Po 14 latach budowy został wreszcie dziś otwarty międzynarodowy port lotniczy Berlin Brandenburg (BER) im. Willego Brandta. Wcześniej jego otwarcie planowano już 7 razy, pierwotnie na 3 czerwca 2012. Tuż przed tą datą inspektorzy zgłosili jednak około 120 tysięcy usterek, w tym problemy z bezpieczeństwem przeciwpożarowym, automatycznymi drzwiami, które się nie otwierały, i zapadającymi się dachami. Stwierdzono, że około 170 000 km kabla zainstalowanego na lotnisku i wokół niego nie zostało odpowiednio zabezpieczonych. Część oświetlenia nie chciało się zapalić, części nie można było wyłączyć.
Gdy wreszcie Berlin Brandenburg otwarto, brakuje samolotów, które miałyby z niego latać. To skutek kryzysu wywołanego paniką związaną z epidemią wirusa SARS-CoV-2. W sierpniu ruch pasażerski w Berlinie spadł o prawie 70% w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku.
Ten stan rzeczy ma pewne plusy. BER został zaprojektowany do obsługi 27 milionów pasażerów rocznie. Tymczasem w 2019 roku lotniska Tegel i Schönefeld, które ma zastąpić (wcześniej zamknięto lotnisko Tempelhof), obsłużyły 35 milionów ludzi. Pandemia spowodowała, że znajdzie się czas na rozbudowę nowego portu.
Obecne plany przewidują, że rozbudowa może kosztować 2,3 mld euro do 2030. Mniej więcej tyle, ile pierwotny budżet całego projektu. Trzeba przypomnieć, że faktyczne koszty wyniosły ponad 7 mld euro. Rachunki zostały podzielone między landy Berlin i Brandenburgię oraz rząd federalny Niemiec. Teraz potrzebna jest dodatkowa dotacja i pożyczki w wysokości 300 mln euro od rządu federalnego, by BER nie zbankrutował jeszcze przed otwarciem. W kolejnych latach port może potrzebować co najmniej miliard euro, by przetrwać.