Ustępująca administracja prezydenta George`a Busha przekaże na początku lutego senatowi skrót projektu budżetu resortu obrony na 2010. Zakłada on wydanie 587 mld USD, o 75 mld więcej, niż w 2009.
W normalnych warunkach, resort przekazałby parlamentarzystom kilka tysięcy stron dokumentów - szczegółowy projekt budżetu, który powinien zostać zatwierdzony pod koniec roku. Jednak w związku ze zmianą administracji prezydenckiej, ustępujący urzędnicy wszystkich resortów przygotują jedynie ramowe projekty, zawierające się na kilkudziesięciu stronach. Staną się one podstawą do stworzenia budżetu państwa już przez nowych członków rządu, a dopiero po tym, projekty wrócą do poszczególnych resortów, dla pełnego przygotowania propozycji. W związku z tym, oczekiwana jest zwłoka - pełny tekst spodziewany jest nie na początku lutego, a najszybciej w kwietniu.
Mimo tego znane są już założenia finansowe resortu obrony. W 2010, amerykańscy podatnicy mają na niego wydać 587 mld USD. 75-miliardowy wzrost wydatków ma zostać przeznaczony przede wszystkim na koszty rozbudowy jednostek piechoty (zobacz: Droższa US Army), a także na wydatki remontowe czy wzrost pensji.
Podobnie, jak w poprzednich latach, nie są to jedyne wydatki obronne. Oprócz sum wydawanych na programy nuklearne przez resort energetyki, kwot na zabezpieczenie terytorium państwa, wypłacanych przez departament bezpieczeństwa krajowego czy kosztów opieki lekarskiej nad weteranami (co pochłonie prawdopodobnie 70-80 mld USD), kontynuowane będzie finansowanie działań w Iraku i Afganistanie.
Na razie nie wiadomo, w jakim wymiarze. Nie jest to bowiem pewne nawet, w stosunku do 2009. Pentagon wykorzystuje już, przyznane wcześniej na pierwszą połowę bieżącego roku budżetowego, 68 mld USD. Na drugą połowę szef departamentu obrony, Robert Gates - który pozostanie na stanowisku także za Baracka Obamy - przewiduje wystąpienie do parlamentu o kolejne 69,7 mld USD. Zastrzega jednak, że liczba ta została określona podstawie szacunków podległego resortu. Może ona ulec zmianie, w przypadku zmiany strategii wobec Iraku, co zapowiadał przyszły prezydent.