Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Michał Likowski

31 marca br. zakończył się drugi etap dialogu technicznego z potencjalnymi dostawcami systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych średniego zasięgu, wybieranymi w ramach programu Wisła. W odróżnieniu od pierwszego dialogu – z lata 2013 – marcowa odsłona była poświęcona współpracy przemysłowej. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, obie tury spotkań pozwolą na zakończenie, prawdopodobnie w czerwcu, fazy analityczno-koncepcyjnej, stworzenie pełnego studium wykonalności, założeń taktyczno-technicznych i przystąpienie do zasadniczej części przetargu. Ostatni okres obfitował jednak w wydarzenia, które świadczą o wywieraniu na przemysł nacisku ze strony MON, co może przerodzić się w skandal międzynarodowy. Tym bardziej, że urzędnicy resortu niespecjalnie przejmują się koncepcją zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, uwzględniającej polskie interesy gospodarcze, zaproponowaną kilkanaście miesięcy temu przez Prezydenta RP.

Najbardziej rozpowszechniony w zachodnim świecie zestaw przeciwlotniczy, Patriot. Mimo licznych modernizacji, pozostaje stosunkowo ciężkim systemem, tkwiącym korzeniami w okresie, kiedy zakładano frontalne starcie mas wojsk NATO i Układu Warszawskiego. Odmiana oferowana Polsce, głównie dzięki nieruchomej, ale dookólnej antenie stacji radiolokacyjnej, ma szansę wyeliminować największą słabość – zwalczanie celów wyłącznie w przedniej półsferze, w wycinku o kącie ok. 120° / Zdjęcie: Raytheon

Wykorzystując jako pretekst wydarzenia na Ukrainie, polscy decydenci deklarują przyspieszenie realizacji programu Wisła, w ramach którego powinniśmy uzyskać – począwszy od 2018 – po raz pierwszy w historii możliwość przechwytywania pocisków balistycznych krótkiego lub nawet średniego zasięgu. Proces ich pozyskania znajduje się jeszcze w początkowym stadium, a zakładany termin wyboru zwycięzcy, pod koniec 2015, koliduje z wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. Oznacza to, że wbrew planom i deklaracjom polityków, przyjęty terminarz może okazać się całkowicie nierealny...

Mimo, że swoje oferty złożyło kilkanaście podmiotów, w tym wytwórcy poszczególnych podzespołów, Inspektorat Uzbrojenia MON może w praktyce wybierać spośród czterech propozycji producentów finalnych. Chodzi o zestawy Patriot Raytheona, MEADS konsorcjum MEADS International, SAMP/T koncernu MBDA oraz David Sling izraelskiego Rafaela. Różny stopień proponowanej polonizacji, w tym wykorzystania rodzimych podzespołów, tworzy jednak sytuację, w której część ofert to znacznie zmodyfikowane systemy, odbiegające w istotny sposób od pierwowzorów. Od ub.r. zmieniły się też konstelacje grup przemysłowych. A to na pewno nie koniec.

Podbijanie stawki

Pierwszy etap dialogu technicznego był poświęcony zapoznaniu oficerów IU MON z potencjałem oferowanych systemów. Przedstawiono wtedy również zarys propozycji współpracy przemysłowej: możliwości wykorzystania opracowywanych lub służących już w wojsku polskich urządzeń i zlecania rodzimym przedsiębiorstwom produkcji, względnie montażu elementów lub całych systemów przeciwlotniczych. Trzeba podkreślić, że w tym czasie najbardziej interesującą ofertę – z punktu widzenia polskich instytucji badawczych i przemysłowych – przedstawiła MBDA od lat współpracująca z Bumarem/PHO. Jej przedstawiciele deklarowali m.in. wykorzystanie polskich stacji radiolokacyjnych, systemów dowodzenia i łączności oraz podsystemów logistycznych.

W drugiej odsłonie dialogu, koncentrującej się na współpracy przemysłowej (m.in. zidentyfikowaniu możliwości i ograniczeń, kwestii praw intelektualnych oraz oszacowaniu podziału kosztów) wszyscy uczestnicy zaproponowali znacznie korzystniejsze rozwiązania, próbując dorównać koncernowi europejskiemu. Przedstawiciele zainteresowanych producentów deklarują, że udział polskich instytucji i przedsiębiorstw wyniesie nie mniej niż 50% wartości całego kontraktu, co jest nieformalnym wymogiem resortu obrony. Oczywiście, póki co jedynie oficerowie IU MON mogą zweryfikować te twierdzenia. Faktem jest bowiem, że ze względu na obecny etap postępowania i walkę konkurencyjną oferenci unikają ujawniania szczegółów.

Patriot

Amerykański Raytheon, współdziałający z Lockheed Martinem – dostawcą całej rodziny pocisków rodziny PAC-2/-3 – znacznie poszerzył pierwotną ofertę współpracy przemysłowej. Podobnie jak w innych krajach, które użytkują zestawy Patriot, także w Polsce ma być uruchomiona produkcja podzespołów. Nasze zakłady miałyby zostać włączone do międzynarodowego łańcucha dostawców, którzy już teraz realizują usługi i wykonują elementy o wartości ponad połowy zestawów (nie licząc pocisków rakietowych). Amerykanie podkreślają, że rynek zbytu związany z Patriotami będzie istniał przynajmniej do 2048, bo gwarantuje to największy użytkownik tych systemów, US Army. Faktem jest też, że w ostatnich latach grono użytkowników powiększyło się, a kolejne przetargi – szczególnie wśród najbliższych sojuszników Waszyngtonu – dają realne szanse na powiększenie tej listy.

W trakcie kilku audytów i wizyt przedstawiciele Raytheona nawiązali kontakty z kilkudziesięcioma przedsiębiorstwami, ustalając zakres możliwych zleceń. Podpisanie wstępnych umów i rozpoczęcie szczegółowych negocjacji uzależniają od ostatecznego wyboru MON. Ubiegłoroczne informacje wskazywały, że koncern nie przewiduje szerokiego wykorzystania oryginalnych polskich podzespołów. Powodem jest fakt, że system Patriot ma charakter zamknięty i wykorzystanie innych elementów wymusiłoby kosztowną modernizację pozostałych części zestawu. Podobnie jak przed laty w Niemczech, moglibyśmy liczyć np. na samodzielne opracowanie małowartościowych komponentów, w tym pojazdów-nośników lub urządzeń serwisowych.

Okazuje się jednak, że Raytheon zaproponował Polsce nową, rozwijaną dopiero wersję swojego systemu, z dookólnym radarem i nowym podsystemem dowodzenia (System Patriot Nowej Generacji). Polskie instytucje badawcze oraz przemysł mogłyby zostać zaangażowane w te prace, z dostępem do uzyskanych technologii.

W zastawach średniego zasięgu kluczowe znaczenie – biorąc pod uwagę cenę zakupu dochodzącą do 70% całej kwoty – odgrywają jednak pociski rakietowe. Raytheon proponuje wykorzystywanie trzech odmian: najbardziej zaawansowanego, dedykowanego do niszczenia pocisków balistycznych PAC-3 MSE, Lockheed Martina, własnego GEM-T oraz rozwijanego wariantu niskokosztowego LCI. O ile nie ma dużych szans na przekazanie Polsce dokumentacji i montażu pierwszego z nich, przedstawiciele Raytheona deklarują taką możliwość w stosunku do dwóch pozostałych i udział w pracach rozwojowych pocisku LCI (co nie jest jednak równoznaczne z przekazaniem kluczowych dla kontroli nad systemem kodów źródłowych).

Tak skonstruowana oferta przemysłowa jest ogromnym krokiem naprzód w porównaniu do pierwotnych deklaracji i świadczy o chęci zrekompensowania zakupu w wymiarze wymaganym przez MON. Faktem jest jednak, że w nieoficjalnych opiniach przedstawicieli polskiego przemysłu ma ona przede wszystkim charakter produkcyjny, zaś prace badawczo-rozwojowe odgrywałyby ograniczoną rolę. A najważniejszym problemem jest brak wiarygodności polskiego resortu obrony i innych ministerstw (w MG nadal dyrektorem Departamentu Programów Offsetowych pozostaje były pracownik spółki lobbującej za zakupem samolotów F-16, Hubert Królikowski).

David Sling

Po aferze związanej z relacjami pomiędzy do niedawna wiceministrem obrony, gen. Waldemarem Skrzypczakiem a jednym z izraelskich przedsiębiorstw (więcej na ten temat i o innych niejasnych działaniach byłego wiceministra, w tym o zakupach od rosyjskich przedsiębiorstw po znacznie zawyżonej cenie silników RD-33, w następnym numerze RAPORT-wto i na portalu altair.com.pl), producenci tego kraju zostali zmuszeni do wycofania się z bezpośrednich negocjacji związanych z programem Wisła. Reprezentuje ich Sibat, agencja izraelskiego resortu obrony. Tel Awiw proponuje obecnie bezpośrednią umowę między rządami obu państw. Dopiero po jej podpisaniu mogą zostać zawarte porozumienia między podmiotami przemysłowymi.

Pocisk izraelskiego zestawu David Sling, który znajduje się w finalnym etapie opracowywania. Oferta rządowej agencji Sibat jest najmniej znana. Jej wybór – głównie z politycznego punktu widzenia – byłby sporym zaskoczeniem / Zdjęcie: Rafael

Mimo, że o tej ofercie wiadomo najmniej, przedstawiciele ambasady Izraela w Warszawie potwierdzili, że zaproponowali udział polskiego przemysłu znacznie powyżej poziomu 50%, łącząc to z przekazaniem technologii. Nie ujawniono jednak żadnych szczegółów. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że współpraca – podobnie jak w przypadku Raytheona – ma mieć charakter bardziej produkcyjny i nie przewiduje dużego udziału polskich instytucji naukowych. Izraelczycy są w znacznym stopniu uzależnieni od Stanów Zjednoczonych, które finansują ich programy, więc nie mogą dowolnie dysponować ich efektami.

MEADS

Amerykańsko-niemiecko-włoska MEADS International jest najmłodszym uczestnikiem postępowania. Aktywne zaangażowanie tego konsorcjum ma w praktyce zaledwie kilka miesięcy, co spowodowało, że jego przedstawiciele mieli najmniej czasu na dopracowanie swojej oferty. Mimo tego, na podstawie dostępnych informacji, wydaje się, że może być ona konkurencyjna, ze względu na bardzo szeroki zakres potencjalnej współpracy. MEADS jest bowiem dopiero opracowywany i Polska – jeżeli wybrałaby tę ofertę – zostałaby przyłączona jako czwarty partner programu, przy czym przedstawiciele konsorcjum deklarują przekazanie nam 33% udziałów (bez klasycznego wkładu finansowego; byłoby nim zamówienie systemu). Wiązałaby się z tym odpowiednia reprezentacja we władzach i zespołach produktowych. Oznacza to możliwość przyłączenia się do finalnego etapu rozwoju konstrukcji i jego przyszłych modyfikacji, z pełnym dostępem do technologii radarowych, wyrzutni i systemów łączności oraz dowodzenia. Oferent deklaruje umieszczenie w naszym kraju montażu końcowego systemów przeznaczonych dla Polski i ich serwisowanie. Bralibyśmy też udział w realizowaniu potencjalnych transakcjach eksportowych.

Jedna z dwóch dotychczas przeprowadzonych prób zestrzelenia realnych celów przez pociski zestawu MEADS. Zarówno jego twórcy, jak i producenci systemu Patriot, mogą liczyć na bardzo silne poparcie polityczne władz amerykańskich. Zachowujący anonimowość dyplomaci twierdzą, że Waszyngton nie preferuje w ostatnim czasie żadnej z tych dwóch propozycji, oczekując, która z nich zdobędzie przychylność polskiej komisji przetargowej / Zdjęcie: MEADS International

Konsorcjum Lockheed Martina, MBDA Deutschland i MBDA Italy dopuszcza wykorzystanie śledzącej stacji radiolokacyjnej średniego zasięgu polskiej produkcji. Radar kontroli ognia byłby jednak prawdopodobnie oparty na już istniejącym rozwiązaniu. Przy podobnej do Raytheona ofercie dotyczącej pocisków (wspólne opracowanie i montaż pocisków niskokosztowych) stopień polonizacji całego systemu mógłby osiągnąć nawet 40%, przy potencjalnie bardzo wysokich obrotach generowanych z przyszłej, także eksportowej produkcji.

Oferta powiązana jest jednak z losami systemu MEADS we Włoszech i Niemczech. Po rezygnacji z jego zakupu potencjalnie największego odbiorcy – USA – decyzje Rzymu i Berlina są kluczowe dla przyszłości programu. Według informacji przedstawicieli koncernu, Włosi powinni podpisać umowę o zakupie zestawów dla wojsk lotniczych (lądowe wykorzystują SAMP/T) w najbliższym czasie, nawet na początku lata. Takie prognozy są poparte niezmiennym przywiązaniem do MEADS ze strony włoskich władz wojskowych, a także deklaracjami najwyższych rangą polityków. Nieco inna sytuacja panuje w Niemczech, jednak i tam kierunkowe decyzje powinny zapaść przed końcem br. Generalny Inspektor Bundeswehry złożył bowiem niedawno podpis pod dokumentem uruchamiającym program budowy nowego systemu obrony powietrznej wojsk lotniczych (TLVS). MEADS, na którego rozwój Niemcy wydały już równowartość miliarda dolarów, ma ogromne szanse na zwycięstwo w tym postępowaniu.

Według nieoficjalnych informacji, oferta MEADS International zawiera duży udział polskich placówek badawczych i daje szanse na współtworzenie całego systemu, ze wszystkimi korzyściami wynikającymi np. z możliwości wprowadzania na bieżąco modernizacji, np. w trakcie przeglądów i remontów. Podobnie jednak jak w odniesieniu do innych propozycji – przedstawianych jedynie w zarysach – trudno jest jednoznacznie potwierdzić tę ocenę.

SAMP/T

O ile w przypadku poprzednich konstrukcji można łączyć ich nazwę z istniejącymi już produktami, odnośnie oferty MBDA wypada raczej mówić o systemie stosunkowo luźno opartym o SAMP/T. Zresztą w trakcie drugiego etapu dialogu z oficerami IU MON jako główny wykonawcy nie występowali przedstawiciele francuskiej części koncernu, ale polskiego konsorcjum z PHO na czele. Francuzi to obecnie jedynie poddostawcy. Integratorem systemu i producentem wielu elementów mają być polskie przedsiębiorstwa.

Pocisk Aster 30 jest nie tylko efektorem zestawu SAMP/T, ale morskich systemów obrony powietrznej Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch. Zakres zmian proponowanych w odmianie dla Polski każe upatrywać w niej kolejny, odrębny system przeciwlotniczy, jedynie oparty o ten pocisk i wspólne dla wszystkich elementy podsystemu kontroli i naprowadzania / Zdjęcie: MBDA

Zakłada się wykorzystanie rodzimych systemów łączności, dowodzenia i stacji radarowych. W naszym kraju ma być także umieszczona linia montażu końcowego i produkcji wybranych podzespołów pocisków Aster 30 z odpowiednim transferem technologii. Polscy inżynierowie mają też brać udział w opracowaniu nowej wersji tego oręża, zdolnego do przechwytywania m.in. bardzo szybkich rosyjskich pocisków krótkiego zasięgu Iskander-M.

Według deklaracji przedstawicieli MBDA, stworzyli już oni bardzo dokładny plan współpracy z poszczególnymi zakładami, aż do poziomu poszczególnych podzespołów i części, bazując na kilkuletnich kontaktach z Bumarem, a obecnie PHO. Jest to prawdopodobnie najbardziej precyzyjna z ofert. Stanowi ona, że stopień udziału naszego przemysłu – w przypadku zrealizowania wszystkich zakładanych przedsięwzięć – osiągnie 53%. Mimo, że nie jest to bardzo wysoki wskaźnik, został oparty na zweryfikowanych danych.

Na podstawie licznych rozmów polsko-francuskich przyjęto, że możliwe jest bezpośrednie wykorzystanie istniejących już polskich systemów łączności i – po modyfikacjach – także dowodzenia. Nie będzie jednak możliwe użycie nowej polskiej stacji radiolokacyjnej, ponieważ rozwijana w ramach programu NCBiR osiągnie etap przedprodukcyjny dopiero w 2019. W związku z tym Bumar Elektronika i Thales (który przyłączył się do francuskiej części MBDA po rezygnacji MBDA Italy), podpisały wstępne porozumienie o wspólnym opracowaniu uniwersalnej stacji radiolokacyjnej, następcy francuskiej Arabel, jednak opartej o polski projekt. Zakłada się, że możliwe wtedy będzie znaczne skrócenie czasu trwania pracy badawczo-rozwojowej. Problemem jest jedynie to, czy uda się połączyć komercyjną propozycję Bumaru Elektronika i Thalesa z państwowym finansowaniem programu NCBiR.

Przedstawiciele PHO uznają przy tym, że optymalne będzie wykorzystanie równolegle opracowywanego w Polsce metrowego radaru śledzącego, ułatwiającego wcześniejsze rozpoznanie celu i skrócenie czasu reakcji (taki układ przyjęto m.in. w zestawie MEADS). Łącznie z tym propozycja zakłada więc bardzo duży udział polskich podzespołów i pracy placówek naukowo-badawczych. Fakt ten sytuuje europejską ofertę w tej samej grupie co MEADS (bez przesądzania o pierwszej pozycji z braku szczegółowych informacji), w odróżnieniu od skoncentrowanych bardziej na produkcji licencyjnej propozycjach z USA i Izraela.

MON znowu przeciw przemysłowi

W postępowaniu kluczowy może okazać się nowy czynnik – naciski MON na wycofanie się PHO z oferowania systemu polsko-francuskiego. Urzędnicy resortu obrony chcą, by polski holding występował jako bezstronny doradca ministerstwa, oceniający złożone propozycje, a później automatycznie podejmujący współpracę ze zwycięzcą. Na obecnym etapie oznaczałoby to dekompozycję wstępnie zarysowanej oferty i pozostawienie zagranicznych partnerów PHO w trudnej sytuacji, zaledwie na parę miesięcy przed kluczowym etapem postępowania.

Źródła zbliżone do francuskiego rządu oceniają to jednoznacznie negatywnie, używając nawet słowa międzynarodowy skandal. I mimo, że nie podważa się zasady suwerenności podejmowania decyzji przez polskie władze, obecnie stosowane nieformalne metody nacisku na PHO uznają za nie do przyjęcia. Jednocześnie argumentują, że wybór innej oferty nie oznaczałby odsunięcia od realizacji kontraktu polskiego przemysłu, który w każdym z możliwych scenariuszy będzie współproducentem systemu obrony powietrznej.

Według nieoficjalnych informacji, członkowie rad nadzorczych spółek holdingu odrzucili sugestie MON, jednak ostateczne decyzje mają podjąć w połowie maja br. przedstawiciele zarządów. Jest przy tym oczywiste, że będą musieli się zgodzić ze stanowiskiem resortu, jeżeli będzie ono przekazane w postaci formalnego dokumentu i poparte decyzjami organów właścicielskich. Nieformalne groźby dotyczą wymuszenia zmian personalnych...

W przeddzień przetargu?

Dialog techniczny, którego pierwszy etap odbył się między 24 czerwca a 30 września 2013, a drugi w dniach 3-31 marca br., ma pozwolić na zakończenie fazy analityczno-koncepcyjnej do 30 czerwca. Reprezentanci MON przyjmują, że w sierpniu powinien rozpocząć się formalny przetarg, zakończony podpisaniem umowy ze zwycięzcą do końca 2015. Przy czym, według nieoficjalnych informacji, możliwe jest zawężenie grona oferentów – nawet do dwóch – w przypadku negatywnej oceny złożonych dotąd wstępnych ofert.

Dotychczasowe publiczne wypowiedzi polskich polityków wskazują, że ze względu na obecną sytuację na Ukrainie, nie jest wykluczone przyspieszenie dostaw pierwszych zestawów przed wcześniej zakładanym 2018. Należy przy tym jednak pamiętać, że taki scenariusz preferowałby już istniejące konstrukcje, zmniejszając jednocześnie zakres prac rozwojowych prowadzonych przez polski przemysł. To z kolei przełożyłoby się na ograniczenie związanych z programem miejsc pracy – szacowanych przez PHO na 5-7 tys. – oraz przyjętych i opracowanych w kraju technologii, które mogą i powinny stanowić punkt wyjścia do stworzenia nowych systemów uzbrojenia.

W 2016 czy 2017 kryzys ukraiński może być już tylko wspomnieniem. A kolejne straty polskiej gospodarki – wynikające z niekorzystnych zakupów MON – mogą dalej rosnąć...

Michał Likowski


RAPORT-wto - 05/2014
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.