Dwóch rosyjskich lotników zginęło, a trzeci jest ciężko ranny w efekcie incydentalnego zestrzelenia rosyjskiego śmigłowca bojowego Mi-24P (nr takt. RF-91855) przez Azerbejdżan za pomocą rakiety przeciwlotniczej nad terytorium Armenii.
Azerbejdżan przyznał się do błędu, wyraził ubolewanie, przeprosił rodziny ofiar i podał, że jest gotów do rekompensaty finansowej.
Do tragedii doszło w poniedziałek 9 listopada o 17:30 czasu moskiewskiego (o 18:30 czasu miejscowego) w okolicy granicy armeńsko-azerbejdżańskiej. Śmigłowiec osłaniał z powietrza kolumnę rosyjskich pojazdów 102. rosyjskiej bazy wojskowej w Armenii w okolicach osady Erasch tuż przy obszarze Autonomicznej Republiki Nachiczewańskiej w Azerbejdżanie. Przedstawiciel MO FR gen. maj. Igor Konaszenkow potwierdził, że maszyna została trafiona rakietą nad obszarem powietrznym Armenii w strefie walk obu krajów. Rosja utrzymuje w tym kraju 102. bazę wojskową z lotniskiem w mieście Gjurmi. 20 sierpnia 2010 oba państwa podpisały umowę precyzująca warunki utrzymania 102. bazy do 2044.
Według strony azerskiej nie było powodów do przypuszczeń, że zauważony śmigłowiec należał do Rosjan. Sądzono więc, że jest to maszyna armeńska. Działano bardzo szybko, obawiając się armeńskiej prowokacji lotniczej w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych przy zapadających ciemnościach. Podjęto wiec decyzję o zestrzeleniu za pomocą rakietowego zestawu przeciwlotniczego…
Prof. Alieksiej Arbatow z moskiewskiego Centrum Bezpieczeństwa Międzynarodowego Instytutu Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych uważa, że do wojny z Azerbejdżanem i wspierającą go Turcją nie dojdzie. Ale jego zadaniem, sprawa ma znaczenie przełomowe i Rosja zdecyduje się na poważne wsparcie Armenii w toczącej się wojnie za pomocą nowych dostaw uzbrojenia i sprzętu wojskowego.