Rosyjski minister obrony, Anatolij Serdiukow zapowiedział, że w obu zbuntowanych republikach Gruzji na stałe pozostanie 7600 żołnierzy Federacji. W ciągu miesiąca powinno zakończyć się wycofywanie wojsk rosyjskich z terenów Gruzji właściwej.
Według szacunków Tbilisi, w Gruzji - poza terytorium zbuntowanych republik - stacjonuje obecnie 1 470 żołnierzy rosyjskich, wyposażonych m.in. w 6 czołgów i 230 innych wozów bojowych. Jednocześnie szacuje się, że maleje liczba Rosjan w Abchazji i Osetii Południowej. W ciągu ostatniego tygodnia, z ok. 10 do 6 tys. żołnierzy. Przed wojną kontyngent ten liczył prawdopodobnie 3-3,5 tys. żołnierzy, w tym ok. 500, zgrupowanych w batalionie sił pokojowych w Osetii.
Anatolij Serdiukow zapowiedział wczoraj, że Moskwa uzgodniła z władzami obu republik ustanowienie stałych baz wojskowych, w których będzie służyło po 3 800 żołnierzy rosyjskich. Prezydent Dymitr Miedwiediew stwierdził, że powinna to być wystarczająca gwarancja zapobieżenia kolejnemu atakowi Gruzinów na zbuntowane enklawy.
Jednocześnie minister obrony poinformował, że po poniedziałkowej wizycie na Kremlu delegacji UE, z prezydentem Nicolasem Sarkozy na czele, Rosjanie przyjęli harmonogram wycofania swoich wojsk w terytorium Gruzji właściwej. Proces ten będzie trwał miesiąc. Zgodzono się również na dodanie do 220 międzynarodowych obserwatorów pokojowych, kolejnych 200, pochodzących z UE.
Równocześnie, również we wtorek późnym wieczorem, przedstawiciel Rosji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wniósł o nałożenie embarga na handel bronią i wyposażeniem wojskowym z Gruzją. Wniosek ma charakter wyłącznie propagandowy. Złożono go w czasie ostatnich przygotowań do wyjazdu delegacji amerykańskiej do Tbilisi, która ma m.in. określić najpilniejsze potrzeby wojskowe Gruzji. Z uwagi na niemal pewne veto - przynajmniej ze strony przedstawiciela USA - projektowana rezolucja nie ma szans na przyjęcie.