Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło

Ghazni bez ataków green-on-blue

Wojska lądowe, Strategia i polityka, 21 września 2012

Od 2008, kiedy Polacy objęli pieczę nad prowincją Ghazni w Afganistanie, nie zanotowano ani jednego przypadku ataku funkcjonariuszy policji lub armii afgańskiej na polskich żołnierzy lub współdziałających z nimi Amerykanów.

Polacy wyróżniają się wśród innych kontyngentów ISAF/NATO szczególnie dobrymi stosunkami z ludnością prowincji Ghazni, z jej władzami administracyjnymi oraz siłami ANA i policji / Zdjęcie: Dowództwo Operacyjne

Źródłem tej informacji jest Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych (DOSZ) – struktura bezpośrednio odpowiedzialna za działania zagraniczne Wojska Polskiego, po najnowszej dramatycznej decyzji Sojuszu Atlantyckiego o zawieszeniu współpracy ISAF/NATO z siłami afgańskimi, czego powodem była rosnąca liczba ataków funkcjonariuszy i żołnierzy oficjalnych formacji rządowych Kabulu na oddziały NATO (NATO zawiesza współpracę z Afgańczykami, 2012-09-19).

Według przedstawicieli DOSZ, Polakom udało się w oddanych pod ich opiekę regionach nawiązać i utrzymać przyjacielskie wręcz stosunki z lokalnymi formacjami rządowymi, czego nie można powiedzieć o innych kontyngentach. I co najważniejsze, uniknąć większych incydentów powodujących ofiary wśród ludności cywilnej podczas prowadzenia operacji w Ghazni. Co, jak się uważa, w przeważającej mierze inicjuje ataki Afgańczyków w mundurach służb podległych Kabulowi na siły sojusznicze, określanych w nomenklaturze NATO jako akcje zielonych przeciwko niebieskim, czyli green-on-blue (zielony oznacza oddziały sprzymierzone, niebieski – własne).

Najnowszym, w serii incydentów green-on-blue, było starcie żołnierzy australijskich z afgańskimi w południowej części prowincji Uruzgan. 29 sierpnia 2012, podczas scysji 60 Australijczyków z 80 Afgańczykami z ANA (Afghan National Army) w wysuniętej bazie Wahib, doszło do strzelaniny. Afgański sierżant Hekmatullah zabił trzech i ranił dwóch żołnierzy australijskich z grupy zadaniowej 3. batalionu RAR, a następnie uciekł z miejsca awantury. Australijczycy odpowiedzieli 3 września nocnym rajdem na wioskę Sola, w której zabito dwie osoby i zatrzymano dalszych 12 w tym kobietę. Przewieziono ich do bazy Tarin Kowt i zaczęto przesłuchiwać, co spowodowało oburzenie tubylców.

W efekcie doszło do wymiany ostrych not między prezydentem Afganistanu – Hamidem Karzajem a ministrem obrony Australii – Stephenem Smithem, której osią był problem, czy Australijczycy działali samowolnie, czy też mieli formalną zgodę dowództwa na poszukiwania sprawcy zabójstw z 29 sierpnia. W międzyczasie sierżant Hekmatullah przedostał się do lokalnych oddziałów talibów, którzy zaczęli go promować jako bohatera walczącego z obcymi. Armia australijska wyznaczyła za niego nagrodę w wysokości 5 tys. dolarów.

Tak, czy inaczej nie można zaprzeczyć, że wstydliwa kwestia ataków funkcjonariuszy i żołnierzy w mundurach oficjalnych formacji afgańskich na wojska ISAF/NATO staje się poważnym problemem. Może on podważyć może sens strategii przekazywania odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju formacjom afgańskim. 5 września 2012 w Brukseli w Kwaterze Głównej NATO gen. John Allen – głównodowodzący siłami ISAF podał niepokojące dane.

W 2011 ataki typu green-on-blue przyniosły tylko 6% wszystkich śmiertelnych ofiar wśród żołnierzy koalicji. Tymczasem tylko do końca sierpnia 2012 z rąk Afgańczyków w mundurach poległo aż 15% wszystkich zabitych ze strony ISAF/NATO. Według Brukseli, do początku 2012 września zanotowano 34 takie ataki, w których zginęło 45 żołnierzy sojuszniczych.

Pierwszym posunięciem, jeszcze przed obecnym kompletnym odseparowaniem formacji Sojuszu Atlantyckiego od żołnierzy afgańskich, stało się wstrzymanie 22 sierpnia szkolenia 1000-osobowej grupy świeżo zwerbowanych policjantów afgańskich przez amerykańskich komandosów (USA wstrzymuje trening Afgańczyków, 2012-09-04). Amerykanie podali, że nowi rekruci muszą przejść dodatkowa procedurę sprawdzającą. W podobny sposób wstrzymano proces przeszkolenia aż 16 300 kandydatów na żołnierzy afgańskich sił specjalnych. Oni także mają zostać ponownie prześwietleni.

Analitycy twierdzą jednak, że tylko niewielka część owych ataków green-on-blue jest efektem zakonspirowanych spisków przeciwników rządów Karzaja, czy akcji utajnionych talibów w armii. Większość incydentów, wedle dowódców ISAF, powodują trudne do wyobrażenia różnice kulturowe między żołnierzami ANA, a ich zagranicznymi sojusznikami, co powoduje niesnaski, prowadzi do konfliktów, awantur i w konsekwencji do użycia broni.

Na tym tle Polacy w mundurach wypadają znakomicie. Okazuje się, że znacznie lepiej niż wiele renomowanych armii świata poczynamy sobie w obcym, wielokulturowym środowisku (Polacy odzyskali bsl US Army, 2012-08-08). Nie może być jednak wątpliwości, że za kulisami wielu starć Afgańczyków w mundurach z żołnierzami ISAF drzemie niechęć, czy wręcz ukrywana ich wrogość do Amerykanów po spaleniu Koranu przez amerykański personel wojskowy w lutym 2012. Było to dla wielu, nawet bardzo lojalnych, ale głęboko wierzących wojskowych ANA aktem świętokradztwa.

W wielu przypadkach młodym rekrutom afgańskim po prostu puszczają hamulce po tak zwanych pomyłkach wojsk ISAF, w wyniku których ofiarami bomb czy pocisków padają ich krewni ze zniszczonych przez przypadek wiosek. Wyładują oni wówczas swoją złość na przypadkowych umundurowanych cudzoziemcach nie licząc się z konsekwencjami.

Rośnie także niepokojąco liczba zbrojnych rozpraw wewnątrz samej armii afgańskiej i policji. I są one niestety niezwykle krwawe. The New Jork Times podał, że tylko do września 2012, doszło 35 takich incydentów i kosztowały one życie 53 żołnierzy ANA i policjantów, zaś 22 dalszych odniosło w nich rany. Wśród oficerów ANA mówi się, że także i w ten sposób załatwiane są zadawnione porachunki rodzinnych klanów.


Powiązane wiadomości


Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.