Władimir Nazarow, zastępca sekretarza rosyjskiej rady bezpieczeństwa, stwierdził, że nie ma żadnych powodów, by nie dostarczyć do Iranu zakontraktowanych systemów przeciwlotniczych S-300.
Wypowiedź Nazarowa miała miejsce kilka dni po ogłoszeniu przez Teheran, że kraj ten rozpoczyna wprowadzanie do służby lepszych systemów przeciwlotniczych niż S-300, które będą zabójcami dla amerykańskich śmigłowców Apache. Podobnie, jak w przypadku poprzednich stwierdzeń tego typu, można jednak niemal z pewnością zakładać, że nie jest to ścisłe. Iran twierdził np. w przeszłości, że wyprodukował samolot 5. generacji, po czym okazało się, że jest to nieco zmodernizowany, archaiczny F-5.
Pomijając irańską retorykę, faktem jest jednak, że nie wypełnianie umowy z 2007 o dostawie prawdopodobnie 60 wyrzutni S-300PMU-1, o wartości 0,7-1 mld USD, może zmusić Teheran do poszukania alternatywnego rozwiązania.
Dlatego Władimir Nazarow został wyznaczony do podtrzymania nadziei, związanych z wypełnieniem kontraktu. Z drugiej jednak strony, nie obiecał niczego nowego. W istocie podtrzymał dotychczasowe, oficjalne stanowisko Moskwy, o tym, że dostawa zestawów przeciwlotniczych nie złamie żadnych, międzynarodowych sankcji, a S-300 to broń defensywna. Słowem, jest to stwierdzenie o braku przeszkód do rozpoczęcia dostaw, jednak bez zapowiedzi konkretnych działań.
Transakcja jest bowiem bardzo negatywnie odbierana przez przeciwników Teheranu, głównie USA czy Arabię Saudyjską, a wręcz histerycznie przez Izrael. Kraje te mają bowiem nadzieję, że w przypadku realizacji programu budowy irańskiej broni atomowej, możliwym będą uderzenia lotniczo-rakietowe na obiekty nuklearne. Obecny stan irańskiej obrony przeciwlotniczej, opartej o rozwiązania techniczne sprzed kilkudziesięciu lat, nie gwarantuje powstrzymania takiego ataku. S-300, nawet używane (o czym informowały nieoficjalnie np. rosyjskie media), znacznie skomplikowałyby taką interwencję.
Rosja bez wątpienia ulega naciskom USA w tej kwestii. Ma również spore obiekcje przed zbytnim wzmocnieniem pozycji Teheranu, obawiając się ambicji atomowych tej stolicy. Nie chce jednak definitywnie wycofywać się z lukratywnej transakcji.