Żołnierz amerykańskich wojsk specjalnych zginął w trakcie działań bojowych prowadzonych na południu Afganistanu.
Amerykanin zginął we wtorek w zasadzce przygotowanej przez talibów. Połączony oddział amerykańskich i afgańskich wojsk specjalnych wdał się w kilkugodzinną wymianę ognia z islamistami. Walki toczyły się w pobliżu miasta Mardża, położonego na terenie południowej prowincji Helmand. W wyniku starcia rannych zostało kolejnych 2 amerykańskich żołnierzy, a także nieznana liczba towarzyszących im Afgańczyków.
Na pomoc osaczonym żołnierzom wysłano zespół sił szybkiego reagowania. Wojskowych przerzucono w rejon walk 2 śmigłowcami poszukiwawczo-ratowniczymi HH-60 Pavehawk. Po dotarciu na miejsce wiropłaty zostały ostrzelane przez talibów. Jeden z HH-60 odleciał z powrotem do bazy. Drugi, który w międzyczasie zdołał wylądować, został uszkodzony. Najprawdopodobniej pilot, próbując uniknąć nieprzyjacielskiego ognia, uderzył łopatami wirnika nośnego o jedną z pobliskich budowli.
W ciągu ostatnich tygodni amerykańskie wojska stacjonujące w Afganistanie w ramach misji Resolute Support poniosły duże straty. W grudniu zginęło 6 żołnierzy patrolujących okolice bazy wojskowej Bagram na wschodzie kraju (Kolejny atak w Afganistanie, 2015-12-22). W 2015 wzrosły też straty afgańskich sił bezpieczeństwa, na które spadł główny ciężar walk z bojówkarzami organizacji islamistycznych (USA krytycznie o sytuacji w Afganistanie, 2015-12-16).