Italia to wspaniały kraj, słoneczny w sensie meteorologicznym i kulturowym, obfitujący w piękne krajobrazy, świetne jedzenie i bezpretensjonalne, a jednocześnie wielkie wina, bijące na głowę przereklamowaną, francuską konkurencję. Słyną Włochy i Włosi ze swojego dolce vita, czyli umiejętności sycenia się życiem, ze sztuki i z żywiołowości.
Nie słyną Włosi natomiast ze swoich przewag wojennych, przynajmniej w ciągu ostatnich stu lat. Chociaż stereotypowy obraz żołnierzy z Italii podczas II wojny światowej nieco blednie, kiedy wczytać się w wyczyny doborowej Savoia Cavalleria na froncie wschodnim, czy włoskich spadochroniarzy, to jednak nie da się ukryć, że do wojaczki Włosi nadają się gorzej, niż do dolce vita.
Tym bardziej dziwić może włoski talent w dziedzinie techniki wojennej. Włosi w ogóle są świetnymi inżynierami i już ten mechaniczny talent jakoś nie pasuje do śródziemnomorskiego temperamentu, a kiedy przyjrzeć się włoskiemu uzbrojeniu z pierwszej połowy XX wieku, to jawi nam się obraz zupełnie nie przystający do braku cnót wojowniczych wśród używających tego sprzętu żołnierzy. Nowatorskie rozwiązania techniczne, połączone z czasem może niezbyt starannym wykonaniem, ubiera się we Włoszech zawsze w wysmakowane stylistycznie wzornictwo przemysłowe, które w Polsce z właściwym Polakom zamiłowaniem do makaronizmów uparcie nazywa się designem. I to właśnie design jest cechą, odróżniającą od innych Berettę Px4 Storm, którą ekipa Broni i Amunicji wypróbowała ostatnio na gościnnej strzelnicy Mazowieckiego Towarzystwa Strzeleckiego. W każdym innym przypadku, artykuły takie rozpoczynam od charakterystyki technicznej danej broni, jednak tutaj, ponieważ mamy do czynienia z pistoletem włoskim, zacznę właśnie od wzornictwa.
Rodzina Storm
Px4 Storm należy do rodziny Storm, w której, oprócz tego pistoletu, wchodzą karabinek samopowtarzalny Rx4 (strzelający nabojem .223 Remington) i karabinek na amunicję pistoletową Cx4 (testowany w BiA 03/2006). Trzech przedstawicieli tej rodziny łączy jedynie nazwa oraz wzornictwo właśnie, które zeszło z desek kreślarskich znanej włoskiej firmy Giugiaro Design.
Jak wygląda Beretta Px4 Storm opowiadać czytelnikom nie muszę, obraz przemawia lepiej niż tysiąc słów, a fotografie pistoletu zamieszczone są obok. Pozwolę sobie jednak przedstawić moją opinią na temat miękkich linii tejże Beretty. Otóż, chociaż jestem wielkim zwolennikiem włoskiego wzornictwa, zarówno w dziedzinie militarnej jak i chociażby motoryzacyjnej, to pistolet Px4 po prostu mi się nie podoba. W ogóle mam problem z linią Storm. Znośny wydaje się karabinek na amunicję pistoletową Cx4, przy całych jego futurystycznych kształtach jest to broń o ładnej linii, składna i ciesząca oko, być może dlatego, że i w jej klasie konkurencja nie jest zbyt duża. Niestety, karabinek samopowtarzalny Rx4 wygląda jak nieudolna zabawa wykonana programem graficznym, w której posklejano kawałki różnej broni. Sam Px4 nie jest aż tak zły, na pewno jest ładniejszy od wielu innych pistoletów na plastikowym szkielecie, od słowackiego K100, z którym dzieli zasadę działania (opisywanym w BiA 02/2007), od polskiego Wista, zapewne również od Glocka (który z wzornictwem przemysłowym nie ma nic wspólnego, podporządkowując w całości swoją klockowatą formę względom utylitarnym).
Ryglowanie obrotem lufy
Beretta Px4, jest w zasadzie Berettą 8000 Cougar ustrojoną w nowe szatki, czyli w plastikowy szkielet i inny zamek, na szczęście ciągle stalowy. Na pewno jest to jednak pistolet nowszy, niż liczący sobie z górą ćwierć wieku Glock, w polskiej prasie ciągle opisywany jako ultranowoczesny.
Tak samo jak Cougar, Px4 ryglowany jest na zasadzie obrotu lufy. Jest to system spotykany rzadziej, niż browningowskie przekoszenie lufy, acz obecny w historii samopowtarzalnej broni krótkiej praktycznie od początku, po raz pierwszy zastosowany w austro-węgierskim pistolecie Steyr-Roth wz.1907, ostatnio coraz powszechniejszy, w słowackim K100, Mauserze M2, nieudanym Colcie All American czy rosyjskim GSz-18. (ciąg dalszy w numerze)
Szczepan Twardoch