Anatolij Isjakin, szef Rosobronexportu ujawnił dzisiaj dane o sprzedaży koncernu w 2010. Jego wartość to 8,6 mld USD, a więc więcej, niż informował wcześniej rząd.
Dane, przedstawione przez Isjakina, różnią się znacznie od informacji przekazanych przez Igora Dmitrijewa, szefa federalnej służby współpracy wojskowej i technicznej (FSWTC), nadzorującej rosyjski handel specjalny (zobacz: Rosyjski eksport - 10 mld USD). Dementują również pierwsze zapewnienia rosyjskich mediów, że Rosobronexport potwierdził doniesienia FSWTC. Wszystko wskazuje na to, że przez pomyłkę posługiwano się danymi za 2009.
Dyrektor generalny koncernu powiedział bowiem dzisiaj, że wartość sprzedaży wyposażenia wojskowego osiągnęła w ubiegłym roku 8,6 mld USD. To o 1,2 mld więcej niż rok wcześniej.
Największymi odbiorcami rosyjskiej broni są niezmiennie Indie, Algieria i Chiny. W strukturze eksportu nadal dominują samoloty i śmigłowce, jednak od lat udział sprzętu lotniczego spada. Obecnie wynosi on ok. 40%, gdy w 2008 wskaźnik ten miał wartość 56% (zobacz: Wzrost rosyjskiego eksportu o 10%).
W 2010 wzrósł również portfel zamówień, do 38,5 mld USD. W bieżącym roku wartość eksportu Rosobronexportu powinna wzrosnąć do 9,5 mld USD.
Isjakin obniósł się również do informacji prasowych o ogromnych, potencjalnych stratach, związanych z rewoltami w krajach arabskich (zobacz: FR może stracić 4 mld USD). Stwierdził, że zamieszki i zmiany władz nie mają bezpośredniego wpływu na wyniki finansowe, gdyż większość kontraktów - w tym z Libią - była dopiero negocjowana. Wymieniona wartość strat może dotyczyć dłuższej perspektywy czasu, jednak szef centrali handlu specjalnego wyraził optymizm, co do możliwości sfinalizowania kontraktów również w nowej sytuacji politycznej. Położył przy tym nacisk na nadzieje, związane z długofalową współpracą z Egiptem.