Wiadomości
Ukraińskie media donoszą o coraz większej liczbie skandali związanych z produkcją latających bezzałogowców dla rodzimych sił zbrojnych – prawdopodobnie największym biznesie, który rozwija się w czasie wojny z Rosją. Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) prowadzi m.in. dochodzenie w sprawie korupcji dotyczące jednego z największych dostawców bsl – Fire Point. To przedsiębiorstwo, którego właściciele są bliscy prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu.

Przy okazji tych informacji portal Strana.ua donosi, że bardzo niska jest jakość dostarczanych siłom zbrojnym bezzałogowców. Według źródeł wojskowych, aż 60% bsl dostarczanych na zamówienia państwowe nie nadaje się do użytku. Muszą być one naprawiane przez żołnierzy w jednostkach. Jeden z informatorów portalu twierdzi, że prawie połowa jego podwładnych przez całą dobę zajmuje się demontażem otrzymywanych bezzałogowców, ich naprawą i ponownym montażem.
Strana.ua wymienia kilka powodów niskiej jakości dostarczanych przez ukraińskie przedsiębiorstwa bezzałogowców. Pierwszym są warunki, w jakich powstają bsl. Są one w większości produkowane w warunkach domowych, w garażach, przez niespecjalistów, którzy nie mają odpowiedniego zrozumienia procesów technologicznych. Problemem jest też niska jakość komponentów, z których składane są bsl. 99% z nich pochodzi z Chin, gdzie wcześniej były wytwarzane przede wszystkim do zastosowań cywilnych. Wojna na Ukrainie przyniosła wzrost zamówień (także ze strony Rosji). Chińczycy zwiększyli produkcję bez dbania o jej jakość, bo wojskowe bezzałogowce są w praktyce produktami jednorazowego użytku.
Trzecim powodem niskiej jakości ukraińskich bsl jest korupcja w agendach państwowych. Jej centrum jest Ministerstwo Obrony. Za łapówki kontrakty uzyskują przypadkowi dostawcy, nie gwarantujący odpowiedniej jakości dostaw. Dodatkowo korupcja powoduje wielokrotne przeszacowanie cen dostarczanych bsl w stosunku do kosztów ich wytwarzania (montażu).
Powszechną praktyką jest też dostarczanie sprzętu wyłącznie na papierze. Nieraz jednostki otrzymują zaledwie połowę zamówionych bsl. W warunkach wojny jest to trudne do zweryfikowania. Wystarczy, że dowódcy odpowiedzialni za odbiór bezzałogowców potwierdzą realizację zamówienia. Oczywiście nie za darmo.