Podczas wczorajszych (20.04) naziemnych testów załogowej kapsuły orbitalnej Crew Dragon doszło do anomalii w pracy silników. Testy są prowadzone w obiekcie SpaceX (Landing Zone 1) w Cape Canaveral Air Force Station. W pewnym momencie z miejsca, gdzie testowana jest kapsuła zaczęły wydobywać się widoczne z daleka kłęby dymu.
Rzecznik SpaceX poinformował, że wstępne testy stacjonarne Crew Dragon zakończyły się pomyślnie, ale w kolejnej fazie doszło do anomalii w pracy silników. Z kolei przedstawiciele 45th Space Wing USAF poinformowali, że nikomu nic się nie stało. Teraz prowadzona jest kontrola kapsuły i urządzeń pomiarowych.
Nie podano, która kapsuła jest używana w testach. Najprawdopodobniej jest to pojazd, który był wykorzystany w pierwszym locie Crew Dragon na orbitę i połączył się na początku marca z Międzynarodową Stacją Kosmiczną. Miał być on użyty w teście awaryjnego przerwania startu. 8 silników SuperDraco powinno wówczas oddzielić kapsułę od rakiety nośnej i pozwolić na uratowanie załogi w wypadku problemów z kontynuowaniem lotu na orbitę.
Prawdopodobnie wczorajsze niepowodzenie znacznie opóźni kolejne testy Crew Dragon. Próbę przerwanego startu zaplanowano na czerwiec 2019. Pierwszy lot z załogą na pokładzie jeszcze niedawno planowano na lipiec, ale przeniesiono go na październik. Teraz wątpliwe jest, by lot odbył się w 2019.
Awarii uległ zapewne któryś z silników SuperDraco. Elementy silnika tego typu, w tym komora spalania, są wykonywane z wykorzystaniem drukarek 3D ze stopu niklu i tytanu Inconel. SuperDraco wytwarza ciąg maksymalny 73 kN przez 235 s. Po zainstalowaniu w Crew Dragon ciąg silników miał być ograniczony do 68 kN dla zwiększenia jego żywotności i niezawodności.