Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Krzysztof Janowicz, Andrzej Ziober

Częstochowa jest bliska sercu każdego Polaka. Górujący nad miastem klasztor o.o. Paulinów na Jasnej Górze jest miejscem kultu i kamieniem milowym w naszej historii. Już od czasów zaborów był także bezcenną skarbnicą pamiątek związanych z dziejami narodu, państwa i kultury polskiej. Nic dziwnego, że losy ludzi wywodzących się z tego miasta pełne są przykładów głębokiego patriotyzmu i umiłowania Ojczyzny. Wielu z nich zapisało się złotymi zgłoskami w historii Polski, nie wahając się bronić jej wolności, oddając za nią życie. Jednym z nich był Himek. Taki przydomek miał znakomity pilot myśliwski, bohater walk września 1939 i i tragicznie zakończonej kampanii francuskiej.

Jako rekrut

Hieronim Franciszek Dudwał urodził się 30 września 1913 w Częstochowie. Po zakończeniu I w. św. rozpoczął naukę w szkole powszechnej. Nie były to spokojne czasy, bowiem w tym okresie w Częstochowie rozlokował się rząd ukraiński Semena Petlury i 2000 uchodźców, których miasto musiało wyżywić. Gdy Ukraińcy wyjechali, mieszkańcy miasta zorganizowali pomoc dla powstańców śląskich. Choć było chłodno i głodno, młody Himek nie miał problemów z ukończeniem szkoły powszechnej i w 1926 podjął naukę w klasie matematyczno-przyrodniczej częstochowskiego I Gimnazjum Męskiego im. Henryka Sienkiewicza. Temu gimnazjum warto poświęcić kilka słów, gdyż nauka w tej szkole z pewnością miała ogromny wpływ na dalsze losy przyszłego asa lotnictwa i bohatera II w. św. Budynki szkoły zostały wybudowane w 1862 staraniem s.s. Mariawitek jako zespół klasztorny. Gdy w rok później wybuchło Powstanie Styczniowe, siostry czynnie zaangażowały się w pomoc powstańcom. Po klęsce powstania car - w ramach represji - zarządził kasatę klasztorów Mariawitek i w efekcie tego zarządzenia w zabudowaniach częstochowskiego ośrodka utworzono najpierw lokum dla Powiatowej Szkoły Specjalnej w Częstochowie, by później przekształcić ją w Gimnazjum Klasyczne. W założeniu carskiej administracji miała to być szkoła kształcąca polską młodzież w duchu uległości i podporządkowania władcy Wszechrusi. Szybko jednak to rosyjskie rządowe gimnazjum stało się ośrodkiem wychowania niepokornych młodych patriotów polskich. Tworzyły się w nim kółka konspiracyjne i tu także miał miejsce w 1905 strajk wymierzony przeciw rusyfikacji. Nie ma chyba w historii Polski szkoły, która w jednym pokoleniu (1905) dałaby Ojczyźnie więcej bohaterów walczących o jej wolność. Stąd wyszło m.in. pięciu generałów II Rzeczypospolitej, wśród nich słynny gen. Gustaw Orlicz-Dreszer! Absolwenci szkoły walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej i w Powstaniu Śląskim. Wychowanie patriotyczne i niepodległościowe było niebywale ważnym elementem kształcenia kolejnych pokoleń uczniów. Tak ukierunkowane działania wychowawcze realizowano również w szkolnych kółkach zainteresowań w czasach, gdy do nauki w tym gimnazjum przystąpił Himek Dudwał.

Cieszącym się wówczas dużym zainteresowaniem szkolnej młodzieży było kółko elektromechaniczne i związana z nim modelarnia. To właśnie tam młodzi chłopcy po raz pierwszy mogli zapoznać się z lotnictwem. Niewątpliwym atutem w rozwijaniu lotniczych zainteresowań było utworzenie w 1928 lotniska sportowego w pobliskim Kucelinie. Wykorzystywane było ono do rozgrywania licznych imprez sportowych, w tym jako lądowisko etapowe lotniczych zawodów samolotowych.

W czerwcu 1929 Dudwał zdał zwyczajny egzamin dojrzałości typu matematyczno-przyrodniczego, a 23 czerwca 1934 otrzymał świadectwo dojrzałości. Szkolne doświadczenia modelarsko-lotnicze tak zachwyciły Hieronima Dudwała, że połknął lotniczego bakcyla. I długo nie trzeba było czekać, żeby jego lotnicza pasja (jakże modna wśród ówczesnej młodzieży) ujawniła się w bardziej wykrystalizowany sposób. Szukając swojej drogi życiowej Dudwał po ukończeniu nauki w gimnazjum miał nie lada problem. Przemysł w Częstochowie znacznie podupadł na korzyść rozwoju rzemiosła pamiątkarskiego, ale w tej branży najprawdopodobniej nie widział on miejsca dla siebie. Dla młodzieńca wychowanego w tradycjach niedawnych walk niepodległościowych naturalną koleją rzeczy było wstąpienie do wojska. Robiło tak wielu jego rówieśników. Po zdaniu matury złożył podanie do Wojskowej Komisji Uzupełnień o skierowanie do Szkoły Podchorążych Piechoty w miejscowości Różan nad Narwią. Tam odbył roczne przeszkolenie ogólnowojskowe i wtedy nadarzyła się okazja, by spróbować swoich sił w lotnictwie. Trzeba pamiętać, że był to okres intensywnego rozwoju polskiego lotnictwa wojskowego. Jego przejawem były m.in. decyzje władz wojskowych, umożliwiające składanie podań do szkół lotniczych odbywającym przeszkolenie wojskowe żołnierzom różnych specjalności. Z tej okazji skorzystał również Dudwał. Po złożeniu podania w 1935 i uzyskaniu pozytywnej oceny stanu zdrowia został przeniesiony do drugiego rocznika Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Jednak, aby tam pozostać, musiał przejść specjalistyczne badania w warszawskim Centrum Badań Lotniczo-Lekarskich.

Brama I Gimnazjum Męskiego im. Henryka Sienkiewicza w Częstochowie, lata międzywojenne / Zdjęcie: via Foto Grzebielucha, Album CD - 145 lat IV LO w Częstochowie

Orzeczenie lekarskie potwierdziło dobry stan zdrowia Dudwała, dzięki czemu w sierpniu tego samego roku skierowano go na czterotygodniowy kurs szybowcowy do Wojskowego Ośrodka Szybowcowego w Ustianowej w Bieszczadach. Po jego ukończeniu - teraz już jako pilot - Dudwał wrócił na krótko do swojego pułku piechoty, aby rozliczyć się z otrzymanego wyposażenia.

Po urlopie, już od 1 października został absolwentem drugiego roku dęblińskiej Szkoły Podchorążych Lotnictwa. Nauka przychodziła mu wyjątkowo łatwo i dlatego mógł pozwolić sobie na pewne dyscyplinarne rozluźnienie. W liście do domu z dn. 22 listopada 1935 pisał, że:

(...) na wykładach o płatowcach rysuję karykatury, na „broni” piszę listy, na „bombardowaniu” czytam książkę, a na pozostałych wykładach śpię dokładnie... Teraz jestem po prostu zawalony pracą. Zbliża się 29 listopada, no i „Mikołajki” 6 grudnia. U nas jest taki zwyczaj, że na „Mikołajki” organizuje się całą rewię, na której docina się wszystkim oficerom i wykładowcom aż do pułkownika włącznie. Daje im się złośliwe podarki, które diabli wyciągają z kotła. Jednocześnie wyświetla się na ekranie karykatury osoby, o której mowa. (...)

Uczeń częstochowskiego gimnazjum, Himek Dudwał w mundurze harcerza. W tym czasie uczęszczał do szkolnej modelarni. Zdjęcie wykonano 23 sierpnia 1928 / Zdjęcie: via Foto Grzebielucha, Album CD - 145 lat IV LO w Częstochowie

Niezależnie od zabawowych wspomnień i typowej młodzieńczej ekstrawagancji w komentowaniu życia w Szkole Orląt, nauka zajmowała Dudwałowi większość czasu. W ciągu trzech miesięcy dwukrotnie przeszedł pozytywnie egzamin selekcyjny, co kwalifikowało go do lotów szkoleniowych z instruktorem. Pierwszy taki lot wykonał na początku maja 1936. W krótkim czasie dał się poznać jako bardzo zdolny pilot i szybko uzyskał zgodę na samodzielne loty na RWD-8 i PWS-16bis - na obu tych samolotach wylaszował się jako jeden z pierwszych w swojej grupie!

Na PWS-16 pchor. Dudwał pomyślnie przeszedł trening pilotażu i strzelania powietrznego, w ramach programu podstawowego szkolenia w walce powietrznej (z użyciem fotokarabinu) pilota myśliwskiego, by w sierpniu 1936 ukończyć loty na samolotach szkolnych.

W ten sposób Himek otrzymał promocję do trzeciego rocznika SPL. Będąc już pełnoprawnym pilotem wojskowym, musiał teraz przebrnąć przez wymagającą część teoretyczną końcowego szkolenia, ale i z tym sobie poradził. Ukoronowaniem X promocji SPL była sesja egzaminacyjna, którą Dudwał zdał w kwietniu 1937. Po urlopie, 1 maja, został skierowany na trzymiesięczny Wyższy Kurs Pilotażu do WSP w Grudziądzu. W jego pobliżu znajdowało się kilka poligonów, nad którymi młodzi piloci, zasiadając w kabinach myśliwskich PZL P. 7 i P. 11, szlifowali swoje umiejętności w powietrznej akrobacji i taktyce walk powietrznych, wykonując ostre strzelania do celów powietrznych i naziemnych, a także ćwicząc loty w warunkach ograniczonej widoczności. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu czekało ich wstawanie najczęściej o czwartej rano i do południa loty szkolne, by po obiedzie i krótkim odpoczynku znów powrócić do samolotów. Uwieńczeniem trzech miesięcy intensywnego szkolenia były skoki ze spadochronem, wykonane z pokładu transportowego Fokkera F.VII. Wyczerpujący trening w pełni się opłacił i 15 października 1937 Dudwał powrócił do Dęblina, by zdać egzaminy końcowe z 6 lokatą wśród 47 podchorążych swego rocznika i otrzymać oficerski stopień podporucznika, z jednoczesnym przydziałem do 1. Pułku Lotniczego w Warszawie. Przydział do tej jednostki był swoistym wyróżnieniem i nagrodą za doskonałe wyniki uzyskane podczas szkolenia.

Jako pilot

Po przybyciu na lotnisko Okęcie ppor. Dudwał otrzymał przydział do 113. EM Polujących Puchaczy, wspólnie ze 114. EM Jaskółek tworzącej IV Dyon myśliwski. Jego etatowym samolotem stał się myśliwiec PZL P. 11c z białym numerem 10. Samolot ten jako jedyny w 113. EM był uzbrojony w cztery karabiny maszynowe. Miał numer seryjny 8.70 i wywoławczy 170-N (malowany białą, a potem czarną farbą na dolnych powierzchniach skrzydeł). Ponieważ Dudwał został dowódcą klucza, wokół statecznika pionowego i na górnej powierzchni prawego skrzydła jego samolotu wymalowano błękitny pas, mający ułatwiać jego bocznym odnalezienie dowódcy w powietrzu.

Szkolenie teoretyczne i praktyczne w SPL miało różne aspekty. Tutaj widzimy pchor. Dudwała (bez czapki) w grupie kadetów podczas zajęć na lotnisku. Na drugim planie samolot Potez XXV / Zdjęcie: via Foto Grzebielucha, Album CD - 145 lat IV LO w Częstochowie

Wesoły i koleżeński Himek stał się wyróżniającą postacią swojej eskadry. W jednym z listów do domu pisał:

(...) Latamy teraz dużo grupowo, bo ćwiczymy się do defilady na 3-go maja. Pokażemy na Mokotowie jak się lata i jak się walczy w powietrzu i z ziemią (...)

Czasami loty treningowe były bardzo uciążliwe, szczególnie zimą, przy ujemnych temperaturach. Trzeba było się porządnie ubrać, aby móc zasiąść w otwartej kabinie P. 11. Hieronim Dudwał wspominał:

(...) W środę miałem przelot nawigacyjny po trapezie, na busolę: Dęblin - Ciepielów - Zwoleń - Opole - Kurów- Dęblin. Około 150 km. Ubrałem się w zimowy kombinezon i przypiąłem się w kabinie. Głowę okręciłem szalem, tak że tylko nos wystawał mi spod okularów na zewnątrz. W ten sposób zabezpieczyłem się jako tako od zimna, ale za to taki byłem skrępowany, że nawet ręką dużych ruchów robić nie mogłem. Wiatr silny i mroźny szarpał maszyną już na ziemi. Sprawdziłem busolę i zegary i odemknąłem gaz. - Silnik zawył, maszyna traciła kilka razy kółkami po ziemi i wyskoczyła w powietrze.

Z miejsca wziąłem kurs na Ciepielów, silny boczny wiatr znosił mnie jednak z trasy, poznałem to od razu, zobaczywszy jak ziemia chowa mi się pod lewą burtę samolotu. Wdepnąłem nogę i szedłem dalej trawersem. Wiatr zaczął mnie okładać swoim lodem z boku. Schowałem głowę za wiatrochron, aby nie odmrozić sobie policzków (bo jakbym wyglądał na urlopie), ale przecież muszę obserwować ziemię, aby nie zbłądzić (busoli nie zawsze można wierzyć) - o wychyleniu nie może być mowy, bo tak jestem opatulony i skrępowany, że nawet głowy skręcić nie mogę. Pochyliłem maszynę raz w lewo, raz w prawo i zbadałem ziemię. Pode mną jakieś lasy i drogi jak białe wstęgi rozrzucone w nieładzie na ziemnym dywanie, strumyki pokręcone w dziwaczne figury i czarne dachy osiedli. - Spojrzałem na mapę - wcale nie ma mojej trasie takich lasów i takich dróg... Zbłądziłem. Walę ręką w busolę (może się zacięła) - szukam słońca - nie ma ani śladu tej latarni lotnika. Niebo szare, ziemia szara, a to już po południu, a dzień krótki - co to będzie.

Zredukowałem obroty, po co lecieć tak szybko, kiedy nie wiem czy dobrze lecę. - 16 obrotów (1600)... wystarczy. Z obrotomierza ślizga się wzrok na wysokość - 1900; oliwa, benzyna, iskrowniki - w porządku. Zatrzymuję się na benzynowskazie, 70 litrów na 40 minut wystarczy, a może i nie...

Źle - myślę sobie, a potem - nie bój się. Odpiąłem górne pasy i wychyliłem się z maszyny. Na zimno (bo mroźny wiatr studził mnie należycie) zacząłem porównywać teren z mapą. Znalazłem. Wiatr mnie zniósł z trasy. Skręt w lewo -- znów pełny gaz. (...)

Po trudach szkolenia nareszcie można świętować. 15 października 1937 Hieronim Dudwał ukończył X promocję SPL w stopniu podporucznika i otrzymał przydział do 1. PL w Warszawie. Zdjęcie wykonano podczas spotkania z przyjaciółmi zorganizowanego z okazji promocji / Zdjęcie: via Foto Grzebielucha, Album CD - 145 lat IV LO w Częstochowie

Zadanie to zakończyło się szczęśliwie, jednak nie loty treningowe i pokazowe były dniem powszednim młodego dowódcy klucza. Pułk intensywnie szkolił się w zakresie taktyki lotniczej, m.in. w marcu 1938 Dudwał uczestniczył w lotach patrolowych pułkowego Zgrupowania Myśliwskiego (eskadry 111. i 112. III/1 Dywizjonu oraz 113. i 114. VI/1 Dywizjonu) wzdłuż granicy polsko-litewskiej, a od czerwca do końca września został jako członek grupy pilotów czasowo odkomenderowany do Eskadry Korpusu Ochrony Pogranicza i przeciwdziałał penetracji polskich umocnień przygranicznych przez sowieckie lotnictwo w rejonie od Pińska do Kamieńca Podolskiego.

W ramach dalszego doskonalenia piloci dyonu intensywnie ćwiczyli loty grupowe i strzelania powietrzne. Podobne szkoły ognia nabrały szczególnego znaczenia od początku 1939, po wysuniętych przez Hitlera żądaniach terytorialnych wobec Polski. Dowódcą eskadry Dudwała był wówczas por. Wieńczysław Barański. Wiosną z myśliwców 1. PL sformowano Brygadę Pościgową do obrony Warszawy. Brygada miała własną sieć wczesnego ostrzegania, z dobrze zorganizowaną łącznością telefoniczną... tak przynajmniej wydawało się podczas manewrów w czasie pokoju.

Sytuacja międzynarodowa zaostrzała się z miesiąca na miesiąc, potem z tygodnia na tydzień, aż pod koniec sierpnia stało się już jasne, że musi dojść do konfrontacji militarnej. Polskie dowództwo, przewidując wybuch wojny, wydało rozkaz przeniesienia eskadr bojowych ze stałych baz na nieznane Niemcom lotniska polowe. Samoloty IV DM, teoretycznie wzmocnione 123. EM z 2. Pułku Lotniczego w Krakowie (wyposażoną w przestarzałe P. 7a), zajęły lotnisko Poniatów koło Jabłonny. Myśliwce zamaskowano na linii lasu, a lotników zakwaterowano w budynkach dworu Poniatów. Wszyscy w napięciu oczekiwali na dalszy rozwój sytuacji.



Zachowane listy Hieronima Dudwała pisane do rodziców ze Szkoły Orląt / Zdjęcie: via Foto Grzebielucha, Album CD - 145 lat IV LO w Częstochowie

O świcie 1 września na lotniskach Brygady Pościgowej ogłoszono alarm. Z otrzymanego meldunku wynikało, że niemiecka armia przekroczyła granice Polski, rozwijając natarcie na wszystkich kierunkach. Około godziny 6:55 jako pierwszy z IV Dyonu w powietrze wzbił się klucz alarmowy w składzie: ppor. Dudwał i plut. Kaźmierczak. Za nimi wystartowała reszta dyonu. Początkowo napotkano małe grupki Dornierów 17 z II./KG 3, które na widok polskich myśliwców na pełnej mocy silników uciekały na północ. Gdy część polskich pilotów zamierzała już lądować, z północy nadleciała formacja Heinkli 111 z II.(K)/LG 1 pod osłoną szybkich i silnie uzbrojonych Bf 110 z I.(Z)/LG 1. Eskorta niemieckiej formacji nie stanęła na wysokości zadania i polskie myśliwce - błyskawicznie wykorzystując sytuację - z furią rzuciły się na małe grupki bombowców. Ppor. Dudwał zaatakował Heinkla i ostrzeliwał go tak długo, aż z jednego z silników niemieckiego bombowca buchnęły kłęby czarnego dymu. Wrogi samolot opadał coraz niżej i niżej, a ścigającemu go uparcie Himkowi kończyło się paliwo i amunicja. Na północ od Modlina odłączył od spadającego Heinkla i po powrocie do Poniatowa zgłosił jego zestrzelenie. Wydaje się, że do ostatecznego strącenia bombowca zabrakło jeszcze kilku celnych pocisków, bo trafiony He 111 na jednym silniku jednak dowlókł się do swojej bazy. W tym starciu II.(K)/LG 1 utraciła jednego Heinkla, który trafiony przez por. Gabszewicza spadł na teren Polski, i drugiego, który rozbił się w swojej bazie. Ponadto trzy inne wróciły poważnie uszkodzone, a sześć kolejnych lżej.

Po południu pierwszego dnia wojny doszło do następnego starcia w powietrzu. Tym razem Luftwaffe przeprowadziła nad Warszawą pokaz siły, wysyłając około 200 samolotów. Skuteczność tych nalotów okazała się o wiele mniejsza, niż wynikało z optymistycznych relacji niemieckich pilotów, a Polacy bynajmniej nie wystraszyli się licznych niemieckich bombowców. Piloci Brygady Pościgowej ruszyli na spotkanie wroga i ppor. Dudwał zamierzał powtórzyć swój poranny sukces. Tym razem jednak eskorta była bardziej czujna. Gdy Himek zajął pozycję za jednym z Heinkli i przymierzał się do otwarcia ognia, nagle został zaatakowany z tyłu. Grad pocisków trafił w kadłub jego białej 10. Dzięki doskonałemu refleksowi Himek wyrwał się spod ognia i wywrotem zgubił atakującego go Bf 110. Żaden z ważniejszych mechanizmów samolotu nie wykazywał niesprawności, więc ppor. Dudwał bez trudu wrócił do Poniatowa.

Samolot myśliwski PZL P. 11c (n/s. 8.70) z białym numerem 10 na kadłubie. Latał na nim ppor. Hieronim Dudwał. Na kadłubie dobrze widoczne godło 113. Eskadry Myśliwskiej z wymalowanym Puchaczem / Zdjęcie: archiwum autorów

Tam jednak okazało się, że jego P. 11 ma poważnie uszkodzoną powierzchnię tyłu kadłuba. Celnie ulokowany pocisk z działka wyrwał dużą dziurę w poszyciu, a ponadto w kadłubie wykryto jeszcze przestrzeliny po kilkunastu trafieniach z karabinów maszynowych. Mechanicy natychmiast zabrali się do naprawy samolotu. Usunęli poszarpane fragmenty blach, zastępując je aluminiową łatą. Wydaje się, że samolotu nie udało się jednak przywrócić do pełnej zdolności bojowej. Do czasu opuszczenia lotniska przez IV Dyon i ppor. Dudwał już na nim nie latał.

Wieczorem 3 września 113. EM przeniosła się na lotnisko Radzików koło Błonia. Himek musiał już latać na wypożyczonych Jedenastkach. Przez cały dzień 4 września piloci Brygady kilkakrotnie startowali do walki, ale napotkali przeciwnika dopiero po południu. W rejonie Warszawy pojawiły się niemieckie bombowce i Sztukasy wraz z osłaniającymi je Messerschmittami Bf 110. Podczas powietrznych walk zgłoszono zestrzelenie trzech wrogich samolotów - por. Januszewicz strącił Sztukasa, ppor. Dudwał Ju 86, a pchor. Kalpas Do 17. Wydaje się, że dwaj ostatni zestrzelili wspólnie jednego z myśliwców eskorty, Bf 110B z 3.(Z)/LG 1 z załogą Uffz. Plankenhorn i Gefr. Kottmann. Atakowane przez nich samoloty miały dwa stateczniki, a w tym rejonie i o tym czasie nie zanotowano strat wśród bombowców z takim usterzeniem. Mógł to być tylko zaginiony tego dnia w okolicy Warszawy Messerschmitt.

Następnego dnia (5 września) doszło do walki z grupą bombowców nurkujących Ju 87B z IV.(St)/LG 1 atakujących linie kolejowe na wschód od Warszawy. Niemcy stracili jednego Sztukasa, który lądował przymusowo koło wioski Laski na północ od Pułtuska, a dwa inne zostały uszkodzone. Dokładny przebieg działań Brygady tego dnia wymaga jeszcze dalszych badań, ale wśród zwycięzców wymienia się także ppor. Dudwała, któremu Biuro Historyczne Lotnictwa zaliczyło zestrzelenie Ju 87 nad Puszczą Kampinoską. W tym rejonie Niemcy nie stracili żadnego Sztukasa, co wskazuje, że Himek mógł najwyżej uszkodzić jednego z Junkersów. Nieporozumieniem wydaje się również przypisywanie Dudwałowi zestrzelenia w dniu 6 września Bf 110 w rejonie Leszna, bowiem tego dnia Brygada Pościgowa walczyła z formacją Heinkli 111.

Podporucznik Dudwał staruje z lotniska Okęcie do lotniczej parady wiosną 1939 / Zdjęcie: archiwum autorów

6 września Brygada została wycofana na lubelski węzeł lotnisk. IV DM trafił do Bełżyc, a potem jeszcze kilkakrotnie zmieniał lotniska, rzucany to tu, to tam sprzecznymi rozkazami. W szeregi polskiego lotnictwa wdzierał się coraz większy chaos. Tak potrzebne w obliczu przewagi Luftwaffe myśliwce wykorzystywano do misji łącznikowych i rozpoznawczych. Kilka takich lotów wykonał ppor. Dudwał, wykazując się wielkim poświęceniem. Jeden z nich, przeprowadzony rankiem 16 września, stał się powodem wyjątkowego uznania Naczelnego Wodza, marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego.

Tego dnia IV DM stacjonował na polowym lotnisku w Petlikowicach Starych koło Buczacza. Dowódca Brygady Pościgowej otrzymał polecenie dostarczenia rozkazu Naczelnego Wodza, wydanego 13 września, do dowódcy Frontu Południowego, generała Kazimierza Sosnkowskiego. Problem polegał na tym, że nikt nie znał miejsca stacjonowania jego sztabu. Przypuszczano, że może być w atakowanym już przez Niemców Lwowie.

Ledwie na horyzoncie pojawiła się czerwona tarcza słońca, Himek już startował z polowego lotniska. Lecąc tuż nad ziemią, skierował się na północny-zachód. Dolatując do Lwowa, dostał się pod ostrzał niemieckich cekaemów, ale unikami udało mu się wyjść spod ognia bez trafienia. Wylądował na zbombardowanym lotnisku Skniłów, gdzie uzyskał informację, że gen. Sosnkowskiego nie ma w mieście. Wystartował więc z powrotem i wrócił do Petlikowic. Tam dowiedział się, że otrzymano wiadomość o przypuszczalnym miejscu postoju generała. Gdy chciano wyznaczyć do jego odszukania innego pilota, ppor. Dudwał ostro zaprotestował. Wskoczył do kabiny P. 11 i poleciał wzdłuż rzeki Wereszycy, zwracając szczególną uwagę na jej wschodni brzeg w okolicy Gródka Jagiellońskiego. Lecąc na niewielkim pułapie, dotarł w rejon wsi Chomeczki, Mołoszkowice i Dobrostany, gdzie natknął się na okopy rozciągnięte frontem w kierunku południowo-wschodnim. Na ziemi trwały lekkie potyczki. Przelatując dalej, Himek dostrzegł polskie oddziały cofające się do Lasu Janowskiego i w stronę szosy Jaworów-Janów na odcinku Stadniki-Janów. Uznał, że jest to najlepszy moment na odnalezienie generała. Zatoczył krąg i wylądował na dużej łące koło leśniczówki Jarina na wschód od Janowa.

Po przyziemieniu odnalazł oficerów 38. pp, w tym ppłk. dypl. Grabowskiego, który oświadczył Himkowi, że generał Sosnkowski przebywa w okolicy, kilka kilometrów dalej przed nimi i zobowiązał się dostarczyć mu przesyłkę z rozkazem. Grabowski udał się do generała, a pozostali oficerowie opowiedzieli Dudwałowi, jak poprzedniego dnia przebili się z niemieckiego okrążenia.

Kolejne ujęcie startującej białej 10-tki z ppor. Dudwałem za sterami. Pierwszego dnia wojny ppor. Dudwał zestrzelił jeden bombowiec He 111, ale w drugim locie jego samolot został poważnie uszkodzony ogniem działek niemieckich Bf 110. Przed zmianą lotniska, 3 września nie udało się przywrócić go do służby i P. 11 został porzucony, a następnie zagarnięty przez Niemców, którzy zdewastowali go doszczętnie / Zdjęcie: archiwum autorów

Serdecznie żegnany przez piechurów ppor. Dudwał powrócił do swego samolotu i wystartował z powrotem. Wzniósł się już na 1500 metrów, gdy nagle dostrzegł nadlatujący samolot. Szybko rozpoznał Henschla 126 z czarnymi krzyżami na skrzydłach. Mając zapas wysokości, runął z góry na przeciwnika i po kilku seriach zaskoczony Niemiec spadał już w dół ogarnięty płomieniami. Rozbił się w Lesie Janowskim. Pewnym jest, że samolot ten należał do 1.(H)/11, ale skład jego załogi i jej losy pozostają nieznane.

Kontynuując lot na południe, Himek pilnie obserwował ziemię. Między drzewami i na szosach dostrzegł tylko pojedyncze niemieckie samochody kierujące się na zachód. Po wylądowaniu zameldował o wykonaniu zleconego zadaniu i nadprogramowym zestrzeleniu Henschla.

Był to ostatni lot bojowy Dudwała w kraju. Następnego dnia, gdy od wschodu Polskę zaatakowała sowiecka Rosja, nasze lotnictwo wojskowe otrzymało rozkaz ewakuacji do Rumunii. Ppor. Dudwał poprowadził dwa ostatnie P. 11 swojej eskadry na rumuńskie lotnisko Czerniowiec.

Jako żołnierz-tułacz

Jak większość polskich pilotów, Himek po krótkim okresie internowania w Rumunii przedostał się przez Bałkany do Francji. W ciągu kolejnych miesięcy przeszedł przez kilka ośrodków zorganizowanych dla polskich żołnierzy, w których oprócz oczekiwania na jakiś konkretny przydział do jednostki przekonywał się głównie, że Francuzi nie tylko nie doceniali wartości zdobytego doświadczenia bojowego Polaków, ale także zupełnie lekceważyli zagrożenie ze strony III Rzeszy. Dopiero rozpoczęcie niemieckiej ofensywy 10 maja 1940 spowodowało, że spora grupa polskich pilotów została skierowana do szkolenia na Morane-Saulnier Simoun, które miało przygotować ich do lotów bojowych na myśliwskim Morane-Saulnier MS-406.

Pod koniec maja w bazie lotniczej Bron w pobliżu Lyonu zaczęto formować kolejny polski klucz myśliwski z przeznaczeniem wcielenia do jednego z dywizjonów francuskich. Dowodził nim mjr Wyrwicki. Jednym z sześciu pilotów klucza został ppor. Hieronim Dudwał.

Wieczorem 2 czerwca polscy piloci trafili do Groupe de Chasse II/10 stacjonującej w Bernay, gdzie zostali w przyspieszonym tempie przeszkoleni na nowoczesne myśliwce Bloch MB 151 i 152. W praktyce szkolenie sprowadziło się jedynie do kilku lotów zapoznawczych z nowym samolotem i już od 6 czerwca Polacy pełnili normalne dyżury bojowe wraz z Francuzami. Szkolenie było zbyt krótkie, ale nie przejawiający chęci do walki Francuzi, wykorzystując naturalny zapał polskich pilotów do walki i ich chęć wzięcia odwetu za klęskę wrześniową, w ogóle nie przejmowali się niedostatecznym przygotowaniem swoich sprzymierzeńców do skutecznej walki na nowych dla nich samolotach. Nie trzeba było długo czekać, by doszło do katastrofy...

18 października 2007 w ścianie pamięci IV Liceum Ogólnokształcącym im. Henryka Sienkiewicza w Częstochowie nastąpiło uroczyste odsłonięcie tablicy poświęconej Hieronimowi Dudwałowi. Wśród zebranych gości była siostrzenica polskiego pilota, Małgorzata Szczygielska i wielu ludzi związanych z lotnictwem. Por. Dudwał był absolwentem gimnazjum, którego tradycje kultywuje IV LO. W murach tej szkoły pobierał naukę w latach 1926-1934

7 czerwca o godzinie 4:00 z Bernay wystartowało 11 myśliwców Bloch. W czterech siedzieli Polacy: mjr Wyrwicki, ppor. Dudwał, ppor. Poniatowski i ppor. Radomski. Lecieli w składzie francuskich kluczy GC II/10 na wymiatanie w okolicy Amiens. Ppor. Radomski leciał na wolniejszym MB 151 i pozostał nieco w tyle całej grupy. Krótko po przekroczeniu Sekwany w pobliżu pojawiło się sześć Bf 109E, nadlatując równoległym kursem do myśliwców Bloch. W rejonie Amiens polsko-francuska formacja dostała się pod bardzo silny ostrzał z ziemi. Myśliwce rozluźniły szyk i zaczęły wykonywać uniki, by utrudnić trafienie artylerzystom, jednocześnie bacznie obserwując poczynania 109-tek. Wówczas z góry, od strony słońca, spadła na nich niedostrzeżona wcześniej grupa dwusilnikowych Bf 110 z II./ZG 76. Formacja GC II/10 natychmiast poszła w rozsypkę, a na dodatek do walki włączyły się również 109-tki. Gdy jeden z francuskich pilotów został zestrzelony, jego koledzy rzucili się do ucieczki. Na polu walki pozostali jedynie Polacy...

Ich los częściowo poznaliśmy dzięki relacji ppor. Radomskiego, który lecąc z tyłu dostrzegł spadającego polskiego Blocha. Nie widząc samolotów swoich dwóch pozostałych kolegów, zawrócił i wylądował na lotnisku zajmowanym przez Brytyjczyków, skąd po uzupełnieniu paliwa powrócił do Bernay.

Trzech Polaków uznano za zaginionych. Zestrzelony pilot francuski odnalazł się po trzech dniach i poinformował, że natknął się na wrak Blocha ze znajdującym się w kabinie lotnikiem, na którego pilotce było napisane nazwisko Poniatowski.

Po wojnie wyszły na jaw kolejne fakty tej tragicznie zakończonej walki. Okazało się, że świadkowie na ziemi widzieli, jak samolot Dudwała (MB 152 nr 130/Y-617) był atakowany przez trzy 109-tki. Trafiony, prawdopodobnie eksplodował w powietrzu. Polski pilot został wyrzucony z kabiny i zginął, spadłszy na ziemię nie otwierając spadochronu. Dwaj pozostali Polacy lądowali przymusowo z ranami głowy. W wyniku odniesionych obrażeń mjr Wyrwicki zmarł w szpitalu w Rouen, a ppor. Poniatowski w drodze do szpitala Neufchatel-en-Bray. Wszyscy trzej Polacy zostali pochowani na francuskim cmentarzu wojskowym d'Aubérive nad Marną. Na grobie z numerem 253, w którym spoczęło ciało Himka jest błędny zapis nazwiska, które nieumyślnie przekręcono na Dudwat.

Po ujawnieniu dokumentów niemieckich możemy poznać również kto był uczestnikiem tej walki z drugiej strony. Ppor. Hieronim Dudwał został, jak wszystko wskazuje, zestrzelony o godzinie 6:35 (czasu niemieckiego) przez Lt. Leonharda Göttmanna z 7./JG 3, który zgłosił zestrzelenie jednego Curtissa (jako swoje 4. zwycięstwo) w rejonie Beauvais, na południe od Amiens. Nie wiadomo, dlaczego Niemiec podał w swoim raporcie to miasto, ale zapewne jest to kwestia jego indywidualnej interpretacji. Mniej więcej w tym samym czasie, ale w konkretnie bliżej nie określonym obszarze, zestrzelenia zgłosiło trzech pilotów 110-tek - po jednym Morane - Oblt. Hermann Weeber ze Stab II./ZG 76 i Lt. Hans-Joachim Jabs z 6./ZG 76 (oba o 6:20) i Lt. Karl Helmer z 5./ZG 76 - jednego Curtissa (o 6:40). Niewłaściwie rozpoznane typy samolotów uznaje się za normalne zjawisko w Luftwaffe.

Pośmiertnie Hieronim Dudwał został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari V kl. Nr 12052, nadanym mu rozkazem Nr 5/41 Naczelnego Wodza PSZ na Zachodzie. W 1941 został pośmiertnie awansowany do stopnia porucznika w Korpusie Oficerów Lotnictwa. Na jego koncie znalazły się trzy pewne zwycięstwa - He 111, Bf 110 (Ju 86) i Hs 126 (starsze źródła uwzględniają jeszcze zestrzelenie Ju 87, podając cztery uznane zestrzelenia i podkreślają, że był on drugim po Stanisławie Skalskim asem kampanii wrześniowej).

Po latach

W samo południe 18 października 2007 staraniem Klubu Seniora Lotnictwa przy Aeroklubie Częstochowskim odbyła się uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej pilotowi por. Hieronimowi Dudwałowi, wmurowanej w ścianę pamięci IV Liceum Ogólnokształcącego im. H. Sienkiewicza w Częstochowie, w którym Jego nazwisko znajduje się na honorowej liście Wybitnych Absolwentów rocznika 1934. W uroczystościach udział wzięli: Prezydent Miasta Częstochowy Tadeusz Wrona, Wiceprezes Aeroklubu Polskiego i prezes Aeroklubu Częstochowskiego Włodzimierz Skalik, redaktor-senior ML Skrzydlata Polska Henryk Kucharski, kapelan lotników, władze Aeroklubu Częstochowskiego, dyrekcja i uczniowie liceum i licznie zebrani weterani środowiska lotniczego. Na tablicy umieszczono znamienną inskrypcję - walczył o słuszną sprawę, wierny Ojczyźnie do końca.

Podziękowania

Autorzy składają podziękowania Panom: Bolesławowi Gaczkowskiemu, Aleksandrowi Cieślakowi i Eugeniuszowi Grzebielucha za udostępnienie materiałów historycznych, a Markowi Trojanowskiemu za udostępnienie zdjęć dioramy z modelem P. 11 por. Dudwała.


Aeroplan - 01/2008
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.