Niemieckie Ministerstwo Obrony oficjalnie wykluczyło możliwość zakupu wielozadaniowych samolotów bojowych Lockheed Martin F-35A Lightning II jako następców uderzeniowych Tornado, używanych obecnie przez Luftwaffe (wojska lotnicze). Nie wiadomo, jak na tę decyzję wpłynęła najnowsza informacja Pentagonu o niezadowalającej prognozie trwałości użytkowej F-35B, według której samoloty tego typu, pochodzące z pierwszych partii produkcyjnych i używane przez US Marine Corps, mają być zdolne do wylatania zaledwie 2100 h, zamiast deklarowanych przez Lockheeda 8000 h (Wstępna zdolność bojowa F-35B RAF, 2019-01-10, Gotowość operacyjna włoskich F-35A, 2018-12-02).
Jak podają miejscowe media, powołując się na źródła z Bundeswehry, pod uwagę brane są obecnie dwa typy: Eurofighter Typhoon i Boeing F/A-18E/F Super Hornet (oferowany razem z samolotem walki elektronicznej EA-18G Growler). Resort obrony naszych zachodnich sąsiadów ma poprosić obydwa przedsiębiorstwa o dodatkowe informacje dotyczące kwestii operacyjnych, kosztów i terminów dostaw.
Posunięcie takie nie stanowi zaskoczenia. Berlin od kilkunastu miesięcy oficjalnie faworyzuje zmodernizowanego Eurofightera, w produkcję którego zaangażowane są Airbus, Leonardo i BAE Systems. Głównym argumentem jest utrzymanie zdolności i miejsc pracy w europejskim przemyśle lotniczym i zbrojeniowym, a także dobrych relacji z Francją, która zadeklarowała współpracę z Niemcami w ramach kilku kluczowych projektów obronnych (NGF i niemieckie dylematy, 2018-11-23).
Przeciwnicy takiego wyboru twierdzą, że Eurofighter nie ma jednej z najważniejszych zdolności pozwalającej na wypełnienie zobowiązań Berlina wobec NATO – nie jest przystosowany do przenoszenia broni nuklearnej. Jednak według przedstawicieli europejskiego konsorcjum prowadzone są prace badawczo-rozwojowe w tym kierunku, dzięki którym nuklearny Eurofighter uzyskałby by całkowitą zdolność bojową w 2025.
Według źródeł niemieckich utrzymanie w linii ok. 90 Tornad po 2030 kosztowałoby niemieckich podatników ok. 8 mld euro. Jednak niektórzy eksperci i wojskowi uważają, że najlepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie w eksploatacji części z nich, przystosowanych do przenoszenia broni nuklearnej, dzięki czemu Niemcy nadal pozostałyby atomowym mocarstwem, bez kontrowersji i rozgłosu.