułatwia to swoisty bałagan w administracji FAA. Na 357 tys. zarejestrowanych obecnie w USA samolotów prywatnych i pasażerskich, odnośnie aż 119 tys. maszyn istnieją wątpliwości, co do ich przynależności. Dotyczy to braku adnotacji o zmianach właścicieli, niepełnych danych, w tym braku odpowiednich adresów zamieszkania, zagubienia dokumentów, wreszcie braku pewności czy samolot jest zdatny do lotu, czy powinien zostać wykreślony z ewidencji.