W kilku miejscach świata, zupełnie od siebie niezależnie powstają koncepcje czołgów nowej generacji. Wozów bojowych przyszłości, czy mobilnych platform opancerzonych XXI wieku.
Bez względu na to jak je nazwiemy, wszystko wskazuje na to, że dokładnie 100 lat od operacyjnego debiutu czołgu (bitwa nad Sommą 15 września 1916) co najmniej kilka centrów przemysłu zbrojeniowego przygotowuje się do seryjnej, masowej produkcji ich najnowszych wcieleń.
W 2010 Izraelczycy, Rosjanie i Amerykanie pilnie i ze zdumieniem przypatrywali się polskiemu cudowi z rękawa, jakim była absolutnie pionierska w skali świata próba stworzenia za kilkadziesiąt milionów złotych eksperymentalnego demonstratora technologii czołgu przyszłości - Andersa (Amerykański Gepard na AUSA 2015, 2015-10-09). Dziś już wyraźnie widać, że gliwiczanie z OBRUM szli we właściwym kierunku.
Wystarczy spojrzeć na bezzałogową wieżę tak bardzo dyskutowanego najnowszego rosyjskiego czołgu T-14 Armata, czy na wstępne rysunki czegoś, co w 2020 może być izraelskim wozem Merkava 5. Ślady są aż nadto wyraźnie. Jeden z byłych szefów zespołu rozwojowego Merkavy kilka tygodni temu powiedział reporterowi RAPORT-wto: Popatrz – to wszystko jest uderzająco podobne do koncepcji waszego Andersa, czemu zrezygnowaliście?
Poglądy, którymi karmiono zupełnie niedawno naszych polityków i najwyższej rangi decydentów, na przykład podczas ich wojaży zagranicznych, iż przeżywamy okres ostatecznej agonii czołgu jako dominującego oręża lądowego pola walki, ponieważ nikt już nie wyobraża sobie konfliktów, do którego został stworzony – należy spokojnie odłożyć ad acta. Wydarzenia ostatnich lat dowiodły bowiem, że czołgi rozsądnie używane, wspierane z powietrza i inteligentnie dowodzone są nadal są jednym z najskuteczniejszych lądowych środków walki.
Jednak już podczas konfliktu gruzińskiego w 2008 wyszło na jaw, że podstawowe wozy bojowe konstruowane jeszcze w XX wieku i ciągle modernizowane, a nie zastępowane nowymi, rewolucyjnymi pojazdami (których po prostu nie było, bo zimnowojenny wyścig zbrojeń w Europie się skończył i nikt nie chciał w nie inwestować) nie są w stanie sprostać wyzwaniom technologicznym nowej epoki. W Gruzji po raz kolejny okazało się, że nawet najlepiej odmłodzone wozy rodziny wywodzącej się z T-72 mogą być spokojnie niszczone za pomocą RPG z tandemowymi głowicami, a każde trafienie penetrujące w dół kadłuba kończy się eksplozją niczym nie osłoniętej amunicji zgromadzonej w karuzelowym magazynie pod przedziałem bojowym wieży.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze RAPORT-wto