Przedstawiciele Interpolu potwierdzili, że twarde dyski, zdobyte w czasie marcowego ataku sił kolumbijskich na obóz partyzantki FARC, są oryginalne.
Według władz Kolumbii, w przejętych 1 marca komputerach należących do zabitych bojowników Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC), znajdowały się dane o wspieraniu organizacji przez Ekwador i - przede wszystkim - Wenezuelę, sumą 300 mln USD (zobacz: Wojna Kolumbii z Ekwadorem i Wenezuelą?).
Później władze w Bogocie zaczęły twierdzić, że prezydent Wenezueli jest osobiście zaangażowany w popieranie lewicowej partyzantki. W ubiegłym tygodniu takie samo stanowisko zaczęli prezentować Amerykanie. Wczoraj dodali, że po głębokiej analizie danych, być może podejmą stosowne kroki wobec Wenezueli - FARC jest bowiem uznana za organizację terrorystyczną.
Hugo Chavez niezmiennie twierdzi, że to insynuacje, a jedyne związki z jego osobą mogą dotyczyć wyłącznie pośrednictwa w negocjacjach o uwolnieniu zakładników. Dyplomaci tego kraju dawali do zrozumienia, że dane mogły zostać sfałszowane.
Władze Kolumbii zwróciły się w związku z tym do Interpolu z prośbą o ekspertyzę twardych dysków. W czasie wczorajszej konferencji prasowej Ronald Noble (Amerykanin), sekretarz generalny organizacji, stwierdził, że twarde dyski, zawierające prawie 38 tys. dokumentów, nie zostały zmanipulowane i z całą pewnością pochodzą z obozu partyzantów. Dodał jednak, że specjaliści Interpolu nie dokonali analizy zawartości merytorycznej materiałów. Według nieoficjalnych informacji, policjanci są jednak przekonani, że dane z dysków świadczą o poparciu FARC przez Hugo Chaveza.
Sprawa nie jest jednak jednoznaczna. Według doniesień mediów z krajów, nie będących sojusznikami USA, wynika, że partyzanci posługiwali się prostym szyfrem, nie używając nazwisk. Stąd nie znaleziono żadnego bezpośredniego odniesienia do prezydenta Wenezueli.
W reakcji na konferencję prasową, Hugo Chavez stwierdził, że będzie musiał głęboko zrewidować politykę względem Kolumbii. Zagroził wprost zamrożeniem importu z tego kraju. Wartość wymiany handlowej między obu państwami wynosi rocznie ok. 6 mld USD.
Sprawa ma jeszcze jeden aspekt. Dzień przed konferencją, Hugo Chavez odniósł się do wstępnych planów rządu w Bogocie, które zakładają stworzenie bazy amerykańskiej na terenie ich kraju, w miejscowości La Guajira, niedaleko granicy z Wenezuelą. Chavez zagroził, że w przypadku realizowania tych zamierzeń, powróci do kwestii żądań terytorialnych wobec Kolumbii. Część pogranicza, łącznie z La Guajirą, stanowi bowiem teren sporny.
Próba stworzenia przyczółka USA w Kolumbii wynika z faktu, że Amerykanie będą musieli w najbliższym czasie opuścić bazę morską w manta. Leży ona bowiem w Ekwadorze, który zawiązał ścisły sojusz z Wenezuelą. Prezydent Ekwadoru, Rafael Correra zapowiedział, że nie przedłuży 10-letniego okresu dzierżawy bazy i w 2009 usunie Amerykanów z portu.