11 żołnierzy, w tych 2 z Navy SEAL, zginęło w katastrofie śmigłowca UH-60 Black Hawk na południu Afganistanu. Rok wcześniej talibowie zestrzelili CH-47 Chinook z 22 operatorami tej jednostki.
Śmigłowiec rozbił się wczoraj w dystrykcie Shah Wali Kot, na północy prowincji Kandahar. Jak podają źródła wojskowe, maszyna wykonywała działania operacyjne. Na jej pokładzie znajdowali się żołnierze amerykańskich sił zbrojnych, w tym członkowie jednostki sił specjalnych Navy SEAL. 7 z nich, w tym 3 komandosów (2 Sealsów i jeden ekspert od ładunków wybuchowych marynarki wojennej USA) zginęło. Wśród ofiar są też Afgańczycy, najprawdopodobniej 3 operatorów sił specjalnych oraz jeden tłumacz.
Do zestrzelenia śmigłowca przyznali się afgańscy talibowie. Dowództwo ISAF nie potwierdza jednak tej informacji. Według rzecznika prasowego sił, kpt. Dana Einerta, przed wyciągnięciem ostatecznych wniosków niezbędne będzie przeprowadzenie postępowania dochodzeniowego.
Wczorajszy incydent zdarzył się nieco ponad rok po najtragiczniejszym w najnowszej historii amerykańskich sił zbrojnych wypadku z udziałem operatorów sił specjalnych. 6 sierpnia 2011, około godziny 1:00 w nocy, we wschodnim Afganistanie, w dystrykcie Sayd Abad prowincji Wardak, podczas akcji przeciwko talibom zestrzelony został transportowy CH-47 Chinook. W wyniku tego zdarzenia zginęło 22 żołnierzy US Navy SEAL, 5 członków załogi, 4 innych żołnierzy amerykańskich, w tym 3 wysuniętych kontrolerów lotu Air Force, i 7 żołnierzy afgańskich, w tym tłumacz (Raport o zestrzeleniu CH-47D, 2011-10-14). Zdarzenie to miało miejsce zaledwie kilka dni po innym zestrzeleniu CH-47 w tej samej części kraju (Talibowie zestrzelili Chinooka, 2011-07-27).