Amerykańskie NTSB opublikowało raport końcowy z wypadku, w którym eksploatowany przez iAero Boeing 737 stracił w locie płetwę grzbietową. Wypadek miał miejsce w szczytowym okresie tzw. pandemii, 19 maja 2020. Boeing 737-800, zn. rej. N820TJ, leciał z lotniska Victorville Southern California Logistics (KVCV) do San Diego International (KSAN) w Kalifornii w USA. Na jego pokładzie znajdowało się 88 pasażerów i 7 członków załogi.
Gdy samolot wzniósł się na wysokość 8000 stóp (ok. 2,4 km), załoga usłyszała głośny huk. To prawdopodobnie wtedy odpadła od niego płetwa grzbietowa przed usterzeniem pionowym. Piloci sprawdzili wskazania silnika i inne systemy. Wszystkie były normalne, więc załoga postanowiła kontynuować lot, który trwał zaledwie 41 minut. Samolot bez problemów wylądował w San Diego. Dopiero tam mechanicy znaleźli uszkodzenie.
Brakowało nie tylko płetwy, ale także trzech paneli w dolnej lewej części stabilizatora pionowego. Znaczne uszkodzenia znaleziono na przedniej krawędzi lewego statecznika poziomego. NTSB poinformowało, że nie udało się odzyskać żadnej z brakujących części.
Dochodzenie Biura doprowadziło do wniosku, że problem wyniknął z tego, iż śruby mocujące płetwę grzbietową do kadłuba nie są wymienne. Tymczasem kontrola powłoki kadłuba pod płetwą wymaga odkręcenia 14 z nich. Nie wszyscy mechanicy wiedzą jednak o tym, że każda z nich musi trafić na swoje wcześniejsze miejsce, bo mają taką samą średnicę, ale różną długość. Te najkrótsze, wkręcone na miejsce dłuższych mogą się więc samoczynnie wykręcić pod wpływem drgań. A po nich kolejne...
Po incydencie Boeing musiał zmienić instrukcję obsługi samolotów modelu 737. Teraz mechanicy muszą zwracać na długość wykręcanych śrub, a te zostały specjalnie oznakowane. Boeing 737-800, zn. rej. N820TJ, wrócił zaś – po naprawie – do normalnej eksploatacji.