Amerykańskie władze lotnicze ostrzegły przed przewożeniem baterii litowych, bez szczególnego nadzoru. Przyczyniły się one prawdopodobnie do ostatniej katastrofy transportowego B747.
Do wypadku doszło 3 września. Transportowy B747-44AF, lecący z Dubaju do Kolonii, rozbił się kilkanaście kilometrów od lotniska. Zginęło dwóch pilotów (zobacz: Katastrofa Boeinga 747 UPS w Dubaju).
Dotychczasowe dochodzenie wykazało, że bezpośrednią przyczyną wypadku był pożar na pokładzie maszyny. Piloci zameldowali o nim 28 minut po starcie. Zdecydowali się na powrót do Dubaju. Niestety, maszyna rozbiła się kilkanaście kilometrów od lotniska.
Amerykańskie władze lotnicze ujawniły, że jednym z przewożonych ładunków były litowe baterie. Historia dotychczasowych wypadków lotniczych dowodzi, że przy wysokiej temperaturze otoczenia, może dojść do ich samozapłonu. Podobny skutek przynosi spięcie między bateriami.
Ten ostatni czynnik był rozpatrywany jako jedna z najbardziej prawdopodobnych przyczyn pożaru na pokładzie transportowego DC-8 w 2005. Załoga zdążyła jednak wylądować i opuścić pokład przez okno kabiny (zobacz: Zakaz przewozu litowych baterii). Z początkiem 2008 wprowadzono z tego powodu zakaz przewożenia baterii litowych luzem. Każda z nich musi być od tej pory wkładana na czas lotu do plastikowego opakowania.
W trakcie ostatniego, tragicznego lotu, B747 przewoził większą partię zapakowanych fabrycznie baterii. Śledczy nie przesądzili jeszcze o przebiegu i przyczynach katastrofy, zwrócili jednak uwagę, że łatwopalne baterie mogły zająć się od pierwszego źródła ognia i zwielokrotnić skutki pożaru.
Z tego powodu zarekomendowali przewoźnikom, by wymagali od klientów informacji, czy wśród towarów nie ma litowych baterii. Powinny być one umieszczane w miejscach, gdzie zamontowano systemy gaśnicze lub dodatkowe, przenośne gaśnice, co daje pewne szanse na opanowanie pożaru. Przepis nie będzie odnosił się do baterii, wykorzystywanych przez załogę lub pasażerów.