Wczoraj w południowym Libanie siły zbrojne ostrzelały dwa izraelskie samoloty. Lotnictwo południowego sąsiada notorycznie narusza przestrzeń powietrzną tego kraju.
O incydencie poinformowały służby prasowe libańskiego ministerstwa obrony. Odnotowują one niemal codzienne przypadki naruszania przestrzeni powietrznej tego kraju. Bardzo rzadko jednak dochodzi do ostrzeliwania izraelskich samolotów.
Przypadki tego typu można traktować raczej jako ostrzeżenie i wyraz sprzeciwu wobec polityki południowego sąsiada, naruszającego prawa suwerennego państwa i zapisy rezolucji 1701 Rady Bezpieczeństwa ONZ, określające warunki zakończenia wojny z 2006.
Bejrut nie posiada bowiem systemów przeciwlotniczych, zdolnych do zadania istotnych strat lotnictwu Izraela, nie może się także zdecydować na otwarty konflikt. Liban dysponuje jedynie wkm-ami kalibru 14,5 mm (ZPU-1/-2/-4), zestawami ZU-23-2 oraz kilkoma ZU-23-4, jak również naramiennymi wyrzutniami Strzała-2.
Izrael tłumaczy, że loty są niezbędne do śledzenia dostaw syryjskiej broni dla Hezbollahu (zobacz: Izrael chce zaatakować Liban?). Władze w Damaszku stanowczo i stale zaprzeczają, by zaopatrywały tę organizację.