Wczoraj rozpoczął się strajk części pracowników Air France, w związku z planami parlamentu wprowadzenia 48-godzinnej zwłoki między ogłoszeniem strajku a przerwaniem pracy.
Związki zawodowe Air France zdążyły już przyzwyczaić swoich pasażerów do przerw, spowodowanych akcjami strajkowymi. Niemal cały ubiegły rok upłynął pod znakiem przygotowań do protestów tego typu, przy czym prace przerywano kilka razy, głównie ze względu na plany zmniejszenia zatrudnienia w Air-France-KLM.
Wczoraj rozpoczął się kolejny, czterodniowy strajk części pracowników spółki, praktycznie wszystkich branż. Tym razem jednak powodem są kwestie polityczne, a konkretnie przygotowywana w parlamencie nowelizacja ustawy o związkach zawodowych. Zakłada ona, że od ogłoszenia strajku, do przerwania pracy musi upłynąć 48 godzin, co ma pozwolić pracodawcy na przygotowanie alternatywnych rozwiązań i zminimalizowanie utrudnień. Politycy twierdzą, że proponują takie rozwiązanie w trosce o interesy klientów, głównie podróżnych.
Związkowcy natomiast uważają, że podważa to sens prowadzenia akcji strajkowych, skoro nie będą one mogły doprowadzić do wywierania odpowiednio silnego nacisku na właścicieli.