Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Janusz Walczak

Mongolia wydaje się w Polsce dosyć egzotycznym krajem. O jej żołnierzach usłyszano ostatnio w 2004, kiedy to w lutym w bazie Charlie mongolski snajper uratował życie wielu Polakom. Wówczas iraccy zamachowcy zaatakowali bazę Wielonarodowej Dywizji Centrum - Południe w Hilla. Z doświadczeń polskich żołnierzy w Iraku wynika, że kiedy kolega z Mongolii ma służbę na posterunku ochronnym w bazie, mogą spać spokojnie.

Z 35 nacji, które na różnych etapach operacji skierowały swoich żołnierzy do misji stabilizacyjnej w Iraku, kontyngentu mongolskiego nie można zaliczyć do najliczniejszych. Obecnie to 120 żołnierzy. W 2003, podczas formowania koalicji, a następnie Wielonarodowej Dywizji pod dowództwem polskiego oficera, Mongołowie mieli ponad 180 żołnierzy. Nie zmienił się jednak charakter ich obecności. Głównym zadaniem żołnierzy mongolskich są działania ochronne. Obecnie pełnią swoje zadania w bazie Echo w Diwaniji. Po przeniesieniu wszystkich pododdziałów Wielonarodowej Dywizji do dwóch baz, w Diwaniji i Kut, Mongołowie przejęli zadania ochrony w głównej bazie Dywizji w Diwanii od Bułgarów, których misja zakończyła się pod koniec 2005.

Niezawodni sojusznicy

Mongolska kompania składa się ze sztabu, pododdziału logistyczno-inżynieryjnego (plutonu mieszanego, pracującego głównie na własne potrzeby związane z rozbudową lub przebudową umocnień, jak wieże obserwacyjne czy forty HESCO, dzięki którym pełnią oni swoje codzienne zadania) oraz dwóch plutonów strzelców i drużyny łączności. Mongołowie obsadzają wieże obserwacyjne (tak zwane dragony) na umocnieniach dookoła bazy, bramę północną w bazie Echo , pełnią służbę - przemiennie z innymi pododdziałami strzeleckimi lub specjalnymi - w ramach pododdziału szybkiego reagowania (QRF - Quickly Response Force), które wyjeżdżają w trybie alarmowym poza bazę do nagłych interwencji oraz obsadzają posterunki wewnętrzne w kluczowych dla funkcjonowania bazy miejscach, jak systemu łączności i elementów dowodzenia.

W bazie Echo Mongołowie obsadzili własny, umocniony camp we wschodniej części obozu. Znajdują się tutaj wszystkie elementy kontyngentu, począwszy od dowództwa, przez pomieszczenia techniczne i teren rekreacyjny, po parking. Żołnierze wyposażeni są w AK bez dodatkowych celowników, karabiny wyborowe SWD i broń maszynową kilku typów konstrukcji proradzieckiej. Do tego dochodzi dostarczone przez wielonarodową dywizję wyposażenie noktowizyjne do obserwacji w nocy i złych warunkach na wieżach strażniczych oraz silne lornety.

Umundurowanie, poza amerykańskim obuwiem pustynnym oraz elementami drobnego wyposażenia osobistego, jak camelbacki , to własne modele dostosowane do suchego klimatu Iraku. Kamizelki kuloodporne są dwojakiego typu. Własne, prorosyjskie modele kamizelek z lat 1990. lub wyposażenie wypożyczone od Amerykanów (ale tylko pojedyncze egzemplarze).

Mongołowie mają w wyposażeniu własne samochody terenowe UAZ-469B (ciekawie modyfikowane i opancerzone) i ciężarówki ZIŁ. Na ich podwoziach są również zabudowane aparatorownie łączności i warsztaty pododdziału inżynieryjnego. Do ochrony wykorzystują również cztery lekkie wozy opancerzone BRDM, które służą jako mobilna blokada bramy wjazdowej oraz wsparcie patrolu QRF. Uzupełnienie stanowi 4-6 pojazdów HUMVEE (różnych wersji, którymi akurat dysponuje KBR zaopatrujący amerykańskich sojuszników w Iraku, przeważnie wersje dopancerzone M1025, nieopancerzone M1097A2 i podobne). Całość taboru uzupełniają pick-upy Chevroleta do transportu wewnątrz bazy i dowozu zmian na posterunki.

Odpoczynek po walce

Udział w operacji Iraqi Freedom to dla mongolskich żołnierzy pierwszy przypadek operacji sojuszniczej poza granicami kraju. Nie są to jednak zieloni żołnierze. Wielu z nich przeszło we własnym kraju działania wojskowe na wielką skalę w ochronie granic i spójności terytorialnej. Jak sami twierdzą, przyjazd na 6-8-miesięczną misję do Iraku (rotacje nie są regularne, a część żołnierzy pozostaje na następne zmiany) to często odpoczynek po niebezpiecznych działaniach w kraju. Żołnierze mongolscy na codzień walczą z przemytnikami i przestępcami na własnych granicach (Mongolia ma granice liczące prawie 8200 km i powierzchnię 5 razy większą od Polski przy ludności niespełna 2,8 mln). Wielu z nich jest doskonale uzbrojonych i obeznanych z działaniami bojowymi. Często na terytorium Mongolii zapuszczają się też członkowie plemion z krajów sąsiadujących (ChRL i Federacji Rosyjskiej). Podczas operacji, jakie prowadzą, zazwyczaj niewielkimi pododdziałami, nie mogą liczyć na wsparcie logistyki, lotnictwa, rozwiniętej łączności, artylerii czy choćby służb medycznych. Wszystko co potrzebują, muszą zabrać w góry na własnych plecach, często polują nawet na zwierzynę, by uzupełnić zapasy żywności. Wielu z nich, to weterani starć z Chińczykami lub Rosjanami, którzy swego czasu traktowali Mongolię jako kolejną republikę ZSRR.

Mongolscy żołnierze są niezwykle uprzejmi, otwarci, wielu z nich nauczyło się kilku słów po polsku, których używają w różnych sytuacjach. Znają polskie stopnie wojskowe, a łamanym rosyjskim prowadzą nawet poważne rozmowy z polskimi kolegami z pododdziałów, które sąsiadują z ich campem.

Janusz Walczak


RAPORT-wto - 04/2006
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.